Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bałagan buduje - „Posprzątane” w Teatrze Współczesnym w Warszawie

Redakcja
Marta Lipińska, Agnieszka Suchora, Monika Kwiatkowska i Agnieszka Pilaszewska w scenie przedstawienia Posprzątane.
Marta Lipińska, Agnieszka Suchora, Monika Kwiatkowska i Agnieszka Pilaszewska w scenie przedstawienia Posprzątane. Magda Hueckel/Teatr Współczesny w Warszawie
Najnowsze przedstawienie w warszawskim Teatrze Współczesnym, czyli „Posprzątane” Sarah Ruhl, miesiąc po premierze nieodmiennie przyciąga komplety widzów. I bawiąc, nakłania do refleksji.

Nawet jeśli konkluzje wypływające ze sztuki dwukrotnej finalistki Nagrody Pulitzera nie są zbyt odkrywcze i nowatorskie, to ich ważność i aktualność jest niezaprzeczalna. Oto na początku przedstawienia „Posprzątane” poznajemy trzy kobiety, w tym dwie siostry i służącą jednej z nich. Lane jest bardzo uzdolnioną i zapracowaną lekarką, żoną równie wybitnego chirurga; Virginia, jej siostra, studiowała co prawda literaturę grecką, ale kariera naukowa nie stała się jej udziałem, więc spełnia się jako przykładna, by nie powiedzieć perfekcyjna pani domu, uwielbiająca sterylną wręcz czystość i porządek. „Jak posprzątam w domu, czuję się czysta” – wyznaje otwarcie. Pod tym względem Virginia jest kompletnym przeciwieństwem Matilde, emigrantki z Brazylii, którą osobista sytuacja zmusza do pracy w charakterze sprzątaczki u bogatego państwa doktorostwa, choć jest to czynność, której szczerze nienawidzi i na samą myśl o niej popada w depresję. Matilde (czytaj: maczildżi) tańczy sambę i stara się wymyślić dowcip doskonały, taki, po usłyszeniu którego można umrzeć, co przydarzyło się jej matce po usłyszeniu dowcipu opowiedzianego jej przez męża w rocznicę ślubu. Virginia z przyjemnością zamienia się rolami ze służącą, pewnie dlatego, by w ten sposób, sprzątając dom swojej siostry móc być z nią bliżej i na co dzień. Jest bowiem coś w przeszłości (a i w charakterze) obu sióstr, co spowodowało rozdźwięk między kobietami i położyło się cieniem na ich wzajemnych stosunkach (o co tak dokładnie poszło, tego tekst Sarah Ruhl, niewolny od mielizn dramaturgicznych, nie wyjaśnia). Kiedy mistyfikacja wychodzi na jaw, lane wykrzykuje w twarz siostrze: „Nie pozwolę, żebyś czuła się lepsza tylko dlatego, że przez cały dzień w moim zastępstwie sprzątasz brudy”. Ale robiąca karierę zawodową Lane nie dostrzega także, iż rozpada się jej związek z Charlesem, który w jednej ze swoich pacjentek chorych na raka i po mastektomii, znalazł osobę sobie przeznaczoną, dla ratowania której wyprawia się na Alaskę. Ten fakt zmusza kostyczną panią doktor do refleksji nad swoim dotychczasowym pożyciem małżeńskim, dla którego charakterystycznym elementem jest stałe mijanie się małżonków. Czy śmierć Any otworzy nowy etap w małżeństwie Lane i Charlesa? Tego ani autorka, ani twórcy spektaklu w Teatrze Współczesnym nie wypowiadają wprost. Można jedynie domniemywać, że w życiu bohaterów „Posprzątanego” nastąpi happy end, do czego niejako zobowiązuje komedia jako gatunek literacki.

Warszawski Teatr Współczesny ma wieloletnie doświadczenie, znaczone wieloma sukcesami w prezentowaniu sztuk z pogranicza komedii i farsy. Duża w tym zasługa znakomitych aktorów, którzy zawsze znajdowali się w zespole sceny przy Mokotowskiej 13 w Warszawie. Także i tym razem reżyser, Bożena Suchocka, wykorzystała potencjał aktorski Współczesnego i niezwykle trafnie dobrała obsadę przedstawienia „Posprzątane”. Agnieszka Pilaszewska w roli Lane buduje swoją postać nie tylko dialogiem i sposobem jego podawania, ale również sposobem chodzenia, siadania, wymownymi i „przytrzymanymi” spojrzeniami. Jest szorstka, sztywna, nie zachęcająca do polubienia, tym bardziej, że ludzkie chwile słabości szybko zastępuje właściwym sobie chłodem i pewnością siebie. Marta Lipińska jako Virginia jest pełna kobiecego ciepła, ale też i skrywanego wewnątrz traumy, wynikającej z niespełnienia, niedowartościowania (znakomicie wypada scena, gdy Lipińska – Virginia wyjaśnia, dlaczego nie ma dzieci), które z czasem prowadzi do buntu bohaterki. Agnieszka Suchora bardzo prostymi środkami, ale przekonująco oddaje rozdarcie między obowiązkiem a marzeniem, które jest udziałem granej przez nią Matilde. Ponadto sugestywność gry Suchory powoduje, iż publiczność śmieje się z dowcipów, które opowiada po… portugalsku. W sztuce Sarah Ruhl gra jeszcze Monika Kwiatkowska, a stosowane przez nią środki wyrazu pozwalają wierzyć, że tak jak Ana może si zachowywać człowiek w obliczu nieuchronnej śmierci. I jest jeszcze jedyny w tym przedstawieniu mężczyzna, znakomity aktorsko Leon Charewicz, który jako Charles jest rozkoszny (zwłaszcza, gdy przekonuje, że w zdradzie małżeńskiej nie ma niczego zdrożnego), uśmiechnięty, trochę fajtłapowaty, czasem nieracjonalny. Ale czyż nie tak zachowuje się mężczyzna, który po latach znalazł właściwą kobietę, a wraz z nią prawdziwą miłość i szczęście?!

Generalnie aktorstwo w tym przedstawieniu jest godne słów uznania, także za brak przeszarżowania i pójścia w stronę groteski, ku czemu tekst Ruhl dawał fragmentami przyzwolenie. Jednocześnie zachowano komediowy charakter sztuki. Natomiast z wyjałowieniem emocjonalnym bohaterów dobrze współgra scenografia autorstwa Jana Kozikowskiego, łącząca w sobie elementy szpitalnej, zimnej bieli i funkcjonalności nowobogackich apartamentów. Powiew egzotyki wnosi muzyka Macieja Makowskiego i tańce ustawione przez Jarosława Stańka.

Po wyjściu z Teatru Współczesnego warto choć przez chwilę zastanowić się, czy nie miała racji Matilde, mówiąc: „Jeśli podłoga jest brudna, to patrz na sufit. Jest zawsze czysty”, po czym zrobić totalny bałagan jak Virginia i przewartościować swoje życie, jak Lane. A wtedy będzie naprawdę… posprzątane.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto