Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Anna "YouYa" Jujka: "Taniec ma dawać przyjemność i radochę"

Redakcja
Autor wywiadu i Anna YouYa Jujka.
Autor wywiadu i Anna YouYa Jujka. archiwum autora
Anna "YouYa" Jujka w programie "Got To Dance. Tylko taniec" jest jurorką (za kilka dni przystępuje do nagrania kolejnej edycji), na warsztatach tanecznych w Ostrowcu Świętokrzyskim przekazywała młodym tancerzom swoje umiejętności.

- Pani Aniu, jak zaczęła się Pani przygoda z tańcem? Skąd takie zainteresowanie?
- Zainteresowanie przyszło niespodziewanie. Córka mojej mamy przyjaciółki chodziła do Pałacu Młodzieży w Warszawie, który był wtedy jednym z niewielu miejsc, gdzie można było tańczyć, i ja raz tam poszłam z nią. I wpadłam jak śliwka w kompot. Chociaż miałam wtedy tylko siedem lat, to już od pierwszych zajęć wiedziałam, że to jest to, co chcę w życiu robić. Zapisałam się też na inne zajęcia, takie jak gimnastyka artystyczna, pływanie synchroniczne. Byłam dzieckiem z ogromną energią. I do tej pory chyba jestem, chociaż już nie dzieckiem… Taniec to był strzał w dziesiątkę!

- Zajmowała się Pani tańcem klasycznym, czy od razu wiedziała, że pójdzie w „nowoczesność”?
- Te zajęcia nazywały się „Podstawy sportu i rekreacji”, zajmowaliśmy się wszystkim: tańczyliśmy „Jezioro łabędzie”, zorbę, jakieś formy nowoczesne. Moimi korzeniami jest taniec jazzowy. Wtedy nie było jeszcze hip – hopu, więc zaczynałam od tańca jazzowego.

- Czy ten właśnie taniec jest Pani najbliższy?
- Nie, najbliższy jest mi hip – hop, bo tym żyję, nie tylko na sali, ale i w życiu, tej muzyki słucham. Natomiast taniec jazzowy i współczesny to moje drugie ja, moja druga wrażliwość.

- Kiedy zaczęła się Pani zajmować trenowaniem innych?
- W wieku osiemnastu - dziewiętnastu lat. Moja trenerka poprosiła mnie o zastępstwo w szkole, gdzie uczyła. To się bardzo spodobało uczniom, więc coraz częściej byłam proszona o zajęcia. Ja mam dobry kontakt z ludźmi, lubię ich, jestem otwarta i tak to szło. Teraz ludzie wcześnie zaczynają uczyć, co nie jest moim zdaniem dobre, bo żeby uczyć, trzeba mieć doświadczenie w tańcu, żeby móc je innym przekazywać. Lepiej niech to nie będzie 16 czy 17 lat.

- A kiedy zatem najlepiej zacząć uczyć się tańczyć?
- Najlepiej od najmłodszych lat. Ale zupełnie nie neguję osób, które zaczynają w wieku 20 czy 30 lat, bo jak zaczynamy tańczyć, to nikt nie mówi, że musimy być mistrzami świata; to ma być dla nas przyjemność i radocha.

- Rozumiem, że jest Pani zwolenniczką programów typu talent show, które rozpropagowały modę na taniec…
- Tak, na pewno to jest dobre doświadczenie zarówno dla młodego, jak i dojrzałego tancerza. Ale te programy sprawiły, że przez jakiś czas taniec stał się dla mnie czymś miałkim, czymś, co każdy może uprawiać. Widzom się wydaje, że można stać się niesamowitym tancerzem w ciągu trzech miesięcy, a to nieprawda, tego się nie da zrobić!

- Jakie cechy powinien mieć kandydat na tancerza, by osiągnąć przynajmniej dobry poziom, jeśli nie mistrzostwo…
- Przede wszystkim regularność – ćwiczenie raz w tygodniu, to za mało. Trzeba też mieć pokorę i ogromna cierpliwość. To w ogóle nie jest łatwy kawałek chleba, jak myślą niektórzy i twierdzą, że tancerze całe życie się bawią. A to jest ciężka praca, pełna wyrzeczeń, zdecydowanie różna od ciepłej posadki w biurze.

- Jak czuła się Pani jako jurorka w programie „Got To Dance. Tylko taniec”? Ocenianie innych nie jest chyba łatwe?
- Jest bardzo trudne. Ale jurorowanie w tym programie nie było dla mnie niczym nowym, bo ocenianiem zajmuję się na co dzień: sędziuję zawody, batelki, konkursy w różnych stylach tanecznych. Czuję się w tym jak ryba w wodzie, niemniej jest bardzo trudne, bo przecież nie mogę być ostateczną wyrocznią w ocenie danej prezentacji. Jak każdy sędzia jestem subiektywna, mam swoje upodobania, które staram się odsunąć na bok i spojrzeć na danego człowieka jak na czystą kartkę, którą on zapisuje. Trzeba też uważać na to, kto stoi przed nami, bowiem jednym można powiedzieć więcej i dobitniej, prosto z mostu, a wobec innych, trzeba negatywną ocenę ubrać ładne słowa, bo może ich to bardzo skrzywdzić. Nie powiem dzieciom, że tańczą beznadziejnie, raczej zachęcę je do większego wysiłku, by dać im w tej sposób wsparcie i siłę.
- Z kim woli Pani pracować jako instruktorka i trenerka?
- Bardzo lubię prowadzić zajęcia z grupami początkującymi, bo bardzo szybko widać w pracy z nimi progres. To jest trudne wyzwanie dla nauczyciela. Dosyć proste jest przyjście na zajęcia master class, gdzie wszyscy wszystko potrafią. Z takimi ludźmi lubię pracować, gdy przygotowuję jakiś spektakl taneczny. Natomiast ogromnie kreatywnie jest na zajęciach z dziećmi, bo one dają nauczycielowi dużo inspiracji i widać w nich wolność i niepohamowanie.

- Czy w natłoku zajęć trenersko – instruktorsko – jurorskich ma Pani czas na realizację własnych projektów zawodowych?
- Tak, jak najbardziej. Nie jestem tylko nauczycielem, choreografem czy sędzią, ale też sama siebie kształcę. Taniec przez to jest piękny, że do końca życia nie nauczymy się wszystkiego. W czasie wakacji będę instruktorką na wielu obozach, ale też uszczknę jakieś 2 – 3 dni, żeby i siebie podszkolić. Bycie nauczycielem i tancerzem, to są dwie różne sprawy, a ja lubię je łączyć.

- Życzę więc Pani spełnienia wszystkich planów i zamierzeń oraz wielu sukcesów.
- Dziękuję i wzajemnie życzę tego samego.

PS. Rozmowę przeprowadzono podczas warsztatów tanecznych zorganizowanych przez Szkołę Tańca Progres w Ostrowcu Świętokrzyskim i Panie: Edytę Wilk i Monikę Wielińską, którym autor dziękuje za umożliwienie spotkania z Panią Anną Jujką.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto