Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Balladyna w upiornym obłędzie w elbląskim Teatrze Sewruka

Adrianna Adamek-Świechowska
Adrianna Adamek-Świechowska
Balladyna w Teatrze Dramatycznym w Elblągu
Balladyna w Teatrze Dramatycznym w Elblągu plakat
Piorunujące akordy muzyczne Jerzego Satanowskiego „roztwierają mgłę dziejów przeszłości” w spektaklu Balladyna” w reżyserii Janusza Wiśniewskiego, by upiorne widma odegrały odwieczny dramat ludzkich żądz i złudzeń.

15 listopada br. odbyła się premiera nowej inscenizacji „Balladyny”Juliusza Słowackiego w reżyserii Janusza Wiśniewskiego z muzyką Jerzego Satanowskiego w Teatrze Dramatycznym w Elblągu. Realizacja ma uczcić 38. rocznicę inauguracji artystycznej działalności elbląskiej sceny, na której wystawiono 13 listopada 1976 r. właśnie „Balladynę”. Bez wątpienia orzec można, nawet nie znając adaptacji sprzed prawie czterdziestu lat, że nowa odsłona dramatu Słowackiego otrzymała obecnie diametralnie odmienne oblicze. Odciska się na nim silnie piętno współczesnej sztuki.

Juliusz Słowacki, zapowiadając swoją Balladynę w dedykacji kierowanej do Zygmunta Krasińskiego, objawił, iż za sprawą jej piorunowego rozbłysku chce „roztworzyć mgłę dziejów przeszłości”. Postrzegał figury dramatu jako cienie „ludzi niebyłych”, które „wyszły ze mgły przedstworzenia”, ale zarazem „wulkaniczne dusze wieku naszego”. Fantastyczna legenda wysnuta w scenerii krzemienieckiej góry, wznoszącej się nad rodzinnym miasteczkiem Słowackiego, miała otrzymać posągowe rysy symbolu.

Intencje powyżej przypomniane spełniają w inscenizacyjnej adaptacji twórcy elbląskiej „Balladyny”, chociaż nadają tej wizji indywidualne, współczesne oblicze. Wywołane przez nich widma, w tym boginka Goplana ze swą świtą oraz duchy pradawnych królów i rycerzy, nie tworzą, jak chciał poeta, „lekkich, tęczowych i ariostycznych obłoków”, lecz bliższe są „czarnej, piorunowej, dantejskiej chmury”, jakiej się miały przeciwstawić jego wizje.

Niewątpliwie jednak plastyczny obraz przedstawienia odsyła w świat czasów bajecznych, co najmocniej podkreśla oprawa kostiumowa i charakteryzacja. Okazuje się, że można sobie wyobrażać świat dramatu Słowackiego analogicznie do mrocznych wizji, jakie kreują dziś twórcy współczesnej baśni – fantasy. Z jedną z nich - „Grą o tron” łączy „Balladynę” nawet zasadniczy temat walki o władzę.

„Balladyna” Słowackiego należy do szczególnych tekstów w repertuarze reżyserskim Janusza Wiśniewskiego. Od inscenizacji tego dramatu w 1979 roku rozpoczął swoją twórczą drogę w Teatrze Nowym w Poznaniu, następnie do niego wracał. Już na początku zaproponował groteskowe ujęcie balansu między powagą a komizmem. Reżyser z upodobaniem wraca także do innych dramatów Słowackiego, odnajdując w nich filozoficzny komentarz do spraw zasadniczych.

W elbląskiej „Balladynie” trudno nie dostrzec autorskiego stylu reżysera, jaki twórca zapoczątkował „Manekinami” – czyli postmodernistycznego połączenia awangardy z jarmarczną poetyką. Styl ów wywołuje wspomnienie innego spektaklu, niedawno zrealizowanego przez reżysera w Teatrze Polskim w Warszawie – „Quo vadis słowami Sienkiewicza, Eliota, Audena i innych”.

Czytaj także: „Quo vadis” - dekadencki danse macabre w Teatrze Polskim

Elbląska inscenizacja dramatu Słowackiego zdaje się być kolejną odsłoną warszawskiego „Quo vadis”, będącego kompilacją wielu tekstów, a podejmującego obecne w „Balladynie” problemy. Podobna jest nade wszystko plastyczna wizja, w jakiej główną rolę odgrywają mary ludzkie, zawieszone pomiędzy życiem i śmiercią, stale uwikłane w swoje ludzkie słabości i ograniczenia, nade wszystko udręczone swym losem czy jego wspomnieniem, niezależnie od tego, czy okaże się, czy był fortunny.

Krąży wokół tych widm wspólna figura w obu spektaklach – Śmierć, oferująca wszystkim – zarówno ofiarom, jak i zbrodniarzom ten sam los, dzierżąca faktyczną nad nimi władzę. W „Balladynie” przemyka groteskowo, spozierając chciwie w stronę widowni, jest samowolna i usatysfakcjonowana obfitym żniwem. Zdecydowanie łączy oba ujęcia teatralnego świata zobrazowanie drogi człowieka ku zagładzie. Zawiedzione nadzieje, krew, rozpaczliwa walka – wszystko prowadzi w piekielną czeluść, w jakiej zdaje się rozgrywać historia żądnej korony Balladyny.

Współtworzy katastroficzną narrację Wiśniewskiego muzyka Jerzego Satanowskiego, z którym reżyser podjął współpracę już przy swym debiucie – „Domu Bernarda Alba”. Muzyka wywołuje upiorną grozę, jaka determinuje działania wszystkich postaci, nieuchronnie prowadzi ich do klęski. Stanowi dodatkowy akcent znaczeniowy w pesymistycznej interpretacji świata, w którym zdaje się brakować Boga czy sił wyższych czuwających nad ładem moralnym świata. Poprzez dokonany wybór scen z dramatu Słowackiego można dojść do wniosku, że inscenizacja przeobraża sens literackiego pierwowzoru, zwłaszcza, że w finale nie pojawia się każący piorun. Nadprzyrodzony świat scenicznego dramatu wyjęty jest z porządku moralnego, zdominowanego przez wszechwładzę obłędnych namiętności.
W najnowszej inscenizacji „Balladyny” już na początku styl Wiśniewskiego zapowiada dodany przez twórcę wstęp, będący rodem z cyrkowej czy jarmarcznej areny. Para prostodusznych klaunów usiłuje zaprosić do obejrzenia spektaklu, który tym samym – również za sprawą scenograficznego zamysłu świetlnych ram, wyodrębniających scenę – nabiera znamion rozrywki dla mas. Nieudana zapowiedź pokracznego duetu może razić w kontekście znanej z monumentalnej powagi „Balladyny”, niemniej innowacja teatralna skłania do namysłu nad funkcją tego niejasnego zabiegu.

Jeśli przyjąć, że odsyła ona do znanego ze „Snu nocy letniej” motywu groteskowej trupy aktorskiej, rekrutującej się z ludu, to wprowadza szekspirowski chwyt, który ma poszerzyć pole interpretacji przedstawienia. Nad tą funkcją klaunów widz nie ma jednak szansy się dłużej zadumać, bo raptownie ulega odczuciom przerażenia, śledząc losy upiornych postaci, z jakimi nie chciałby się identyfikować. Kiedy już ochłonie z grozy i powróci myślą do odbiegającego kolorystyką i tonacją wstępu, uznaje go za zaproszenie do spuszczenia zasłony na świat mrocznego koszmaru i fatalizmu.

Trudno jednak przyjąć, by taka intencja powołała figury cyrkowców. Jako postacie uosabiające współczesnego człowieka, koncentrującego się na powierzonym nurcie życia, stanowią satyryczny bodziec do przyjęcia odmiennej postawy, skłonnej do głębszej refleksji nad naturą ludzką. Inscenizacja wywołuje niepokój, który może stać się impulsem do tego, zatem warto nad jej wizją pomyśleć.

"Balladyna", Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Sewruka w Elblągu; premiera 15.11.2014 r., recenzja na podstawie trzeciej próby generalnej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto