Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bo gdybym się kiedyś urodzić miał znów...

Tomasz Osuch
Tomasz Osuch
Lwów - widok z wieży ratuszowej.
Lwów - widok z wieży ratuszowej. Jan Mehlich
Czy polskie wojsko powinno wkroczyć na Zachodnią Ukrainę? Czy powinniśmy odzyskać Kresy Wschodnie? Tak - w imię historycznej prawdy. Tak - z uwagi na międzynarodowe prawo. Tak - dla ochrony polskiej ludności.

Tytuł niniejszego artykułu, nawiązujący do piosenki z filmu "Włóczęgi" z 1939 roku, może nieco wprowadzać w błąd. Nie sentymenty bowiem, czy zwykłe chciejstwo, ale zimna kalkulacja obecnej sytuacji politycznej zmuszają do zastanowienia się nad przyszłością Kresów Wschodnich.

Ostatnie wydarzenia w Rosji i na Ukrainie spowodowały, że w wielu z nas obudziła się cicha nadzieja nad odzyskanie ziem leżących na wschód od Bugu. Ziem obecnie znajdujących się pod administracją ukraińską, które Rzeczpospolita Polska utraciła w wyniku niesprawiedliwych i haniebnych rozstrzygnięć jałtańskich.

Ktoś może powiedzieć, że podnoszenie dziś kwestii utraconych Kresów to nic innego jak polityczna hucpa, czy przynajmniej wyraz bezmyślności. Nic bardziej mylnego. Właśnie rosyjskie działania wobec Ukrainy oraz postawa samych Ukraińców skłaniają do pochylenia się nad tym zagadnieniem i do zadania sobie pytania: czy Kresy Wschodnie powinny wrócić na łono Macierzy?

Gdyby wziąć pod uwagę zdanie Polaków na ten temat, odpowiedź na powyższe pytanie byłaby oczywista. Według badania opinii publicznej przeprowadzonego w 2007 przez Instytut Pentor, ponad połowa obywateli RP uważa Kresy Wschodnie za ziemie polskie. Jednak argumentów przemawiających za powrotem Lwowa i innych polskich miast i miejscowości znajdujących się na terytorium dzisiejszej Ukrainy znaleźć można więcej.

Pierwszym i zarazem najbardziej oczywistym jest argument historyczno-etniczny. Tereny, które potocznie nazywamy dziś Kresami Wschodnimi znajdowały się w granicach Królestwa Polskiego już w XVI wieku i pozostawały w tychże do czasu rozbiorów, by powrócić do Macierzy po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku i wojnach granicznych, zakończonych zwycięstwem oręża polskiego.

Według różnych źródeł, tzw. "ziemie zabrane" zamieszkiwane były jeszcze na początku XX wieku przez ok. 6 mln Polaków, co stanowiło blikso jedną czwartą całej ich populacji. Wierząc danym przedstawionym przez Rafała Wnuka w książce "Za pierwszego Sowieta. Polska konspiracja na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej", tereny na wschód od niesławnej linii Curzona zdominowane były przez ludność polską (43 proc.). Inne narodowości pozostawały pod tym względem daleko w tyle za Polakami.
Także kwestie prawne pozostawiają pole do manewru, jeśli chodzi o polskie roszczenia wobec utraconych po II wojnie światowej terenów. Decyzje w sprawie zmian granic Polski, podjęte bez zgody Rządu RP na uchodźstwie przez Wielką Brytanię, Związek Radziecki i Stany Zjednoczone, były bowiem niczym innym, jak pogwałceniem zapisów Karty Atlantyckiej oraz polsko-brytyjskiej umowy sojuszniczej.

Nie tylko jednak argumenty historyczne stanowią racjonalną przesłankę do ponownej inkorporacji ziem wschodnich do państwa polskiego. Także w najnowszych wydarzeniach za naszą wschodnią granicą dostrzec można bowiem racje przemawiające za powrotem Kresów do Rzeczypospolitej.

Rosyjska agresja na Krymie oraz groźba dalszej eskalacji konfliktu, w tym przede wszystkim podnoszona przez media i analityków wojskowych możliwość marszu wojsk Federacji Rosyjskiej aż po granice z Mołdawią, stawiają pod znakiem zapytania bezpieczeństwo ludności polskiej na Ukrainie. Obowiązkiem państwa polskiego powinno być zapewnienie odpowiedniej ochrony naszym ziomkom, zamieszkującym wschodnią Ukrainę. Nie tylko zresztą rosyjskie działania militarne stanowić powinny światło ostrzegwacze dla władz w Warszawie. Także wewnętrzna sytuacja na Ukrainie oraz fakt przejęcia władzy nad nią przez nacjonalistyczne, często wręcz faszystowskie ugrupowania, stwarza uzasadnione podstawy do zakwestonowania bezpieczeństwa naszych rodaków zza wschodniej granicy.

Wreszcie argument najważniejszy: czy naród, który bez walki oddaje część swojego terytorium, który nie broni się przed zbrojną agresją i który nawet nie próbuje stawiać czynnego oporu wobec najeźdźcy, zasługuje na własną państwowość? Nie. Fakt, biedna i do pewnego stopnia osamotniona Ukraina została bardzo upokorzona. Stało się tak jednak poniekąd na jej własne życzenie. Defetystyczna postawa armii ukraińskiej, której żołnierze dla wyższego żołdu przechodzą na stronę wroga, nie pozostawia w tej kwestii złudzeń.

Niestety wizja powrótu Kresów Wschodnich na łono Rzeczypospolitej wydaje się być dziś nadal bardzo odległa. Nasz rząd popełnił błąd popierając ukraińską "rewolucję", która do władzy wyniosła środowiska raczej negatywnie nastawione wobec Polski. Dziś trudno byłoby odwrócić sojusze i zadziałać wbrew Zachodowi, który grzmi na Rosję. Niekiedy jednak trzeba poświęcić doraźne interesy gospodarcze i polityczne, w imię racji stanu.

Marzeniem wielu pokoleń Polaków był pwrót m.in. Lwowa w granice Rzeczypospolitej. Dziś scenariusz taki, choć nadal mało prawdopodobny, wydaje się być jednak realny bardziej niż kiedykolwiek od czasu zakończenia II wojny światowej. Znów urosły wielkie nadzieje na dzień, w którym wielu z nas stanie nad grobami swoich ojców i dziadków, rozsianymi po całym świecie, by powiedzieć: Możecie wrócić do domu...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto