Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Australijski pilot lądował z... wężem na tablicy pokładowej

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
O tym, że na łodziach, jachtach i statkach dalekomorskich grasują szczury i myszy, wiedzą ludzie z pokładu, a czasem nawet sami pasażerowie. Gniazda myszy na pokładach samolotów to także żadna nowość. Co innego wąż na... pokładowej tablicy w trakcie lotu!

Kilka dni temu media światowe podały rzadką ciekawostkę, z niemałym dreszczykiem, o wężu w samolocie australijskich linii lotniczych. Podczas lotu pilot samolotu transportowego, zauważył w kokpicie węża i struchlał na jego widok. W pewnym momencie syczący i badający języczkiem otoczenie "pasażer" bez biletu, "wśliznął" się zygzakiem na tablicę pokładową i niesamowicie wystraszył pilota.

Australijski pilot linii lotniczych Air Frontier, choć porządnie najadł się strachu, kiedy wąż będąc w kabinie położył się na tablicy pokładowej, wykazał na tyle odwagi i spokoju ducha, że zdołał bezpiecznie posadzić samolot transportowy na lotnisku, a następnie zadzwonił po pomoc.

Potem w telewizji australijskiej mówił szczerze, że ciśnienie i tętno mu "trochę podskoczyły". Przyznał też, że było to ciekawe doświadczenie. Oparte na wybujałej, podszytej grozą i dramatem, wyobraźni. "Kiedy lądowałem, to czułem jak wąż wije się wokół mojej nogi. Naprawdę się bałem" - przyznał otwarcie, jak podaje wp.pl.

Szef australijskiej linii Air Frontier pogratulował odważnemu pilotowi i podziękował za zachowanie, "wężowej" - jak można się domyślać - zimnej krwi. Według niego, pilot zdołał powiedzieć przez radio, że "na pokładzie jest wąż". Więcej nie mógł niczego dodać. Miał trudności z porozumieniem się z wieżą kontrolną w Darwin - stolicy Terytorium Północnego w Australii, gdzie musiał lądować. Miał trudności, gdyż wąż trzymał swoją zębatą głowę tuż obok guzika, który trzeba przycisnąć, aby "móc porozumiewać się z kontrolerami lotu" - wyjaśnił szef linii Air Frontier.
Gdy było już po wszystkim, po szczęśliwym lądowaniu na lotnisku w Darwin czekał na syczącego pasażera specjalista zajmujący się gadami. Niestety, mimo starań, nie mógł znaleźć węża. Szef linii Air Frontier oświadczył, że postanowiono w związku z tym wpuścić na pokład żywą mysz jako przynętę. Wówczas wąż sam wypełznie z ukrycia. Samolot zaś nie wystartuje w kolejny rejs, zanim gad nie zostanie odnaleziony i złapany.

Znajdź nas na Google+

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto