Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Air Show 2009 - wspomnienia z Radomia

Robert Butkiewicz
Robert Butkiewicz
Fragment pulpitu kontrolera ruchu lotniczego...
Fragment pulpitu kontrolera ruchu lotniczego... Robert Butkiewicz
Grzmoty przedzierały się przez niebo. Ryk silnika przeszywał moje ciało. Włosy się jeżyły a w brzuchu czułem dziwne wibracje. Jakaś majestatyczna, żelazna maszyna przekraczała barierę dźwięku gdzieś parę set metrów nad moją głową...

Tegoroczne Air Show 2009, nie było zbyt udane. W sobotę, przechodziła na Radomiem ulewa i spora część pokazów się nie odbyła. Niedziela zakończyła się tragicznie. Białoruski Su – 27 z dwoma pilotami na pokładzie, rozbił się, a pokazy odwołano. Potem okazało się, że piloci, mimo rozkazu z wieży, nie katapultowali się, tylko pokierowali maszyną tak, aby nie uderzyła w zabudowania ostatecznie rozbijając się lesie. Chciałbym się z wami podzielić swoimi wspomnieniami z tych dwóch niezapomnianych dni.

Parę minut przed 15, jestem po długiej, 7-godzinnej podróży pociągiem z Suwałk. Słyszę jak niebo przedzierają odgłosy myśliwców, krążących gdzieś nad lotniskiem. Po małych zakupach, wyruszam do miejsca gdzie mam mieć nocleg. Przejeżdżam obok bram lotniska, widzę sporo ludzi oglądających treningi przed pokazami. W powietrzu jakiś bliżej mi nieznany myśliwiec. Jadę dalej, droga wiedzie obok lotniska. Nagle słyszę ogromny, głośny huk, rozchodzący się po całym ciele, zadzieram głowę do góry, ten sam majestatyczny myśliwiec przelatuje nie więcej niż 200 metrów nade mną. Z wrażenia, cały drżę, a z radości chce mi się krzyczeć, dzika radość pojawia się na ustach. Takiego „osobistego spotkania” doświadczyłem jeszcze kilka razy.

Dotarłem na miejsce, ludzie u których się zatrzymałem są w porządku. Rozbiłem namiot i rozłożywszy koc, wpatrzony w niebo, odpoczywałem. Treningi trwały do późnego wieczora. Miałem dobrą miejscówkę, bo nie całe 3 kilometry na wschód od lotniska. Co raz to słyszałem świst różnych samolotów lecących pojedynczo i w formacjach na lotnisko. Jutro pokazy, a ja jestem tu sam, daleko od domu, w obcym mieście, zdany tylko na siebie. Rozmawiam jeszcze z gospodarzami i idę spać.

Sobota, od rana słyszę samoloty. O 10 zaczynają się pokazy. Docieram na miejsce przed czasem. Wchodząc widzę pilotów polskich „Iskier” i same samoloty. Moją uwagę przykuwa duży samolot, jest to IŁ – 76MD, niedaleko niego CASA 295 oraz helikopter Hughes AH-64 Apahe . Nieopodal w hangarze jest wystawa zdjęć lotniczych, bardzo ciekawych. Na wystawie statycznej, wystawiono wiele samolotów bojowych jak np.: Su-24 Fencer, Jas-39 Gripen czy Mirage 2000 jak i śmigłowce z rodziny Mi, czy polski Puszczyk. Wszystko robi ogromne wrażanie, będąc tylko tu i teraz w jednym miejscu i czasie. Taka okazja na pewno nie prędko się powtórzy. Chodzę, fotografuję i podziwiam. Majestatyczny Boeing C-17 Globemaster III od Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych (United States Air Force – USAF) przykuwa moją uwagę, jest największy i góruje, ponad innymi maszynami. W powietrzu od jakiegoś czasu, trwają pokazy lotnictwa aeroklubowego. Ja zacząłem zwiedzać teren lotniska.

Sporo tutaj różnych mniejszych i większych namiotów. W jednym z nich, amerykańscy piloci F-16 podpisują plakaty. Do jednych z ciekawszych należy namiot „PANS-y”, gdzie można sobie zrobić „test” na kontrolera ruchu lotniczego; obok przy pulpicie, miły pan, opisuje prawdopodobnie najbardziej stresujący zawód świata. Na stanowisku znajduje się monitor oraz kolorowe tabliczki. A obok na dużym ekranie jest puszczany film o kontroli ruchu lotniczego w Polsce. Można też było porozmawiać z adeptami Szkoły Orląt w Dęblinie. Nie zapomniano o graczach komputerowych. Na stanowisku 36,6 Cyber Arena, rozgrywano mecze drużynowe w Tom Clancy's HAWK po 3 osoby w drużynie. Kiedy program zmierzał do ciekawszych punktów, gdzieś po 12 rozpadało się i to nieźle.

Z oczywistych względów pokazy w powietrzu przerwano, ale ciągle była nadzieja, że gdy pogoda się poprawi, to będą kontynuowane. Ludzie poukrywali się pod namiotami, inni zaczęli opuszczać teren pokazów. Deszcz padał nieprzerwanie; ja cały przemokłem, ale nie odpuszczałem. Po 15 przestało lać i była nadzieja na dobre warunki. Zbyt dobrych nie było. Dlatego odbył się pokaz „akcji ratowania rozbitka przez „śmigłowiec poszukiwawczo-ratowniczy W-3RM Anakonda”, następnie dwa śmigłowce Mi – 24 rozpoczęły swój „taniec”, a przed nimi polatał mniejszy śmigłowiec „PZL SW-4 Puszczyk”. Jeden z pilotów parę razy wznosił się, aby sprawdzić podstawę chmur i było widać jak znika. Podstawa była niska ok 200 – 250 metrów. I tak jakoś, dzień pokazów dobiegł końca. Wracałem zadowolony ale nieco zawiedziony, za to z nadzieją, że jutro będzie znacznie lepsze. I tak miało być, prognozy były rewelacyjne. Zasypiałem z nadzieją, że jutrzejszy dzień mi wszystko wynagrodzi.

Niedziela, od samego rana pogodnie. Widok wschodzącego słońca i myśl o tym, co mnie dzisiaj czeka, napełniały mnie optymizmem. Niebo bezchmurne, a ja ponownie wsłuchuję się w szum silników, samolotów krążących gdzieś w pobliżu lotniska. Docieram na lotnisko, spokojnie, ale robi się coraz tłoczniej. Na wejściu „atakują paralotnie” rozpoczynając drugi dzień pokazów. Na ziemi wystawiony pasażerski Embraer 170 z LOT-u. Można do niego wejść, ale ze względu na długą kolejkę, odpuszczam to sobie. W namiocie „szkoły Orląt” swoją książkę „Ciężar Nieważkości” podpisuje dziś gen. Mirosław Hermaszewski. Ja czekam na występ znakomitych zespołów akrobatycznych m.in. Red Arrows, polskich biało – czerwonych Iskier czy Grupy Żelaznego oraz prezentację maszyn bojowych jak F-16, Mig – 29 oraz Su – 27. Bardzo interesująco zapowiada się walka powietrzna pomiędzy dwoma F-16 i Mig-ami 29. Czas umila „pojedynek” dwóch orkiestr dętych, robią pozytywne wrażenie. Radek Brzózka, zapalony paralotniarz oraz jeden a komentatorów (drugim z nich był Tadeusz Sznuk) podczas tegorocznych Air Show, wsiada do samolotu Extra 300, którego pilotem jest Robert Kowalik, aby wykonać kilka akrobacji. Myślę, jak fajnie byłoby się znaleźć na jego miejscu i być tam, w górze, podczas wykonywania akrobatycznych wojaży. Czas mija szybko.

Kolej na zespół Red Arrows. Ich występ, ech, czysta poezja, esencja podniebnej zespołowej akrobacji, przepełnionej pasją i profesjonalizmem... Wystartowali, zrobili nawrót i po uformowaniu się w linii prostej, zaczęli pędzić nad publicznością. „Panie i panowie, przed państwem Red Arrows” usłyszeliśmy. W tym momencie przelecieli ze świstem na publicznością. „Diamentowa dziewiątka” wykonała wspaniałe akrobacje. Przelot w formacji „Concord”, wykonywanie lotów odwróconych, efektownych rozejść, pętli, gwiazdy, czy choćby zwykłe narysowanie na niebie serca dla pań. Grupa wykonała wiele ewolucji, które ciężko by zliczyć i opisać, to było coś. Pokaz trwał ponad 30 minut, a ja czułem, że byłem w siódmym niebie, radomskim niebie. Kiedy pokaz „Czerwonych strzał” dobiegł końca, apetyt wzrósł. Była część oficjalna, przelot samolotów transportowych składzie Hercules, dwa samoloty CASA C-295 oraz Bryza i formacji GROT (F-16, Su-22 oraz MiG-29), a następnie „desant” skoczków spadochronowych z flagami państw biorących udział w pokazach. Miłośnicy szybowców też nie byli zawiedzeni, gdy nad ich głowami w rytm Era – Ameno latał Jerzy Makuła – mistrz świata w akrobacji szybowcowej. Było po 13, rozpoczęła się prezentacja maszyn bojowych. Kołujących pilotów Su – 27 entuzjastycznie pozdrawiano, wiwatując. Żelazny ptak wzbił się w powietrze. Niski, głośny ryk silnika, powodował dziwne, aczkolwiek przyjemne uczucie w żołądku. Su wykonał kilka beczek, pętlę, lot odwrócony i w pewnym momencie wyglądało na to, że jakby stracił ciąg...

Zginął za lasem, byłem pewien jednak, że zaraz znów się pojawi. Mijały kolejne sekundy... Niestety zamiast wyłaniającego się z lasu Su – zobaczyliśmy to, czego nikt z nas nie chciał. Czarny dym mógł oznaczać tylko jedno – katastrofę... Po paru minutach wysłano helikopter ratowniczy. Do większości z nas, dotarło, że katastrofa zapewne zakończy występy w powietrzu.

Poniżej oficjalny komunikat organizatora:
„Podczas pokazów lotniczych AIR SHOW - 2009 w Radomiu o godzinie 13.17 miała miejsce katastrofa samolotu Su - 27 Sił Powietrznych Białorusi. Samolot Su - 27 spadł w terenie niezabudowanym. W katastrofie zginęło dwóch białoruskich pilotów. Nie było ofiar postronnych. Przyczyny wypadku zbada specjalnie powołana komisja, złożona z ekspertów polskich i białoruskich. Z powodu wypadku organizatorzy AIR SHOW - 2009 odwołali część lotniczą pokazów. Wystawa naziemna jest nadal dostępna dla publiczności.

Nastrój był żałobny. Pokazy w powietrzu przerwano. Ludzie zaczęli się rozchodzić. Sieci komórkowe nie działały. Ja zostałem na lotnisku. Obserwowałem jak odlatują „Żelaźni” oraz przed 18 pasażerski Embraer. Po powrocie dowiedziałem się od gospodarzy, że piloci mieli rozkaz aby się katapultować, ale nie zrobili tego, ponieważ lecieli nad budynkami jakiejś wioski. Nie chcieli ofiar na ziemi, pokierowali tak maszyną, aby nie uderzyła w domy i wyprowadzili ją na las. Ratowali życie innym, sami ginąc „śmiercią lotnika”...

W poniedziałek widziałem odlatujące samoloty. Kilka z nich przeleciało przed 13 w pobliżu dworca, kiedy czekałem na pociąg do Suwałk. Stałem, patrzyłem, po części żałując, że pokazy zakończyły się w tak tragiczny sposób, ale też drugiej strony byłem szczęśliwy, że mogłem tu być. Droga do domu upływała na wspominaniu tego, co mnie tutaj w Radomiu spotkało. Zastanawiało mnie pytanie, czy będzie Air Show 2011? Czy za 2 lata, odbędą się dobre, bezpieczne pokazy, bez żadnego wypadku? Mam nadzieję, że tak i na pewno mnie na nich nie zabraknie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto