Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Atak na polskich misjonarzy w Republice Środkowoafrykańskiej

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
CC, Autor:CIA, Źródło:from the Perry-Castañeda Library Map Collection.
Walki muzułmańskich bojówek w Republice Środkowoafrykańskiej ostatnio nasiliły się, giną chrześcijanie, a po ataku na misję polskich zakonników, MSZ wezwało ich do powrotu do kraju. O. Pączka mówi: nie mogę wrócić, jestem tu potrzebny.

Republika Środkowoafrykańska, ogarnięta konfliktem zbrojnym, stała się bardzo niebezpiecznym krajem dla obcokrajowców. Polskie MSZ wezwało tamtejszych naszych kapucynów do ewakuacji. Misjonarz Benedykt Pączka powiedział, że nie może opuścić misji, wszak zakonnicy są dla miejscowej ludności "gwarantem" ibezpieczeństwa.

Sytuacja ludności i misjonarzy jest niezwykle trudna. Wszyscy są celem szaleńczych ataków muzułmańskich bojówek. Według o. Benedykta Pączka z misji w Ngaoundaye, na północy Republiki Środkowoafrykańskiej, w sąsiedztwie z Czadem, był już silny atak miejscowej bojówki muzułmańskiego Seleka, na misję.

Dramatyczna sytuacja zakonników

Jak powiedział dziennikarzom, przez całą minioną noc, słychać było straszliwą strzelaninę. "W ostatnich 24 godzinach" zginęło, co najmniej 75 osób w wyniku walk między muzułmanami i chrześcijanami, w Republice Środkowoafrykańskiej (RŚA).

Kapucyn Benedykt Pączka z Krakowa, przebywa na misji wraz z zakonnikiem z Włoch i dwoma kolegami zakonnymi z RŚA. Towarzyszą im dzielnie, dwie polskie siostry zakonne, ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza i świecka wolontariuszka. Czterej misjonarze i siostry opiekują się m.in. niewidomymi i sierotami.

- Schroniliśmy się wszyscy w centrum kulturalnym w Ngaoundaye, około kilometra od siedziby naszej misji, ale w nocy sytuacja była dramatyczna. Włoch i miejscowi współbracia pozostali w misji, gdzie zaczęła podchodzić Seleka. Kontakt ze współbraćmi nam się urwał i nie wiedzieliśmy nawet, czy żyją. O pierwszej w nocy dotarli do nas, ale Seleka znów będzie atakować - powiedział o. Pączka, potwierdzając treść wysyłanych wcześniej SMS-ów do dziennikarzy portalu stacja7.pl.

"Ludzie potracili cały dobytek"

Przyznał, że życie zakonników jest tam od ponad dwóch tygodni zagrożone i są zmuszeni do ucieczek przed bojówką Seleka, uzbrojoną w ciężką broń. - Przez ten czas jesteśmy w zawieszeniu między misją a schronieniem. A są tu ludzie, którzy potracili bliskich, cały dobytek i domy - powiedział zakonnik Pączka.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Polski wezwało naszych obywateli do opuszczenia terytorium Republiki Środkowoafrykańskiej i zaoferowało im pomoc w ewakuacji. - Resort obrony popiera ten apel - poinformował rzecznik MON, Jacek Sońta. Jak powiedział rzecznik MSZ, Marcin Wojciechowski, resort oferuje zakonnikom ewakuację, bo obecnie jest to jedyny skuteczny sposób, żeby im pomóc.

- Ze względu na charakter ich pracy, ich powołania, dla nich jest to ostateczność - przyznał Marcin Wojciechowski. Śmierć kilkudziesięciu miejscowych osób, w zaledwie jedną minioną dobę, spowodowała skierowanie do władz polskich dramatycznego apelu polskich misjonarzy o przysłanie patrolu wojskowego w okolice ich misji w miejscowości Ngaoundaye. Jak argumentują, patrol taki jest konieczny, ponieważ przemieszczająca się tamtędy grupa muzułmańskich rebeliantów, rabuje i pali wszystko na swojej drodze oraz morduje okoliczną ludność cywilną.

Działania bojówek uderzają w chrześcijan

Walki w Republice Środkowoafrykańskiej wybuchły ostatnio ze zdwojoną siłą, po wycofaniu się muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka, ze stolicy kraju Bangi, w ubiegłym miesiącu. Jak podają miejscowe źródła, obecne działania bojówek wymierzone są głównie w społeczność chrześcijańską.

O. Benedykt Pączka, apelując o wysłanie patroli wojska w okolicę ich miejscowości, argumentuje, że chodzi o to, "aby Seleka zobaczyła, że wojsko tam jest". - Boimy się, co się tu wydarzy. Prosimy o modlitwę, o siły psychiczne dla nas, aby to przetrwać – dodał w apelu. Nie zamierza wracać do Polski – podkreślił. - Jesteśmy potrzebni tym ludziom i gwarantem dla nich, a jeśli ktoś o nas myśli, to i oni są bezpieczni. Nasze życie jest ważne, ale życie tych ludzi także. Kto ich obroni? – oświadczył zakonnik.

Ministerstwo Obrony Narodowej wyjaśnia, że w RŚA nie stacjonuje żaden polski pododdział bojowy. - Od 1 lutego polski kontyngent wojskowy, skierowany do wsparcia logistycznego operacji Sangaris wojsk francuskich w Republice Środkowoafrykańskiej, które stacjonują w bazie wojskowej w Orleanie (we Francja), osiągnął gotowość do działania. W jego skład wchodzą dwie załogi, personel naziemny i jeden samolot transportowy Hercules C-130. Polski udział w tej operacji ma charakter jedynie wspierający - podkreślił rzecznik MON, Jacek Sońta.

Stanisław Cybruch

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Atak na polskich misjonarzy w Republice Środkowoafrykańskiej - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto