Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Bitwa pięciu armii” wisienką na torcie trylogii „Hobbit”

Magdalena Kutynia
Magdalena Kutynia
FilmWeb
Zapraszam na recenzje do filmu: "Hobbit: Bitwa pięciu armii".

No i doczekaliśmy wreszcie finalnej, upragnionej, trzeciej części „Hobbita”, która weszła przed niespełna dwoma tygodniami na ekrany polskich kin. „Hobbit: Bitwa pięciu armii” jest filmem zamykającym filmową trylogię o podróży trzynastu krasnoludów i jednego hobbita do Ereboru. Przygoda czternastu śmiałków rozpoczęła się w pierwszej części sagi: „Hobbit: Niezwykła podróż” a, kontynuowana była w części drugiej: „Hobbit: Pustkowie Smauga”. W części trzeciej, najnowszej: „Hobbit: Bitwa pięciu armii” dobiega ostatecznie końca.
W tym momencie koniecznie trzeba przypomnieć, że trylogia „Hobbit” realizowana jest przez tą samą ekipę filmową, która kilka lat temu realizowała trylogię „Władca pierścieni”. Między tymi dwoma seriami filmów istnieje sporo podobieństwa, ale można dostrzec też kilka różnic. To co łączy oba trzyczęściowe dzieła to zew przygody, długa i efektowna podróż oraz genialne wykorzystanie potencjału świata wykreowanego przez Tolkiena. Miłośnicy fantastyki baśniowej również na tym filmie przeżyją prawdziwą ucztę!

Dla ścisłości – reżyserem „Hobbita: Bitwy pięciu armi” jest Peter Jackson. Scenariusz powstał na motywach powieści J.R.R Tolkiena: „Hobbit, czyli tam i z powrotem”, a napisali go Guillermo del Toro, Frank Walsh, Philippa Bovens oraz Peter Jackson. Muzykę do filmu skomponował Howard Shore, natomiast autorem zdjęć jest Andrew Lesnie.

W filmie zagrali: Martin Freeman (Bilbo Baggins), Ian McKellen (Gandalf Szary), Richard Armitage (Thorin Dębowa Tęcza), Ken Stott (Krasnolud Balin), Graham McTavish (Krasnolud Dwalin), William Kircher (Krasnolud Bifur), James Nesbitt (Krasnolud Bofur), Stephen Hunter (Krasnolud Bombur), Orlando Bloom (Elf Legolas), Evangeline Lilly (Elfica Tauriel), Lee Pace (Król Elfów Thranduil).

Warto dodać, że Hobbit – powieść fantastyczno przygodowa autorstwa Tolkiena, stanowi wstęp do słynnego „Władcy pierścieni”. Akcja tej książki toczy się na sześćdziesiąt lat przed wydarzeniami znanymi z najsłynniejszej trylogii. Co ciekawe, „Władca pierścieni” rzeczywiście napisany został w formie trzyczęściowej, jako bardzo długa powieść i w ten sam sposób został zekranizowany. Natomiast powieść „Hobbit” to niedługa, jednoczęściowa książka. Fakt, że twórcy filmowi rozbili dzieło Tolkiena na trzy długie części filmu i w sumie ośmiogodzinny seans jest ich własną inwencją. Wiąże się to jednak z tym, że niektóre wątki zostały przez scenarzystów i reżysera nieco rozbudowane i mocno wydłużone, a inne epizody były wprost przez nich stworzone i dodane. W żaden sposób nie pogarsza to jednak odbioru filmu. Wręcz przeciwnie, „Bitwę pięciu armii” ogląda się bardzo przyjemnie. Jest to opowieść pełna niezwykłych wydarzeń i magicznych postaci, przedstawiająca odwieczną walkę dobra ze złem.

Część ostatnia większości trylogii stanowiących integralną całość ma to do siebie, że jest najmniej intrygująca. Wszystkie zapierające dech w piersiach sceny dzieją się zwykle w trakcie dwóch pierwszych części, wszelkie niespodziewane zdarzenia rozgrywają się najczęściej w toku akcji, większość zaskakujących wątków spotkać można w środku filmu. Część trzecia bywa zazwyczaj uwieńczeniem wszystkich minionych zdarzeń i stanowi szczęśliwy finał. Pozbawiona jest nieprzewidzianej akcji i nie dostarcza tylu wrażeń. Ma to naturalnie też swe zalety – część trzecia stanowi zwykle długo wyczekiwany HAPPY END. Nie mniej jednak po ostatniej części nie spodziewamy się już większych emocji i nieprzewidzianych zwrotów akcji. Twórcy filmowi muszą zadać sobie nie mało trudu by uczynić z ostatniej części trylogii film ekscytujący. Ekipie Petera Jacksona udało się tego dokonać! Końcówka wędrówki wcale nie przebiega tak gładko jak można było sądzić, a samo dotarcie na miejsce przeznaczenia nie oznacza jeszcze końca problemów. Scenariusz do „Bitwy pięciu armii” jest bardzo ciekawy i obfituje w masę interesujących wątków. Nie ma mowy o nudzie, ani braku wrażeń na seansie ostatniej części tej trylogii.

Czym charakteryzować się będzie trzecia część „Hobbita”? W tym odcinku przygód Bilbo Baginsa armie elfów, orków, ludzi i krasnoludów spotkają się u podnóży Samotnej Góry by stoczyć krwawa bitwę. Twórcy filmu odsłonią bezlitośnie słabości charakteru poszczególnych bohaterów i cechy mentalności poszczególnych gatunków stworzeń. Dużo w tej części mowy będzie o orkach. Istoty te jawić się będą jako wrogowie wszystkich innych żyjących ras.

Ileż trzeba mieć wyobraźni by wymyślić i stworzyć tyle różnych, przedziwnych stworów? Takie pytanie zadawałam sobie w czasie seansu. I jest to pytanie retoryczne nie tylko pod adresem autora powieści, który rzeczywiście wykreował całą masę rozmaitych ras stworzeń, ale także pod adresem twórców filmowych, którzy drogą charakteryzacji i komputerowej obróbki unaocznili nam przedstawicieli poszczególnych gatunków. „Hobbit” to wspaniale zrobiony film. Każdy element jest tu dopracowany – każde stworzenie ma swój charakter, każde miejsce ma swój klimat, każdy krajobraz ma swój urok. W tym miejscu należałoby pogratulować operatorowi – Andrew Lasnie za genialne zdjęcia, a także ekipie od kostiumów, charakteryzacji i efektów technicznych za wspięcie się na wyżyny kreacyjnych możliwości.

Sposób w jaki twórcy zrealizowali sceny walk, widoki toczonej wojny i krajobraz płonącego miasta budzić musi zachwyt i podziw. Bezdyskusyjnie ekipa Jacksona należy do najbardziej profesjonalnej i mistrzowskiej w światowym kinie fantasy. Można lubić bądź nie lubić takie filmy, ale nikt o zdrowych zmysłach nie odmówi „Hobbitowi” najwyższej jakości wykonania, no i również samego zagrania. Obsada aktorska – stara, ale jara – po raz wtóry udowadnia, że jest najlepsza na rynku „w te klocki”. Film zrobiony jest po prostu genialnie, dopracowany w najmniejszych szczegółach, wykonany na najwyższym hollywoodzkim poziomie.

To co najbardziej lubię w „Hobbicie” to fakt, iż mimo, że jest to film fantasy, nie jest przeznaczony jedynie dla maniaków Science Fiction. Owszem, wielbiciele fantastyki otrzymują tu od twórców to co lubią najbardziej, ale „Hobbit” to też kino familijne, które z przyjemnością obejrzeć może każdy. Fani S-F mają tu swoje efekty specjalne, a pozostali widzowie po prostu ciekawą, emocjonującą, ale i radosną opowieść. Ja osobiście wielbicielką Science Fiction nigdy nie byłam, a „Hobbita” (wszystkie trzy części) obejrzałam z nieukrywanym zachwytem. Filmy Petera Jacksona pozwalają na chwilę oderwać się od rzeczywistości i uciec do krainy baśni i fantazji. Myślę, że każdy kinoman powinien czasem czemuś takiemu się poddać.

Czy na „Bitwie pięciu armii” ciąży klątwa mało ekscytującej, nie budzącej większych emocji, nie niosącej za sobą żadnych niespodzianek trzeciej, ostatniej części? Moim zdaniem - jeśli nawet tak, to w bardzo niewielkim stopniu. Do końca nie da się tego uniknąć. Wędrówka trwa i trwa, walki toczą się i toczą… trzeba kiedyś to skończyć i nagrodzić trudną misję powodzeniem. Twórcy czynią jednak wiele by uniknąć nudnego końca, by odróżnić trochę ostatnią część od dwóch pierwszych. I udaje im się to! Misja nie do końca skończy się powodzeniem… happy end niezupełnie wyglądać będzie tak jak sobie życzyliśmy, a nieprzewidzianych zachowań, zdarzeń i sytuacji nie zabraknie…

Czy muszę polecać ten film by zachęcić większość z Państwa do ustawienia się w kolejce do biletowej kasy? Nie sądzę. Większość z nas pójdzie do kina przyciągnięta chęcią obejrzenia wielkiego widowiska i poruszającej baśni. Jeśli jednak ktoś z Państwa potrzebuje jeszcze słowa zachęty, to serdecznie „Hobbita: Bitwę pięciu armii” polecam!

Magdalena Kutynia

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto