Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bilans świętowania Dnia Niepodległości w stolicy

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Tegoroczne obchody Święta Niepodległości w Warszawie nie dały nam oczekiwanej satysfakcji ani tym bardziej chluby. Wyniki i efekty świętowania były smutne i przygnębiające. Przyniosły kolejny raz wstyd i hańbę warszawiakom, Polsce i Polakom

Żaden naród w Europie i na świecie, nie może porównać się z nami w tak haniebnych, jak pokazaliśmy się w niedzielę, warunkach piekła na ulicach. Marsz Niepodległości, nazwany tak dla zmyłki i kpiny jego organizatorów, wkrótce po wyruszeniu w trasę grup skrajnie prawicowych z okolic ronda Dmowskiego, stał się areną walk ulicznych, z udziałem kamieni, koszy na śmieci, butelek i ognia.

Gdyby nie przemarsz około 10 tysięcy wesołych, uśmiechniętych twarzy i na luzie idących uczestników prezydenckiego marszu "Razem dla Niepodległej" - to dla warszawiaków i obywateli całego kraju, nie mielibyśmy w telewizji ani kronikach filmowych niemal żadnego miłego obrazu w tego pięknego, choćby ze względu na pogodę, świątecznego dnia.

Zadziwiać i zastanawiać może niejednego z nas, że w marszu "Razem dla Niepodległej", obok prezydenta Bronisława Komorowskiego i jego ministrów, szli ramię w ramię: były szef LPR Roman Giertych i były członek PiS, eurodeputowany Michał Kamiński. Ten drugi podobno coraz bardziej politycznie dryfuje w kierunku PO, a pierwszy – jako były wicepremier w rządzie PiS, teraz wzięty m.in. przez elity władzy adwokat – po cichu marzy i dryfuje w kierunku ponownej roli polityka.

Mecenas Roman Giertych, nie tylko szedł razem z prezydentem Komorowskim, ale też składał wraz z nim kwiaty u stóp płyty pomnika Romana Dmowskiego. Prezydentowi i mecenasowi towarzyszyli m.in. europoseł Michał Kamiński i senator Jan Filip Libicki ze swoim ojcem. Dla zachowania prawdziwej różnorodności, prezydent zgromadził wokół siebie egzotyczne towarzystwo polityczne, m.in.: europosła Wojciecha Olejniczaka z SLD i
ekskomunistów - Tomasza Nałęcza (doradcę) oraz prawnika Ryszarda Kalisza.

Bez wątpienia - układ osób w towarzystwie prezydenta RP, we wspólnym marszu "Razem dla Niepodległej", złożony z różnych barw politycznych, z wyjątkiem PiS, wszak ta opozycja miała swoje święto z dala od władz, tym bardziej od prezydenta Komorowskiego - to dobry znak na dziś i przyszłość. To wzór do naśladowania innym, niech się uczą nowoczesnego widzenia odmienności politycznych, które mimo sporów ideologicznych, powinny łączyć cechy podobnego patrzenia na Polskę.

Dziwić jednak może postać mecenasa Giertycha w tym, bądź co bądź pokojowym, spokojnym, miłym z wyglądu, postawy i uśmiechów uczestników - pięknym i budującym na przyszłość marszu prezydenckim. Bo przecież niewiele dalej i niewiele później, po wyjściu sprzed ronda Dmowskiego na ul. Marszałkowską, dzieci politycznej troski Romana Giertycha sprzed 23 lat, Młodzieży Wszechpolskiej (MW) - brały udział w aktywnej zadymie ulicznej, w walce z petardami, butelkami i kamieniami z policją.

Dzisiaj Roman Giertych nie przyznaje się do swojej dawniejszej młodzieży, a Młodzież Wszechpolska, działająca w Polsce od 2 grudnia 1989 r. jako organizacja o podłożu nacjonalistycznym, deklaruje w dokumentach programowych wychowywanie młodych w duchu katolickim i narodowym, określając swego ojca chrzestnego zdrajcą.

Jej ideowa deklaracja z 1989 roku odwołuje się do kanonu zasad przedwojennej organizacji akademickiej, której słowa mówiły o Jedynej, Prawdziwej, Świętej Wierze Katolickiej, a nadto wypowiedzeniu wojny doktrynom, które głoszą samowolę, liberalizm, tolerancjonizm i relatywizm, a jednocześnie dążeniu do zbudowania katolickiego państwa polskiego narodu.

Wpierw organizację tę kojarzono z młodzieżowym zapleczem Ligi Polskich Rodzin (LPR). Faktycznie wspierała ją LPR. W 2005 roku, podczas wyborów do parlamentu, przewodniczący partii, członkami Młodzieży Wszechpolskiej, zastępował działaczy LPR na listach wyborczych do Sejmu. W rok później – po doniesieniach prasowych o imprezie neonazistów, z udziałem członków MW - szef LPR Roman Giertych ogłosił zerwanie kontaktów i związków z Młodzieżą Wszechpolską. Niezależna i samodzielna Młodzież Wszechpolska liczy obecnie około 3 tys. członków.

Bliźniaczą jej organizacją jest młodzieżowy Obóz Narodowo-Radykalny (ONR), który czerpie wzorce z politycznych idei narodowo-radykalnych, nacjonalistycznych i antysemickich z 1934 roku, młodych działaczy Obozu Wielkiej Polski, organizacji rozwiązanej przez sanacyjne władze państwa, po 3 miesiącach jej działalności. Potem Obóz Narodowo-Radykalny (ONR), działał nielegalnie, aż w 1935 r. uległ rozpadowi na dwie różne organizacje. Dyscyplina i militaryzm oraz mobilność organizacyjna ONR przyciągała uwagę i zbliżała ludzi młodych do nowo powstałej radykalnej formacji politycznej. I tak to wygląda również dzisiaj.

Niedzielny Marsz Niepodległości, pod hasłami "Odzyskajmy Polskę", podkreślony i zakłócony wybuchami petard i ogniem płonących śmietników na ulicach stolicy, przez uczestników przemarszu Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR), miał swoje określone oblicze, dzięki dokładnie opracowanym wcześniej scenariuszom działania.

Ujawniły je niedzielne słowa szefa MW, Roberta Winnickiego, na temat potrzeby obalenia obecnej Rzeczpospolitej. Lider Młodzieży Wszechpolskiej, zapowiedział potrzebę tworzenia "olbrzymiego ruchu społecznego", opartego na wzorach związku "Solidarność" - "Ruchu Narodowego", a to oznacza "zorganizowanie narodu i obalenie republiki Okrągłego Stołu".

Krzysztof Gawkowski, sekretarz generalny SLD ocenił, że jest to sytuacja "groźna dla Rzeczypospolitej". Jego zdaniem, jeżeli obecnie środowiska prawicowe dają przyzwolenie na to, żeby w Polsce "budował się Ruch Narodowy" (...), to trudno "to ubrać w odpowiednie słowa, bo podobne bojówki ruchu faszystowskiego na początku XX wieku, za przyzwoleniem Hitlera, dały początek III Rzeszy".

Sekretarz Gawkowski, na poniedziałkowym briefingu w Sejmie, powiedział do dziennikarzy z oburzeniem, że to, co się odbyło w niedzielę na ulicach stolicy, jest wielkim szwindlem i szachrajstwem, "nie tylko na miarę stolicy, ale całego państwa". Pozwolenie - jego zdaniem - na Marsz Niepodległości, który – jak to określił - "w sposób jawny i czytelny promował na ulicach Warszawy faszyzm, to (…) skandal".

Sekretarz generalny Krzysztof Gawkowski ogłosił, że w najbliższym czasie SLD zwróci się do wszystkich sił politycznych w kraju o to, aby wniosek Sojuszu Lewicy Demokratycznej w sprawie delegalizacji ONR i MW, został poparty i uzupełniony o "kolejne, różne informacje (…), a propos łamania konstytucji, łamania prawa, a przede wszystkim promocji faszyzmu w Polsce".

Członkowie i zwolennicy organizacji społecznych i młodzieżowych biorący udział w Marszu Niepodległości, pod nazwą "Odzyskajmy Polskę", organizowanego m.in. przez Młodzież Wszechpolską i Obóz Narodowo-Radykalny oraz "Gazetę Polską", gromadzili się na zbiórce, w okolicach ronda Dmowskiego, w Warszawie, a wkrótce po wyruszeniu na trasę przemarszu uruchomili spiralę nienawiści i ostrej walki ulicznej z policją. W sytuacji zagrożenia policja użyła broni gładkolufowej i gazu pieprzowego.

Dzień Niepodległości w stolicy można ująć w liczbach: 11 pochodów i innych wersji świętowania, 22 rannych policjantów, z czego trzech leży w szpitalach, 8 zniszczonych radiowozów i blisko 200 osób odprowadzonych na komisariaty. Na 50 tys. złotych oszacowały władze Warszawy koszty związane z przemarszami, w tym burdami, zniszczeniami miejskiej infrastruktury i sprzątaniem ulic – podaje serwis http://spoleczenstwo.newsweek.pl/krotki-bilans-11-listopada,98336,1,1.html.

Tak naszą niepodległość manifestowała w niedzielę stolica, w tym szczególnie dwie organizacje skrajnie prawicowe. Rzecznik stołecznego ratusza zapowiedział, że będą podjęte próby odzyskania pieniędzy od organizatora Marszu Niepodległości.

Były również spokojne, pokojowe obchody: XXIV Bieg Niepodległości, na trasie 10 km z udziałem 7,8 tys. uczestników i prezydencki marsz "Razem dla Niepodległej", na trasie ok. 4 km, 10-tysięczna grupa piechurów. Defilowały oddziały wojska polskiego oraz różne grupy rekonstrukcyjne historycznych wydarzeń.

Po wybuchowych wydarzeniach ulicznej zadymy na Marszałkowskiej, PiS żąda od policji wyjaśnień na nadzwyczajnym posiedzeniu komisji spraw wewnętrznych w sprawie 11 listopada. Za to, co się stało i za sprowokowanie bójek ulicznych, organizatorzy Marszu Niepodległości oskarżają... policję. Na przykład były poseł PiS Artur Zawisza stwierdził, że chuliganami w białych kominiarkach, którzy wywołali burdy, "byli zamaskowani funkcjonariusze".
Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto