Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Batalia o być albo nie być wojsk koalicji w Iraku

Michał Hodurek
Michał Hodurek
George W. Bush.
George W. Bush. AKPA
Nawet III wojna światowa albo ogromny kryzys gospodarczy Stanów Zjednoczonych Ameryki może być efektem decyzji "za" lub "przeciw" obecności żołnierzy w Iraku.

Po raz kolejny w ciągu ostatnich lat rozgorzała debata, która szczególnie mocno obecna jest w kongresie amerykańskim. Tam, zarówno Demokraci, jak i Republikanie na czele z prezydentem G.W. Bushem szturmują się nawzajem argumentami. W odpowiedzi na ataki Republikanów, Demokraci są gotowi iść na kompromis i walczą o ograniczenie kontyngentu już od kwietnia 2008 r. Każdy ma swoje racje, obie koncepcje mają wielu zwolenników i przeciwników na całym świecie.

Nie możemy teraz opuścić Iraku
Warto zwrócić uwagę na fakt, że administracja prezydenta USA nie może sobie pozwolić na to, by po rozprawieniu się z reżimem Saddama Husajna opuścić Irakijczyków i zostawić ich - samych sobie - z raczkującą demokracją. Jeśli by do tego doszło, było by to równoznaczne z klęską całej kampanii. Dopóki Irakijczycy nie będą potrafili sami sobie zapewnić bezpieczeństwa (a na razie nie potrafią), dopóty pomoc z zewnątrz jest niezbędna.

Przede wszystkim trzeba uzmysłowić sobie, co da w perspektywie czasu wycofanie się z Iraku. Wyobraźmy sobie zatem, że z końcem tego roku żołnierze koalicji składają obozy i wyjeżdżają. Na tym poziomie chaos, który jest jeszcze obecny w tym kraju może być i najpewniej stałby się przyczyną wojny domowej między Szyitami, Sunnitami i zamieszkującymi głównie północne tereny Kurdami. Wówczas każdy zacznie upominać się o swoje: Kurdowie nawet o własne państwo a jeśli nie to, co najmniej każda z trzech podstawowych grup będzie chciała rządzić Irakiem. Rozpalony konflikt wewnątrz kraju może okazać się trudny, jeśli nie niemożliwy do ugaszenia, a wtedy będzie musiało wrócić do Iraku nie 150, ale przynajmniej 300 tys. żołnierzy.

Tak rozbity Irak stanie się łatwym kąskiem do zdobycia dla Turcji, Iranu, Syrii czy Arabii Saudyjskiej.
Konflikt pomiędzy tymi krajami o wpływy w Iraku i chęć zagarnięcia złóż ropy wróżyłby III wojnę światową, ponieważ automatycznie do sąsiadów Iraku przyłączą się ich sojusznicy, podobnie zresztą jak do Amerykanów. Byłoby o co walczyć, bo z irackich ziem pochodzi ponad 15 mln ton światowych zasobów ropy (to drugie miejsce na świecie za Arabią Saudyjską - dane podano wg. www.giph.com.pl). Niestety w wyniku działań frontowych eksport automatycznie by upadł, a to już by groziło światowym kryzysem gospodarczym. Nikt w tym momencie nie byłby w stanie zaspokoić światowego zapotrzebowanie na ropę.

Łagodniejszy scenariusz zakłada, że jeśli nie wojna to nienauczony demokracji kraj może łatwo stać się kolebką terroryzmu, a do władzy mogą dostać się ludzie pokroju Husajna.

Organizacje niosące pomoc humanitarną dla Iraku szczególną uwagę zwracają właśnie na fakt, jak ważna jest obecność żołnierzy. To w końcu najwięcej cierpią cywile, a obecność kontyngentów wojskowych jest swoistą gwarancją, że pomoc dotrze tam gdzie jest najbardziej potrzebna. Często jest też tak, że baza wojskowa jest jedynym miejscem gdzie można iść do lekarza. Gdyby żołnierzy nagle zabrakło to tysiące ludzi czeka śmierć.

Powrót do przeszłości
Były już przykłady w historii, które świadczą o tym, że pochopne wycofanie wojsk lub jego nieodpowiednie przeprowadzenie może przynieść zgubne skutki. Tak było po drugiej wojnie światowej m.in. w Algierii gdzie po przejęciu władzy z rąk francuzów zginęło ponad 40 tys. muzułmanów, którzy z nimi współpracowali. Podobnie w Indiach. Tam brytyjska administracja kolonialna stanowiła klamrę spajającą Indie w jedno państwo. Wycofanie się Anglików doprowadziło do wybuchu wielu - długo tłumionych - konfliktów religijnych, etnicznych czy terytorialnych i w efekcie podział kraju.

Druga strona medalu
Podstawowym argumentem przeciwników pozostania żołnierzy w Iraku jest kwestia pieniędzy. Ostatnie dane pokazują, że miesięczny koszt utrzymania tam wojsk USA zwiększył się w ciągu kilku lat z 4 do 12 mld dolarów. Twierdzą, że te ogromne pieniądze można by spożytkować w inny sposób (choćby na wykorzystanie alternatywnych źródeł energii, czy rozwój medycyny). Przedłużanie obecności żołnierzy pogarsza zatem sytuację finansową USA i drastycznie powiększa deficyt budżetowy. Dodatkowo wielu ludzi przeraża fakt, że praktycznie codziennie w Iraku ginie amerykański żołnierz. O tym mówi się mało, ale taka jest prawda - mówią amerykanie. Dla tysięcy amerykańskich rodzin prawda o tyle smutna, że pomimo gigantycznego ubezpieczenia (ponad 200 tys. dolarów), życia ich synów czy ojców nikt już nie wróci. Choć większości udaje się wrócić do domu, to często nie nadają się już do niczego, są wyniszczeni psychicznie i fizycznie - nie maja rąk, nóg, tracą sens życia.

A co na to Polska?
Minister obrony narodowej Aleksander Szczygło jest raczej sceptyczny wobec ewentualnego wyjścia żołnierzy z Iraku i opowiada się za tym by utrzymać nasze wojska przez następny rok. W wywiadzie udzielonym TVN24 powiedział: "Wyjście z Iraku zagroziłoby całemu regionowi".

Między młotem a kowadłem
Wbrew pozorom decyzja jaką trzeba podjąć nie jest łatwa, ponieważ każde posunięcie może wywołać skutki nie tylko dla Stanów Zjednoczonych, ale także w skali całego globu. Obojętnie co postanowią wielcy tego świata nie obejdzie się bez ofiar po którejś ze stron, a miliardy "zielonych" odpłyną z kasy budżetu USA albo na wojnę, albo w trakcie bardzo prawdopodobnego kryzysu. Co zrobić aby zminimalizować straty? Co zrobić aby wybrać mniejsze zło? Te pytania zadaje dziś świat. Czas nagli.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto