Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Beniaminek na huśtawce, czyli kryzys Widzewa Łódź

Krzysztof Baraniak
Krzysztof Baraniak
Mecz Widzew - Groclin. Fot. Krzysztof Szymczak/Dziennik Łódzki
Mecz Widzew - Groclin. Fot. Krzysztof Szymczak/Dziennik Łódzki
Jeszcze kilka tygodni temu Widzew był w stanie wygrać spotkanie silnym rywalem jakim niewątpliwie jest Lech Poznań. Teraz, w kolejnych spotkaniach, zespół zupełnie sobie w lidze nie radzi. Świadczą o tym ostatnie trzy porażki (w tym dzisiejsza z Zagłębiem Lubin). Coś "zacięło się" w drużynie?

Po obiecującym początku sezonu i zwycięstwach choćby z Groclinem Grodzisk i BOT-em Bełchatów, Widzew rozpoczął proces który możnaby określić mianem "huśtawki formy". Podopieczni trenera Michała Probierza przeplatali dobre występy z całkowitymi kompromitacjami, wielokrotnie pokazując, że samą ambicją i wolą walki w futbolu nie da się wygrywać.

Młodemu zespołowi często brakowało boiskowego doświadczenia, i nieco szczęścia aby w decydujących momentach przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Jeszcze kilka tygodni temu łodzianie potrafili wysoko ograć w Łęcznej miejscowy Górnik czy po świetnym meczu pokonać zawsze groźny Lech Poznań. Wydawało się, że młodzi zawodnicy łódzkiego klubu zaczną marsz w górę tabeli. Wszelkie oczekiwania i prognozy nie potwierdziły się jednak.

Zamiast systematycznego gromadzenia punktów, zawodnicy beniaminka doświadczyli gorzkiego smaku porażki. I to aż trzykrotnie. Początek fatalnej serii miał miejsce w pojedynku z Legią Warszawa, przegranym 0-1. O ile w tym spotkaniu Widzew nie ustępował znacznie mistrzowi Polski, to późniejszy wyjazd do Wodzisławia musiał być dla piłkarzy i kibiców wielkim zaskoczeniem.

W "białej scenerii" (jak można określić warunki panujące na murawie) łodzianie dali się łatwo ograć Odrze aż 0-3. Wysoka porażka z ligowym przeciętniakiem z pewnością nie wpłynęła korzystnie na morale drużyny. Zawodnicy próbowali jednak odnaleźć w sobie sportowego ducha i mobilizację na kolejny mecz - tym razem z silnym Zagłębiem Lubin. Mocnym atutem Widzewa miał być własny stadion i doping wiernych fanów. Podopieczni Michała Probierza chcieli (niewątpliwie) dobrze zaprezentować się w ostatnim występie przed własną publicznością podczas rundy jesiennej. Na życzeniach się jednak skończyło.

Gospodarze ponownie nie olśnili nikogo swoją grą i po kiepskiej grze przegrali 0-2. To już trzecia przegrana beniaminka z rzędu i włodarze klubu na pewno mają nad czym myśleć. Spokojnie spać nie może także sam Probierz, który chyba już zrozumiał, że młodzieńcza fantazja i zaciętość nie zawsze idą w parze z, jakże ważnymi, umiejętnościami. Wszyscy zgodnie przyznają, że w przerwie zimowej zespół trzeba zdecydowanie wzmocnić, jednak jak wiadomo nie od dziś, transfery kosztują.

Członkowie zarządu muszą za wszelką cenę zdobyć niezbędne fundusze, tak aby na wiosnę klub poprawił swój dorobek punktowy i aby pod koniec sezonu nie musiał walczyć o utrzymanie w ekstraklasie. A przecież w Łodzi ambicje są o wiele większe.

Widzewowi pozostaje jeszcze do rozegrania jeden ligowy pojedynek - z Cracovią w Krakowie. Nie trzeba dodawać chyba, że zawodnicy łódzkiego beniaminka nie będą faworytami tego spotkania. Mimo to powalczyć muszą o jakąkolwiek zdobycz punktową. Wszak chyba nikt nie chce rozstawać się z Orange Ekstraklasą na kilka miesięcy, z bagażem czterech kolejnych porażek...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto