Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bez lubelskiego lipca nie byłoby sierpnia 80. Relacje świadków - cz. 2

Katarzyna Anna Głuszak
Katarzyna Anna Głuszak
Skan oryginalnej ulotki promującej Solidarność.
Skan oryginalnej ulotki promującej Solidarność. KG
W lipcu 1980 roku strajki objęły w sumie 90 tys. osób ze 170 zakładów pracy całej Lubelszczyzny. Oto kolejne relacje tych, którzy tam byli.

Nic nie wskazywało na to, że dojdzie do ostateczności, jaką było wprowadzenie stanu wojennego. Niespodziewanie, w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku Telewizja Polska przestała nadawać program. Wówczas do dyspozycji widzów były tylko dwa kanały publiczne. Telewizja komercyjna oczywiście nie istniała, satelitarnej nie można było odbierać. Od chwili wejścia na antenę obu państwowych kanałów Telewizji Polskiej - czyli wcześnie rano, 13 grudnia - emitowano tylko i wyłącznie wystąpienie Wojciecha Jaruzelskiego. Generał informował o tym, że Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego zdecydowała o wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego.

Czytaj część pierwszą: Bez lubelskiego lipca nie byłoby sierpnia 80. Relacje świadków

Przez kilka następnych dni tylko to wystąpienie było emitowane. Później, stopniowo wracano do cyklicznych programów na antenie, jednak regularnie nadal puszczano wystąpienie generała. Wszystkie transmitowane w międzyczasie programy były poświęcone gloryfikacji polskiego wojska i panującego ustroju oraz wszelkich aspektów egzystencji w Polsce Ludowej. Zawieszono na czas nieokreślony wszystkie emisje na żywo, w tym Teatr Telewizji, albowiem większość aktorów ogłosiła sprzeciw wobec zaistniałej sytuacji. Obawiano się więc problemów, jakie mogłyby mieć miejsce, gdyby przeciwnicy wprowadzenia stanu wojennego znaleźli się na żywo przed kamerami. Nawet spikerzy występowali w wojskowych mundurach.

Stan wojenny pozostawał - przynajmniej przez jakiś czas - czymś nieprawdopodobnym dla większości obywateli.

A: To był szok. Nie do uwierzenia, że coś takiego jest możliwe. Ta agresja przeciwko własnemu społeczeństwu to była dla mnie abstrakcja. Wydawało się, że to w ogóle nie ma szans, że mimo, iż społeczeństwo było znużone, to ta władza przegra. Tak przynajmniej się wydawało w momencie wprowadzenia stanu wojennego, kiedy właśnie - nie było „Teleranka”, były wyłączone telefony, w telewizji zaraz po obudzeniu oglądaliśmy generała Jaruzelskiego, który opowiadał tak patetycznie bardzo to swoje przygotowywane przemówienie.

Mieszkała u nas moja babcia, która miała za sobą bardzo ciężkie doświadczenia. W 1939 roku mieszkali na terenach zajętych przez Rosję Sowiecką. Dziadek był wojskowym i tam był internowany. Jak Rosjanie weszli na Litwę, to go tam wzięli do niewoli. Przebywał na Półwyspie Kola.

Czytaj dalej ->Dla babci wróciły wszelkie najgorsze koszmary związane z lękami przed władzą komunistyczną. Oni mieszkali wtedy w Grodnie. Opowiadała, jak kolejne domy opróżniano z ludzi, wywożono ich w nocy. Ojciec trzymał chleb pod poduszką przez całe życie! Dawano pół godziny na zabranie najniezbędniejszych rzeczy. I ludzie znikali. Wielu już nigdy więcej się nie pojawiło.

Dla babci stan wojenny - była to powtórka z tamtych czasów. Mówiła: "Nie znasz ich, dziecko, ty nie wiesz, co oni mogą zrobić". Powtarzała cały czas: "Niebezpieczeństwo, wielkie niebezpieczeństwo".

Pamiętam, że w piekarniku spaliła gazetki, solidarnościowe ulotki i gazety podziemne, które mieliśmy. Zajęło jej to pół dnia. Starsza kobieta, schorowana, naprawdę była przerażona. Koszmary wróciły.

Stan wojenny dla niej był takim czymś przypominającym ten 17 września 1939 roku. Z różnymi tragicznymi konsekwencjami dla niej. Jej córka umarła w trakcie okupacji rosyjskiej. Dziadek, jej mąż, nigdy nie wrócił do Polski. Później szedł z Armią Andersa. Spotkali się z babcią dopiero w 1958 roku. Jak się rozstali w 39, to spotkali się w 58. Na szczęście - żywi oboje. Może to zabrzmieć dziwnie, ale wejście Niemców na te ziemie - to ich ocaliło, bo prawdopodobnie ta systematyczna wywózka Polaków z Grodna w końcu by ich objęła.

Ona naprawdę była śmiertelnie przerażona w dniu wprowadzenia stanu wojennego. Dla mnie to była pewna abstrakcja. Czas mijał i okazywało się, że strajki raczej padają.

Nie do końca akceptowałem wtedy działania Kościoła. Prymas Polski powiedział, żeby „Solidarność” złożyła broń, żeby nie walczyć. Nie do końca to wtedy widziałem, chociaż wydaje się, że nie było innego posunięcia, że inaczej prowadziłoby do eskalacji przemocy i zbrodni. Jeszcze większe ofiary, jeszcze większa emigracja, jeszcze większe straty normalnych, porządnych ludzi, którzy mogliby walczyć z tym wewnętrznym okupantem.

Czytaj dalej ->Gdyby może Kościół stanął po naszej stronie, tak jednoznacznie opowiedział się, za Solidarnością, a przeciwko tyranii Jaruzela, to prawdopodobnie jakieś by powstanie wybuchło. Kościół zajął takie stanowisko: nie walczymy. Kościół tysiąc lat przetrwał, przetrwał różne napaści – przetrwa i tą napaść.

Pamiętam też, że kościoły były pełne, wszyscy byli mocno podekscytowani i chyba trochę przerażeni. Śpiewano na przemian „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie” i „Pobłogosław, Panie”. Pamiętam, że też byli i tajniacy w kościele. Wszędzie ich było pełno, tam, gdzie ludzie się mogli gromadzić. Mieli takie charakterystyczne, beznamiętne twarze. Po oczach do dzisiaj ich rozpoznaję. Człowiek nie potrafi ukryć wzroku.

Jeśli chodzi o wyłączenie telefonów, to chyba nawet do dzisiaj nikt nie policzył,
ile było szkód i strat z tego powodu, bo nawet do pogotowia nie można było zadzwonić. U wszystkich były wszystkie powyłączane. Ta władza prowadziła zdecydowane, terrorystyczne działania.

Na początku następnego roku rozwiązano Niezależne Zrzeszenie Studentów. Zdelegalizowano „Solidarność”. Następowały kolejne podwyżki cen towarów, z których większość pozostawała poza zasięgiem przeciętnego człowieka. W lutym 1982 rozpoczęły się akcje protestacyjne w formie spacerów w czasie emisji głównego wydania „Dziennika Telewizyjnego”. Ludzie chcieli w ten sposób wyrazić swój sprzeciw wobec wszechobecnej propagandy, wobec zakłamania, powszechnej manipulacji i niezgodę na cenzurę. Takie masowe wychodzenie na ulice rozpoczęło się w Świdniku położonym pod Lublinem. To miasteczko w ogóle zapisało się w historii walki z władzą komunistyczną. Jeszcze przed ogłoszeniem stanu wojennego, w dniu 8 lipca 1980 na wydziale W-340 Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Świdniku rozpoczął się strajk.

Od tego strajku rozpoczął się Lubelski Lipiec, a potem słynny Sierpień 80.

cdn.

Do Wiadomości24 możesz dodać własny tekst, wideo lub zdjęcia. Tylko tu przeczyta Cię milion.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto