Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bogusław Wołoszański: Jestem patriotą. Dlatego zajmuję się historią i o niej opowiadam (wywiad)

Redakcja Wiadomości24.pl
Redakcja Wiadomości24.pl
Agnieszka Jedlińska (aip)
Ponad trzydzieści lat temu wymyślił program opowiadający o historii naszego kraju. Nikt się wtedy nie spodziewał, że odniesie on tak ogromny sukces, zapisze się w annałach polskiej telewizji, a premierowe odcinki będą przyciągały ponad ekrany milionową publiczność. Bogusław Wołoszański lato spędza na planie swojego programu. Kolejne odcinki zobaczymy już we wrześniu równocześnie w TVP1 i National Geographic.

10 lat przerwy i nagle wiadomość, że powstają nowe odcinki „Sensacji XX wieku”. Jak do tego doszło?
Telewizja Fox, właściciel stacji National Geographic, kupiła od TVP prawa do emisji archiwalnych cyklów „Sensacji XX wieku”. Program spotkał się z ogromnym zainteresowaniem widzów, każda powtórka przyciągała rzesze miłośników historii, a to pociągnęło za sobą pomysł, żeby wskrzesić program i zrealizować nową serię. Dogadali się z TVP i wspólnie zaproponowali mi realizację kolejnych odcinków.

Rozstał się pan z telewizją 10 lat temu (Bogusław Wołoszański procesował się z TVP o prawa autorskie do cyklu – przyp. red.) w niezbyt miłej atmosferze. Miał pan teraz satysfakcję, gdy zaproponowali powrót?
Mogę nie odpowiadać na to pytanie (śmiech)? A poważnie, ucieszyłem się z tej propozycji, bo jestem pasjonatem polskiej historii, uważam, że powinniśmy o niej mówić, żeby kolejne pokolenia się nią interesowały. Program jest wciąż popularny, a zdarzeń z naszej przeszłości do opowiedzenie jest jeszcze wiele.

Są takie, które dziś opowiedziałby pan inaczej?
Właśnie takim przykładem jest historia generała Własowa, którą zobaczymy po wakacjach. Z jednej strony bohater, z drugiej kolaborant. Dziś wiemy nieco więcej, a to rzuca światło na jego wybory i decyzje. Możemy pokazać człowieka z krwi i kości, który zmaga się z życiowymi wyborami, a nie tylko żołnierza zdrajcę.

Nowe odcinki „Sensacji XX wieku” przed wakacjami gromadziły niemal półtora miliona widzów. Skąd ten sukces?
Program ewoluował przez wiele lat. Najpierw odcinki były nagrywane w studiu telewizyjnym, później wzbogaciliśmy je realizacjami w miejscach, w których rozgrywała się historia (warownie linii Maginota, tunele pod Verdun, twierdza Eben-Emael, Hiroszima, port Inchon w Korei Południowej, willa Hitlera na górze Kehlstein), a teraz powstają wielkie widowiska historyczne z udziałem najlepszych polskich aktorów i dziesiątków statystów.

Budżet pozwala na takie inscenizacje?
Pieniądze są ograniczone, ale dzięki temu, że istnieją takie miejsca, jak muzeum techniki wojskowej w Dąbrówce i prężnie działa wiele grup rekonstrukcyjnych, możemy zrealizować naprawdę świetne widowisko. Szykujemy odcinek opowiadający o bitwie pod Komarowem, która miała kluczowe znaczenie w bitwie znanej jako cud nad Wisłą. Bez tej potyczki Polacy mieliby problem, żeby wygrać z bolszewikami, a ludzie niewiele o niej wiedzą. Tam będzie inscenizacja, w której weźmie udział 100 – 150 statystów wraz z końmi. Bardzo się cieszę, że mogę brać w tym udział, a Zbigniew Dalecki, scenograf, dokonuje cudów, żeby sprostać moim pomysłom.

Jest historia, którą chciałby pan opowiedzieć jeszcze raz?
Marzy mi się powrót do bitwy pod Mokrą. W roku 2002, kiedy realizowałem o niej odcinek, nie miałem takich możliwości inscenizacyjnych, jak teraz. Nawet nie było polskich czołgów z tego okresu. Teraz kolekcjonerzy mają w swoich zbiorach takie cudeńka, że każdy film historyczny nabiera innego charakteru. Można w pełni oddać prawdę historyczną.

Często się pan spotyka ze stwierdzeniem, że dzięki niemu i temu, jak opowiada o wydarzeniach historycznych, ktoś poszedł na historię lub zainteresował się historycznymi książkami?
Cały czas ludzie w różnym wieku mnie zaczepiają i opowiadają swoje historie właśnie inspirowane moimi programami. To bardzo miłe, czuję wtedy, że robię coś ważnego.

A wnuczęta mają poczucie, że ich ukochany Babuś (słowo wymyślone przez wnuka Bogusława Wołoszańskiego – przyp. red.) to sławny człowiek i symbol polskiej telewizji?
Na szczęście nie, ale chyba dlatego, że są jeszcze małe. Wnuczka ma półtora roku, a wnuczek trzy i pół. Na dodatek mieszkają w Szwajcarii, co mnie osobiście bardzo boli.

Bo rzadko je pan widuje?
Niestety zbyt rzadko. Na szczęście przyjechały ostatnio z córką do Polski na trzy tygodnie. Musiałem wszystko rzucić i się tylko im poświęcić. To był wspaniały czas.

Mówią po polsku?
I to jest mój powód do dumy. W ubiegłym roku wybrałem się z wnukiem na spacer do centrum zabaw. A wnuczek mówi do jednej z pań: Uprzejmie panią przepraszam, ale czy mógłbym... Powiedział to tak pięknym językiem, że aż mi łzy w oczach stanęły. Taki byłem z niego dumny.

Jest pan patriotą?
Oczywiście! Dlatego zajmuję się historią i o niej opowiadam. Zdarzenia z przeszłości, decyzje dowódców, losy kraju spoczywające w rękach jednostki to pasjonujące historie. Każdy powinien je znać. Mam nadzieję, że będę mógł zrobić jeszcze wiele odcinków mojego cyklu.

(jed) (aip)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto