Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Argentyna. Wściekłość powodzian na władze. Niech idą do piekła!

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Wikipedia
Argentynę dotknęła największa od dziesiątków lat powódź. Niszczycielska siła żywiołu ogarnęła najmocniej dwa duże miasta: około 3-milionową stolicę kraju, Buenos Aires i okoliczny region oraz 900-tysięczne La Plata. Są ofiary śmiertelne.

Szalejący od czterech dni żywioł (od poniedziałku, 1 kwietnia do czwartku 2013), wywołany gwałtownymi opadami deszczu, spowodował śmierć tylko w rejonie stolicy, co najmniej 54 osób. W Buenos Aires, zginęło – według wstępnych danych - co najmniej 8 osób. W dwie godziny spadło na miasto 110 mm deszczu na metr kwadratowy. Była to – zdaniem burmistrza - jedna z największych tego typu katastrof żywiołu w tym mieście od ponad 100 lat. Tysiące ludzi, których mieszkania zalała wysoka woda, zostało ewakuowanych przez służby ratunkowe ze swoich domów.

Rozwścieczony tłum wszczyna awantury

Po pięciu dniach od wielkiej powodzi w Argentynie, blokady ulic i rozwścieczony tłum wita władze w zalanych rejonach. Zdaniem powodzian "politycy najpierw zbyt późno ich ostrzegli, a teraz niedostatecznie im pomagają". Bilans tragedii w wyniku żywiołu jest ogromny. Ofiar śmiertelnych tej największej od 100 lat powodzi w kraju, wzrósł do 57, ale to ciągle niepełne dane, bo 20 osób jest uznawanych za zaginione. W kraju trwa od czwartku, 4 kwietnia, żałoba narodowa, ogłoszona decyzją pani prezydent Argentyny.

W mieście La Plata, położonym 60 km na południe od Buenos Aires, w nocy z wtorku na środę, życie straciło w silnych i wysokich nurtach wody, co najmniej 35 osób. Jak podaje gubernator prowincji – na miasto wylało się z nieba, w okresie dwóch godzin, około 400 milimetrów wody na metr kwadratowy. Błyskawicznie znalazła się pod wodą prawie połowa miasta. W większości dzielnic od kilku dni nie ma prądu.

Według gubernatora, wiele osób utonęło, z powodu paniki i nieprzemyślanych form ratunkowych; próbowali się schronić w samochodach, w jednej z podmiejskich dzielnic. Obecnie priorytetem władz jest ratowanie tych ludzi, którzy schronili się na dachach domów i na drzewach – powiedział mediom gubernator.

Ulicami płyną sprzęty domowe i samochody

Najwięcej ludzi zginęło w La Placie, 49 osób. Niszcząca ulewa dotarła do miasta we wtorek wieczorem, wkrótce po tym, jak dokonała zniszczeń w Buenos Aires. Obecnie poziom wody w mieście sięga miejscami 1,5 metra. Wiele domów i mieszkań zostało zalanych i zniszczonych przez brudne wody i fekalia wydobywające się z rur kanalizacyjnych i ze studzienek ulicznych.

Ulicami obu miast spływają najróżniejsze sprzęty z mieszkań oraz samochody. Po powodzi wciąż są przerwy w dostawie prądu, nastąpiło zawalenie muru, który otaczał szkołę w Buenos Aires i utrzymuje się paraliż komunikacyjny po wtorkowych ulewnych deszczach. W jeden dzień spadło tam tyle wody, co odpowiada przewidzianym normom na cały kwiecień – podaje portal TVNmeteo.tvn24.pl - Zobacz ZDJĘCIA.

Mieszkańcy La Platy, szczególnie dzielnicy Vila Elvira, która uchodzi za ubogą, czują się opuszczeni przez władze, toteż uważają, że rząd nie pomaga im w oczekiwanym i wystarczającym stopniu. W czwartek, kiedy ich odwiedził gubernator, wyszli w buntowniczych nastrojach na ulice. Skandowali nie tylko pełne niezadowolenia i rozczarowania hasła, ale także podpalali obiekty i blokowali drogi.

W złości i żalu, mieszkańcy La Platy, wznosili wrogie okrzyki pod adresem władz. "Ewakuowali nas tylko na chwilę przed tym, jakbyśmy się utopili! Niech idą do piekła!" – czytamy w informacji Powodzianie wściekli na władze. Wołali rozżaleni i wściekli, wykrzykując pretensje skierowane wprost do gubernatora, który spotkał zrozpaczonych ludzi na swojej drodze, w podróży do miasta.

Ogromne straty, cały dorobek życia

Jak podają media, w La Placie odczuwa się wśród mieszkańców, przede wszystkim żal za utraconym dobytkiem i dorobkiem życia. "Znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji. Woda niespodziewanie zabrała nam wszystko. Jej poziom wzrastał błyskawicznie i w jednej chwili straciliśmy wszystko to, co było nasze, cały dorobek popłynął - skarżyli się poszkodowani Argentyńczycy.

"Spałam na mokrym materacu. Nie mam wody w kranie. Ani ciepłej, ani zimnej. Brakuje wody pitnej. Nie mam nic" - wtórowała kobieta. Mamy ogromne straty. "Straciliśmy wszystko, dosłownie wszystko" - wykrzyczała inna.

Argentyńska Izba Handlowa wstępnie szacuje straty spowodowane powodzią, na 530 milionów pesos, to jest 80 milionów euro, czyli około 320 mln zł. Innych szacunków strat nie ma jeszcze. Za wcześnie. Na razie trzeba ratować to, co jeszcze można. I pomagać ludziom potrzebującym pomocy. W dostawach wody do picia i żywności.

W zalanej rafinerii wybuchł pożar

Powódź doprowadziła do zalania m.in. największej rafinerii w Argentynie, należącej do firmy naftowej YFP, kontrolowanej przez hiszpańskie przedsiębiorstwo Repsol. W rafinerii wybuchł pożar, którego gaszenie zajęło wiele godzin - informuje Polskie Radio. Z powodu strat oraz uszkodzenia urządzeń i sprzętu,"rafineria wstrzymała pracę" – podała firma YFP.

Burmistrz Buenos Aires, Mauricio Macri, obciążył odpowiedzialnością za tragiczne skutki powodzi, rząd federalny państwa, który odmówił przyznania stolicy niezbędnych pieniędzy na rozbudowę podziemnych kanałów odpływowych. Podczas straszliwej ulewy deszczu, szalejące wody płynęły ulicami miasta, zalewając wysokim poziomem domy mieszkalne i niszcząc po drodze wszystko, co napotykał rwący żywioł.

Ogłoszono trzydniową żałobę narodową

Aby uczcić pamięć ofiar powodzi, władze Argentyny ogłosiły trzydniową żałobę narodową. Z wyrazami wsparcia i wezwaniem do niesienia pomocy poszkodowanym, skierował do Argentyńczyków telegram, wysłany do metropolity stolicy kraju, papież Franciszek. Papież, pochodzący z Buenos Aires, apeluje w telegramie do instytucji kościelnych, osób cywilnych i ludzi dobrej woli, aby włączyli się w różny sposób do działań na rzecz poszkodowanych.

W stolicy Argentyny, gdzie – jak mówią statystyki – od stu lat nie było tak wielkiej powodzi, jej skutki dotknęły 350 tysięcy ludzi. Powstały ogromne problemy z koordynacją pomocy, niesionej głównie wysiedlonym, co wywołało ostre niepokoje społeczne. Głodny i wzburzony tłum splądrował lokalny supermarket. Zalane i zniszczone tereny, odwiedziła prezydent kraju Cristina Kirchner. Zapowiedziała wzmocnienie lokalnych sił bezpieczeństwa i ochrony, o posiłki z innych części państwa.

Stanisław Cybruch

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Argentyna. Wściekłość powodzian na władze. Niech idą do piekła! - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto