MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Arabska Wiosna Ludów. Raport (cześć 3.)

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Flaga Mauretanii (http://www.flickr.com/photos/prawnpie/246246664/)
Flaga Mauretanii (http://www.flickr.com/photos/prawnpie/246246664/)
Obywatelskie nieposłuszeństwo w krajach arabskich przyjmuje różne formy. Od przypadków samospalenia na znak protestu po masowe demonstracje, które zmuszają dyktatorów do oddania władzy. Fala zamieszek na Bliskim Wschodzie i Afryce Północnej miała początek w Tunezji.

Mauretania
Początek protestów: 17 stycznia 2011 r.
Powód wystąpień: sprzeciw wobec polityki Muhammada ulda Abda al-Aziza
Ofiary zamieszek: 1 ofiara śmiertelna

W ciągu ostatnich sześciu lat Mauretania była świadkiem aż dwóch wojskowych zamachów stanu. Każdy z nich miał jednego bohatera - Muhammada ulda Abda al-Aziza, obecnego prezydenta Mauretanii. Wygrane przez niego wybory sprzed dwóch lat opozycja uznała za sfałszowane, choć Unia Afrykańska nie dopatrzyła się żadnych naruszeń. Przeciwko rządom obecnego prezydenta, 17 stycznia br. Yacoub Ould Dahoud podpalił się na znak protestu w pobliżu pałacu prezydenckiego w stolicy kraju, Nawakszucie. Zmarł w wyniku odniesionych przez poparzenie ran. Póki co, było to jedyne wystąpienie antyrządowe w Mauretanii. Czy dojdzie do kolejnych? Możliwe, choć na pewno nie przybiorą one tak masowego charakteru, jak np. w Tunezji.

Oman
Początek protestów: 17 stycznia 2011 r.
Powód wystąpień: zła sytuacja polityczna i ekonomiczna w kraju
Ofiary zamieszek: brak danych o ofiarach

Oman, podobnie jak Arabia Saudyjska, jest jedną z niewielu monarchii absolutnych na świecie. Władzę w położonym na południu półwyspu arabskiego kraju od 1970 r. sprawuje sułtan Kabus ibn-Said. Jak można się łatwo domyśleć, nie jest on zwolennikiem wielkich reform politycznych czy gospodarczych. Właśnie z powodu zbyt niskich wynagrodzeń i wysokich kosztów utrzymania około 200 protestujących w dniu 17 stycznia br. przeszli w pokojowym marszu w stolicy kraju, Maskacie. Demonstracja całkowicie zaskoczyła m.in. zagranicznych dziennikarzy, którzy postrzegali Oman jako stabilne polityczne państwa, w którym nie odbywają się antyrządowe protesty. Wydarzenia z 17 stycznia br. zmusiły do powrotu z urlopu w Indiach sułtana kraju, który obawia się, że i w Omanie obywatelskie nieposłuszeństwo może przybrać rozmiary rewolucji m.in. w Egipcie. 18 lutego br. doszło do kolejnych demonstracji, w której uczestniczyło około 300 osób. "Skończcie z podwyżką cen", "Podnieście zarobki", "Zezwólcie na działalność islamskich banków", "Gdzie jest demokracja?" - to tylko kilka haseł jakie przygotowali organizatorzy protesty na transparentach. Co ciekawe, na manifestacji pojawili się również zwolennicy obecnego sułtana. Na szczęście nie doszło do żadnych starć. Czynnikiem, który może wpłynąć na rozszerzenie się protestów w Omanie jest Jemen, w którym od tygodnia trwają antyrządowe zamieszki.

Somalia
Początek protestów: 13 lutego 2011 r.
Powód wystąpień: brak stabilizacji w kraju, bardzo trudna sytuacja materialna obywateli
Ofiary zamieszek: 4 zabitych, kilkunastu rannych

To zdanie zabrzmi groteskowo ale wbrew temu co można zobaczyć na mapie, Somalia nie istnieje. Od ponad 20 lat trwa tutaj wojna domowa, w wyniku której doszło do rozpadu kraju na kilka mniejszych państewek m.in. Somaliland. Nawet interwencja amerykańskich żołnierzy w 1993 r. nie doprowadziła do choć chwilowej stabilizacji. Obecnie Somalia znajduje się w strefie wpływów talibów, Etiopii i rodzinnych klanów - te wszystkie grupy walczą ze sobą w krwawej wojnie, nie zwracając uwagi na ofiary wśród cywilów. Rząd Somalii znajduje się na uchodźstwie w Kenii. Obecny prezydent kraju, Sharif Sheikh Ahmed jest przywódcą talibskich bojowników. Za jego rządów w Somalii zaczął obowiązywać szariat, czyli bardzo surowy islamski kodeks karny. 13 lutego br. doszło do pierwszej manifestacji przeciwko rządom islamskich radykałów nad zatoką adeńską. Udział w nim wzięły setki młodych ludzi, którzy zainspirowani wydarzeniami w Tunezji i Egiptu postanowili wziąć losy swojego kraju we własne ręce. Co najmniej 7 uczestników protestów w stolicy Somalii, Mogadiszu zostało aresztowanych przez policję. Następnego dnia rządzący użyli siły wobec demonstrantów - 4 osoby zostały zabite, wielu innych zostało rannych. 17 lutego br. władze poinformowały o aresztowaniu kolejnych osób związanych z podsycaniem antyprezydenckich zamieszek. To jak może się rozwinąć sytuacja w Somalii jest tak nieprawdopodobna, że trudno ocenić, co może się stać. Eskalacja protestów w świecie arabskim zapewne spowoduje również nad zatoką adeńską zwiększenie liczby demonstracji.

Sudan
Początek protestów: 17 stycznia 2011 r.
Powód wystąpień: autorytarne rządy w kraju, brak stabilizacji w Sudanie
Ofiary zamieszek: 1 ofiara śmiertelna, kilku rannych

Sudan od pewnego czasu pojawia się w opinii publicznej z powodu wciąż nierozwiązanego konfliktu w Darfurze oraz secesji południowej części kraju po niepodległościowym referendum. Poza tym warto wspomnieć, że Republika Sudanu od ponad 20 lat jest rządzona przez Omara al-Baszira, który jest jednocześnie prezydentem, premierem, ministrem obrony i głównodowodzącym armii. Jego autorytarne rządy doprowadziły do eskalacji konfliktu miedzy muzułmańską północą i czarnym południem. Poza tym dyktator jest ścigany przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości popełnione przez niego w Darfurze. W połowie stycznia br. sudańska opozycja wezwała mieszkańców kraju do rozpoczęcia antyrządowych protestów. 17 stycznia 2011 r. aresztowany przez policję został Hassan al-Turabi, szef partii kongresowej wraz z pięcioma współpracownikami za podżeganie do demonstracji wymierzonych we władze. W ciągu następnych dni kilku opozycyjnych dziennikarzy zostało brutalnie pobitych a nieprzychylne prezydentowi gazety zostały zamknięte. Pierwsze manifestacje antyrządowe miały miejsce 30 stycznia br. Odbyły się w Chartumie oraz w mieście Al-Ubajid. W stolicy Sudanu doszło do starcia z siłami bezpieczeństwa. Wiele osób zostało rannych, a 100 zostało aresztowanych m.in za organizację protestów przez portal społecznościowy facebook.com. W wyniku odniesionych obrażeń zmarł jeden ze studentów, który został ranny podczas zamieszek. 1 lutego br. doszło do kolejnej demonstracji, tym razem na uniwersytecie w Chartumie z udziałem około 200 studentów. Policja szybko rozpędziła manifestację i aresztowała ich uczestników. Przewiduję jednak, że w najbliższych tygodniach skala tych protestów powiększy się - prognozuje Nagmeldin Karamalla, sudański poeta od lat mieszkający w Polsce.

Syria
Początek protestów: 26 stycznia 2011 r.
Powód wystąpień: autorytarne rządy w kraju, problemy gospodarcze
Ofiary zamieszek: 3 zabitych, wielu rannych

Przez 30 lat Syria była rządzona twardą ręką przez dyktatora Hafiza al-Assada, który stworzył swego rodzaju autorytarną dynastię. Władzę po jego śmierci w 2000 r. przejął jego młodszy syn, Baszar al-Assad. Prowadzi on politykę wrogości wobec Izraela i Stanów Zjednoczonych, za to dąży do zbliżenia z Rosją. Właśnie na znak protestu z powodu braku reform politycznych 26 stycznia br. podpalił się Hasan Ali Akleh z Al-Hasakah. Dwa dni później, w mieście Al-Rakka zorganizowano wieczorne demonstracje po tym jak doszło do zabójstwa dwóch żołnierzy kurdyjskiego pochodzenia. Planowany na 3 lutego br. "dzień gniewu" nie przyniósł masowych demonstracji przeciwko prezydentowi al-Alssadowi. 5 lutego br. policja rozpędziła protest w mieście Al-Hasaka i aresztowała jego uczestników. Prewencyjnie, władze zamknęły w aresztach liderów opozycji m.in. biznesmen Ghassan al-Najar, przywódca Islamskiego Ruchu Demokratycznego. Telewizja Al-Jazerra w połowie lutego wyraziła obawę zwiększenia represji wobec przeciwników prezydenta Syrii w obawie przez organizacją jeszcze większych demonstracji. 17 lutego br. bójka pomiędzy policjantami a właścicielem sklepu przerodziła się w demonstrację, w której uczestniczyło ponad 1500 osób. Stanęli oni w obronie sklepikarza wznosząc hasła "Syryjczycy nie będą poniżani!". Dopiero po osobistej interwencji ministra spraw wewnętrznych uczestnicy protestów rozeszli się do domów. Przewrót, taki jak w Tunezji i Egipcie, w Syrii jest możliwy, ale rządzący krajem od ponad 10 lat prezydent al-Assad zapewne nie odda władzy bez walki.

Tunezja

Początek protestów: 17 grudnia 2010 r.
Powód wystąpień: autorytarne rządy w kraju, brak reform gospodarczych
Ofiary zamieszek: ponad 219 zabitych, ponad 100 rannych

Prawdopodobnie żaden dziennikarz relacjonujący początek protestów antyrządowych w Tunezji, nie przewidział, że doprowadzą one do obalenia rządzącego krajem od 1987 r. prezydenta Zina Al-Abidina Ben Alego oraz "przebudzenia" mieszkańców krajów arabskich, w których nie rzadko rządzą dyktatorzy. W telegraficznym skrócie przypominając: 17 grudnia 2010 r. na znak protestu przez skonfiskowaniu przez policję straganu, na którym pracował podpalił się Tarek al-Tayyib Muhammad ibn Bouazizi. Jego akcja protestacyjna odbiła się echem po całym kraju. Mimo pomocy lekarskiej, 18 dni po próbie samospalenia zmarł. Jego pogrzeb zgromadził ponad 5 tys. osób i stał się marszem przeciwko złej sytuacji politycznej i gospodarczej w Tunezji. Do pierwszych zamieszek doszło w rodzinnym mieście Bouaziziego, Sidi Bu Said. Do końca roku 2010 w tym śródziemnomorskim kraju miejsce miały kilka prób samospalenia oraz niewielkich protestów wymierzonych w znienawidzonego prezydenta. Początek stycznia br. przyniósł kolejne demonstracje, głównie w stolicy, Tunisie oraz strajk generalny wielu branż m.in. adwokatury. Władze użyły wobec protestujących siły, powodując wiele ofiar śmiertelnych. Następne dni przyniosły eskalację fali demonstracji oraz zapewnienie Bena Alego, że nie będzie się ubiegać o kolejną kadencję w wyborach prezydenckich 2014 r. Przy okazji reżim zablokował dostęp do wielu serwisów społecznościowych m.in facebook.com. Przełomem okazał się 14 stycznia br. Wówczas premier Tunezji Mohamed Ghannouchi ogłosił ucieczkę Ben Alego z kraju oraz przejęcie władzy w kraju. Przeciwnicy prezydenta przez całą następną noc hucznie świętowali obalenie znienawidzonego przywódcy. Premier Ghannouchi ogłosił narodowi przy okazji stworzenie rządu jedności narodowej. Nie oznaczało to jednak końca chaosu i zamieszek. Wielu ministrów opuściło konstruowany gabinet a mieszkańcy nadal protestowali na ulicach ponieważ u władzy nadal utrzymywało się wiele urzędników poprzedniego reżimu. W Tunezji nadal obowiązuje stan wyjątkowy, choć zniesiono już godzinę policyjną. Dymisja Ben Alego nie zaprowadziła spokoju ale daje nadzieję, na reformy zarówno polityczne jak i gospodarcze w kraju.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

STUDIO EURO 2024 ODC. 6

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto