Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Biesłan – druga rocznica niewyjaśnionej zbrodni

Oliwia Piotrowska
Oliwia Piotrowska
Dwa lata temu w szkole w Biesłanie w Północnej Oseti rozpoczął się dwudniowy dramat zakładników, zakończony masakrą, której dramatyczny rozmiar przykuł uwagę całego świata. Szczegóły tych wydarzeń wciąż pozostają tajemnicą.

[plik 0 lewa]Przebieg dramatu

1 września o 9:30 szkoła w Biesłanie została zajęta przez grupę bojowników Szamila Basajewa, przywódcę rebeliantów czeczeńskich. Podczas samego szturmu zginęło kilkadziesiąt osób. Rosyjskie władze poprosiły o wsparcie Radę Bezpieczeństwa ONZ, która zażądała natychmiastowego uwolnienia zakładników. Dwa dni trwały negocjacje z terrorystami. Początkowo wydawało się, że istnieje szansa na pokojowe zakończenie dramatu - 2 września terroryści wypuścili ze szkoły kilkadziesiąt osób, a 3 września pozwolili na usunięcie ciał ze szkoły. Jednak po południu 3 września, w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach, rozpoczął się szturm rosyjskich sił specjalnych, w wyniku którego zginęło 339 osób, w tym 156 dzieci, około dwustu osób uznano za zaginione, a ok. 700 zostało rannych.

[plik 0 lewa]Cały świat - a w szczególności rodziny zabitych w masakrze - próbują dociec prawdy na temat dramatu. Od dwóch lat wciąż pojawiają się nowe wątki w tej tragicznej sprawie. Początkowo uznano, że podczas próby wejścia po ciała zabitych, zgodnie z wynegocjowanymi warunkami, napastnicy otworzyli ogień. Pojawiały się także głosy, że to zrozpaczeni ojcowie uwięzionych dzieci rozpoczęli ostrzał budynku z karabinów maszynowych. Inna wersja mówi, że po przypadkowej detonacji w sali gimnastycznej ojcowie rozpoczęli ostrzał, w wyniku którego nastąpiła dezorganizacja rosyjskich sił specjalnych i przystąpienie do krwawego szturmu na szkołę.

Szamil Basajew oskarżył jednak stronę rosyjską o kłamstwo - według niego, to rosyjskie siły specjalne podszywając się pod umówionych ratowników rozpoczęły szturm na szkołę. Akcja z wykorzystaniem śmigłowców, czołgu, broni maszynowej, rosyjskiej armii i uzbrojonych cywili trwała do późnego wieczora. Część napastników schroniła się w sąsiednim budynku, nie wiadomo jednak, czy mieli ze sobą zakładników - ostatecznie budynek został bowiem zniszczony przez miotacze ognia i czołgi.

7 września 135 tys. osób wzięło udział w demonstracji przeciwko terroryzmowi na Placu Czerwonym w Rosji. Część obserwatorów zauważa, że demonstracja miała charakter poparcia dla Putina, ponieważ wyselekcjonowani uczestnicy byli dowożeni pod Kreml przez autobusy, a hasła na sztandarach były cenzurowane.

Echa międzynarodowe

Większość międzynarodowych obserwatorów jest zgodna, że tragiczny finał wydarzeń w Biesłanie był po części spowodowany niekompetencją rosyjskich władz. Zdaniem wojskowych ekspertów, w czasie akcji popełniono szereg błędów strategicznych, za które życiem zapłacili zakładnicy - między innymi nie odizolowano należycie miejsca akcji, dopuszczając cywili do bezpośredniego otoczenia szkoły. Nie postawiono w pogotowiu służb medycznych w Biesłanie, a kampania dezinformacyjna nie sprzyjała koordynacji akcji lekarzy i pielęgniarek (między innymi zabroniono im opuszczać szpital i kontaktować się ze światem zewnętrznym). Rosyjskie służby specjalne uniemożliwiły także pracę części krytycznych wobec rządu reporterów i obserwatorów, nie dopuszczając ich do Biesłanu.

Prezydent Putin wykorzystał tragedię dla zwiększenia swojej władzy, podobnie jak miało to miejsce po dramatycznych wydarzeniach w teatrze na Dubrowce.

Nowe głosy

W ubiegłym tygodniu do zabierających głos w sprawie tragedii ekspertów dołączył profesor Jurij Sawieljew, ekspert od pożarów i wybuchów, członek parlamentarnej komisji śledczej zajmującej się Biesłanem. Jego zdaniem, szturm rozpoczął się od ataku sił specjalnych, a słyszane wewnątrz budynku dwa pierwsze wybuchy były spowodowane odpalonym przez armię miotaczem ognia i wrzuconym do środka granatem - bomby terrorystów wybuchły później.
Sawieljew mówi także, że po rozpoczęciu ostrzału terroryści przenieśli większość dzieci do szkolnej stołówki, którą z bliskiej odległości ostrzelał rosyjski czołg...

"Nigdy nie zapomnimy i nie wybaczymy tym, którzy nie wywiązali się ze
swojego zawodowego, ludzkiego i męskiego obowiązku wobec bezbronnych
dzieci, kobiet i starców" - napisały Matki Biesłanu, organizacja walcząca o wyjaśnienie okoliczności wydarzeń. Rodziny zabitych i cały świat czekają cierpliwie na prawdę o tragedii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto