Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bertrand Russell. Czterdzieści lat bez Kapelusznika

Katarzyna Szwed
Katarzyna Szwed
Bertrand Russell
Bertrand Russell Źródło: Wikipedia
Bertrand Russell - matematyk, który dał podstawy informatyce. Filozof, który wolał być pisarzem. Eseista za cel stawiający sobie zmianę wiedzy znawców w wiedzę dla wszystkich. Skandalista, odznaczony przez króla...

Władysław Tatarkiewicz, opisując historię filozofii, zarysował go jako myśliciela wszechstronnego, oryginalnego, niezmordowanie czynnego, zmiennego, o olbrzymiej skali zainteresowań i możliwości, od podstaw matematyki do publicystyki. Albert Einstein chwalił umiejętność przedstawiania kwestii logicznych, filozoficznych i społecznych z niespotykaną
klarownością, pewnością i bezstronnością. Przywoływał jego imię Sołżenicyn w swoim najsłynniejszym dziele, współcześnie do elegancji wypowiedzi Russella nieudolnie nawiązywał Richard Dawkins. W 1950 roku jego działalność została doceniona w sposób, który dziś traci na bezsporności uznania - przyznano Bertrandowi Russellowi nagrodę Nobla w dziedzinie literatury.

Kapelusznik

Kim był ten człowiek, nie dość filozoficzny na filozofa, nie dość literacki na pisarza, tak w tym podobny Diderota? Synem jednego z najpotężniejszych rodów Wielkiej Brytanii i wnukiem dwukrotnego premiera, co chętnie przywoływali wydawcy jego książek w Stanach Zjednoczonych. Dzieckiem radykalnych rodziców, ateistów, zwolenników rozwoju metod kontroli urodzeń i wychowania agnostycznego. Po śmierci rodziców i siostry - sierotą wychowanym przez babkę, kobietę łączącą w sobie cechy religijnie konserwatywne oraz radykalnie postępowe.

Potem samotnym młodzieńcem, nauczonym ukrywania uczuć i myśli, szukającym w matematyce ucieczki od myśli samobójczych. Genialnym matematykiem wielbiącym logikę, wnoszącym do dziedziny podstawę, na której zbudowano nowoczesną informatykę. Myślicielem na wzór oświeceniowy, wolnym, nieskrępowanym dogmatami swoich czasów. Pisarzem, popularyzatorem nauki oraz myśli w nowoczesnym duchu. W czasie wojny pacyfistą, ponoszącym pełną odpowiedzialność za głoszenie swoich przekonań (podobnie jak Thoreau, za odmowę wspierania wojny został zamknięty w więzieniu).

Dla niektórych skandalistą, trzykrotnym rozwodnikiem, wrogiem religii, moralnie nieodpowiednim dla studentów wykładowcą, pyskującym królowi starcem. Norbert Wiener poddał się mówiąc, że nie jest możliwe opisanie Russella za wyjątkiem stwierdzenia, że wygląda jak Kapelusznik.

Naukowiec nie tylko dla naukowców, filozof z przypadku

W kręgach naukowych znany jest głównie ze swoich osiągnięć w dziedzinie matematyki, ja chciałabym pisać o pracach, które miały służyć ludziom, nie ekspertom. Ścisły umysł Russella z równą swobodą poruszał się wśród matematycznych paradoksów, jak i w tematach społecznych - pisał o małżeństwie, szczęściu, wychowaniu, zajmował się filozofią.

Na tych pozornie mniej wymagających tekstach wyćwiczył pióro beletrystyczno-popularyzatorskie, zjednujące mu sympatyków wśród laików zarówno dawniej, jak i dziś. Śmiałe treści dały mu sławę, ale przede wszystkim stworzyły atmosferę ułatwiającą zapoznanie się z postulatami myśliciela. Nutka skandalu, nieprzewidywalności umożliwiła mu dotarcie do tak zwanych mas, często w innych wypadkach niezainteresowanych materią artykułu czy książki.

Względem nauk ścisłych, podobnie jak obecnie Stephen Hawking, posiadał Russell dar prostego opisu rzeczy niejasnych, skomplikowanych, ukrytych za barierą przekonania o przeznaczeniu wyłącznie dla specjalistów. Stąd wywodzą się dwa tomiki, stanowiące właściwie informatory, o wymownych tytułach ABC - teorii względności oraz atomów, umożliwiające przeciętnemu człowiekowi zrozumienie tez, nad którymi dywagowały największe uniwersyteckie umysły.

Na granicy swoich dwóch wielkich pasji stworzył "Wstęp do filozofii matematyki", szczerze przez autora podsumowany jako dziełko o minimalnym poziomie trudności, przeznaczone dla początkujących, którzy pragną zyskać podstawę do studiów na własną rękę. W przedmowie do "Wstępu" używa Russell słów, które mogłyby posłużyć jako podsumowanie jego systemu wykładania myśli - unikać dogmatyzmu w sprawach wątpliwych, nie narzucać opinii, dbać o swobodę myślenia.

W dziedzinie filozofii Tatarkiewicz uznaje go za przedstawiciela neutralizmu, nurtu opartego na analitycznym myśleniu i realizmie. Za realne uznawał Russell tylko dane zmysłowe, dzieląc je na płaszczyzny, przestrzenie przypadające poszczególnym zmysłom. Twierdził, że każdy żyje we własnej przestrzeni i z niej patrzy subiektywnie, a istnienie wspólnej, intersubiektywnej warstwy jest czystą hipotezą, konstrukcją.

Analogicznie potraktował umysł, rozkładając go na części, mnogość różnorodnych wrażeń. Negował istnienie wszechstronnej jaźni, w jej miejsce wstawiając chwilowe myśli i uczucia, łańcuch wydarzeń, w duchu monizmu sprzeciwiał się ostrości granicy między światem fizycznym i psychicznym (bazą intelektualną dla takiego poglądu było to, co w XVIII wieku wypracował David Hume).

Złośliwy chochlik

Może umknąć jego nazwisko, gdy przywołuje się cytat o patriotach, którzy zawsze mówią o umieraniu za kraj, a nigdy o zabijaniu za kraj, ale nie można pisać o Russellu i nie wspomnieć o jego słynnym czajniczku. Tak się składa, że szczególnie drażliwe, także dzisiaj, pozostają poglądy Russella na religię, z której podłoża wywodził on wiele współczesnych problemów i konfliktów.

Najsłynniejsza chyba jest ta właśnie analogia, względem której nawet Richard Dawkins, ateista fanatyczny, stracił nieco na agresji, podsumowując: urocza. Ma ona stanowić odpowiedź na postulat konieczności udowodnienia przez sceptyka nieprawdziwości tez stawianych przez systemy wierzeń. W tzw. niebiańskim czajniczku widać zarówno prostotę, jak i ogromne poczucie humoru, cechujące tego nietypowego myśliciela.

Gdybym stwierdził, że pomiędzy Ziemią a Marsem, krąży wokół Słońca po eliptycznej orbicie czajniczek z chińskiej porcelany, nikt nie mógłby udowodnić, że jest inaczej, oczywiście o ile byłbym o tyle ostrożny, by zastrzec, że czajniczek jest zbyt mały, by mogły go dostrzec nawet najpotężniejsze teleskopy. Natomiast gdybym ogłosił, że skoro moich poglądów nie da się podważyć, to odrzucanie ich stanowi wyraz nietolerancyjnych, nieracjonalnych uprzedzeń, słusznie byłbym uznany za gadającego bzdury.

Ale! Gdyby istnienie czajniczka było potwierdzone w starożytnych księgach, które w roli prawdy objawionej byłyby odczytywane co niedzielę i wtłaczane w umysły dzieci w szkole, wahanie w kwestii wiary weń byłoby uznane za oznakę ekscentryczności, natomiast sam wątpiący wylądowałby na spotkaniu z psychiatrą w czasach bardziej oświeconych, a z inkwizytorem we wcześniejszych.

Był Russell złośliwym agnostykiem, wytykającym religii powodowanie regresu, sprzeciw wobec samodzielnego myślenia, represje wobec myślących inaczej, błędy, do których nie ma się komu przyznać. Z matematyczną precyzją wychwytywał potknięcia, nieścisłości oraz sprzeczności, panujące w powszechnej doktrynie, przyjmowane bez namysłu tylko dlatego, że o ich właściwości stanowi tradycja.

Opierał się w swoim wykładzie na racjonalizmie, połączonym z erudycją oraz odwagą wystąpienia przeciwko schematom myślenia. Liczne pola sporu między usystematyzowaną wiarą a rozumem, dla którego nie istnieją zwyczajowe ograniczenia przedstawił w pracy "Religia i nauka", podsumowaną z jawną satysfakcją stwierdzeniem, że dotychczas spory na tym polu zdecydowanie wygrywała nauka.

Wyraził pogląd, że to nie religia, a nauka programowo dąży do zmniejszenia ludzkich cierpień, rozwijając się w sprawach o znaczeniu praktycznym. Wskazał na ostrożność naukowego sposobu myślenia, na metodę prób i drobnych kroczków - również nie pozbawioną wad czy konieczności poprawek, ale gotową do wolnej dyskusji na temat pozornych dogmatów. Niewątpliwie naukę do pewnego stopnia idealizował, trudno jednak odmówić mu choć częściowej racji, gdy przedstawia swoje obserwacje religii. W "Religia i ja" napisał:

Argument przeciwko prześladowaniu ludzi z powodu ich poglądów (...) powołuje się na to, że nikt z nas nie zna całej prawdy, że wolność dyskusji sprzyja odkrywaniu nowych prawd, a tłumienie dyskusji je utrudnia, i wreszcie - że w dłuższej perspektywie odkrywanie prawdy przyczynia się do wzrostu ludzkiej pomyślności, podczas gdy działania oparte na błędzie wzrost ten hamują. Nowe prawdy bywają często niezgodne z czyimiś osobistymi interesami (...)

Metoda, która się nie starzeje

Z jego pism, książek, artykułów jasno bije nadzieja na ostateczną laicyzację pola przeznaczonego dla kultury umysłowej, miejscami dźwięczy pobłażliwość wobec sposobu myślenia, uznanego za śmiesznie antropocentryczny, jednorodny i zaparty w błędnych przekonaniach. Gdy mowa o religii, trudno znaleźć u Russella tę zachwalaną przez Einsteina bezstronność, zbyt osobisty jest ton wypowiedzi, by możliwe było jej zachowanie.

Jest to jednak wyjątek pośród prac tego myśliciela. Stawiał on sobie za zadanie naukę, przemycał ją w najmniej naukowych treściach jako nauczanie raczej myślenia, niż konkretów - jak prezentować fakty, nie wyobrażenia, jak z tych faktów wyprowadzać uogólnienia systemu, prawidłowości działania. Dążył do poznania na własną rękę, i tego uczył czytelników - by na obiektywnie poznawalnym oprzeć subiektywny pogląd na ogół zjawisk.

Twierdził, że chce przedłożyć czytelnikowi do życzliwego rozważenia doktrynę, która może się wydać niesłychanie paradoksalna i wywrotowa. Według tej doktryny jest rzeczą niepożądaną wierzyć jakiemuś twierdzeniu, gdy nie ma żadnej podstawy do przypuszczenia, że jest ono prawdziwe. Sprawdzenie, dowody, doświadczenia, oto metoda kształtowania przekonań. Na tym sposobie myślenia opierał zarówno wywody naukowe, matematyczne, jak i agnostyczny pogląd na obecność Boga.

Jego złośliwości oraz powiedzonka trwają, mimo że od śmierci noblisty minęło czterdzieści lat. Widać w cytatach z Russella błyskotliwą inteligencję, świadomą swojej wartości, bo miejscami wyraźnie stawiającą się ponad maluczkich. Widać bunt przeciwko zastanej rzeczywistości społecznej, rodzinnej, religijnej, państwowej wreszcie. Widać metodę analizy wywiedzioną z nauki, którą stosował konsekwentnie do każdego aspektu życia i myśli. Widać także niepewność końcowego osądu, programowe pozostawianie marginesu błędu, nawet tam, gdzie pozornie autor był wręcz natarczywie pewny siebie.

Jak podsumował sam Russell, nigdy nie umierałby za swoje przekonania, ponieważ może się mylić. Świadomość możliwości błędu nie powstrzymywała go jednak przed działaniem z nimi zgodnym - w działaniach pacyfistycznych (na jego tezach oparła się organizacja Pugwash, Nobel 1995). Przede wszystkim jednak w przekonywaniu ludzi do samodzielnego myślenia, w popularyzacji wiedzy przeznaczonej z natury dla elit, w radości z pomniejszenia światowej masy głupoty.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto