Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bicie piany - polska specjalność?

Marta Jenner
Marta Jenner
Kiedyś w trosce o losy Ojczyzny prowadziliśmy "długie nocne Polaków rozmowy". Dziś zastąpiły je niekończące się jałowe spory, coraz częściej przechodzące w karczemne kłótnie.

Od upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów do 1918 r. Polacy pozostawali pod obcym panowaniem. Po niespełna 18 latach zachłystywania się wolnością pojawili się nowi zaborcy. Czy te doświadczenia sprawiły, że rządzący w wolnej Polsce z reguły budzą w nas nieufność a nawet wrogość?

Od okupantów różni ich jednak fakt o fundamentalnym znaczeniu - nie zagarnęli władzy przemocą, tylko dostali ją w podarunku od przeważającej części obywateli (mam tu na myśli zarówno głosujących "za", jak i leniwych, którym nie chciało się wyrazić sprzeciwu). Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało...

Za każdym razem z pacholęcą naiwnością dajemy wiarę mile brzmiącym zapewnieniom, lekceważąc trzeźwe opinie ekonomistów, którzy traktują je jako fantasmagorie. Kolejne kampanie wyborcze przekształcają się w targowisko obietnic. A kiedy wybrańcy narodu usadowią się wygodnie w senackich i sejmowych ławach, obejmą ministerialne teki czy wprowadzą się do Pałacu Prezydenckiego, ze zdumieniem przyjmujemy do wiadomości, że zasada TKM wciąż pozostaje aktualna.

Niestety, kubeł zimnej wody wylany na głowy wyborców nie przynosi otrzeźwienia. Wierny elektorat zwycięzców idzie w zaparte i udaje, że nie dostrzega błędów i wypaczeń, zaś zwolennicy przegranych z lubością powtarzają " A nie mówiliśmy!" i niecierpliwie czekają, aż koło Fortuny wyniesie w górę ich ulubieńców. Zdają się przy tym zapominać, że większość z nich już kiedyś siedziała na karuzeli władzy, może tylko w wagoniku innego koloru.

Rozczarowanie jednych i bezsilność drugich prowadzą do frustracji, której towarzyszą gniew i agresja. W czasach rozbiorów, hitlerowskiej czy sowieckiej okupacji te uczucia znalazłyby ujście w walce o suwerenność, jednocząc naród przeciwko wspólnemu wrogowi. Dziś "wróg" jest żmiją wyhodowaną na własnym łonie, karmiąca się naszą łatwowiernością i podatnością na manipulację. Najwyraźniej wstydzimy się do tego przyznać, bo zamiast wspólnie zrobić porządek na politycznej scenie, usuwając z niej wszystkich skompromitowanych aktorów, bez względu na ich aktualną przynależność partyjną, zwracamy się przeciwko sobie nawzajem. Toczymy z zacietrzewieniem czcze dyskusje, przenosząc negatywne emocje na "głosującego inaczej" sąsiada, kolegę z pracy, nieznajomego internautę. Divide et impera?

Społeczeństwo obywatelskie wciąż pozostaje w sferze westchnień i pobożnych życzeń. Nie wykorzystujemy nawet tych nielicznych narzędzi demokracji bezpośredniej, w jakie wyposażyła nas Konstytucja (referendum, obywatelska inicjatywa ustawodawcza). Nie zabiegamy o kolejne, wychodząc z założenia, że "to i tak nic nie da". Machamy bezsilnie ręka, choć nie brakuje nam sił, czasu ani inwencji, by obrzucić obelgami "nieprawomyślnego" interlokutora.

A gdyby tak energię wkładaną w "bicie piany" wykorzystać bardziej racjonalnie? Zamiast wyzywać się od PiSuarów, Platfusów i postkomuchów, wspólnie patrzeć na ręce miłościwie nam panującym na wszystkich szczeblach władzy i rozliczać niespełnione obiecanki? Nie tylko w związku dwojga ludzi nie warto dawać kolejnej szansy toksycznemu partnerowi...

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto