Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bomba z opóźnionym zapłonem. Terroryzm wewnętrzny w USA

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Zniszczony w wyniku zamachu budynek w Oklahomie (http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Oklahomacitybombing-DF-ST-98-01356.jpg)
Zniszczony w wyniku zamachu budynek w Oklahomie (http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Oklahomacitybombing-DF-ST-98-01356.jpg) Staff Sergeant Preston Chasteen, Public Domain
Kreowane przez opinię publiczną zagrożenie islamskim terroryzmem maskuje o wiele większe niebezpieczeństwo jakie stwarzają paramilitarne grupy, które zdobywają za oceanem coraz więcej członków i broni.

19 kwietnia 1995 r., centrum Oklahoma City w stanie Oklahoma. Rozpoczyna się kolejny dzień pracy w rządowym budynku federalnym im. Alfreda P. Murraha, w którym również znajdowało się przedszkole dla najmłodszych mieszkańców miasta. Zwyczajny poranek został nagle przerwany o godzinie 9.02 rano. Doszło wówczas do eksplozji ciężarówki, w której wnętrzu znajdowały się ponad 2 tony niebezpiecznej substancji ANFO (wybuchowej mieszanki oleju napędowego i szarej substancji używanej jako nawóz - azotanu amonu). W wyniku wybuchu śmierć poniosło 168 osób, w tym 18 dzieci poniżej 6. roku życia. Jeszcze w dniu samego zamachu media oskarżyły islamskich ekstremistów o zorganizowanie zamachu. Błyskawiczne śledztwo wykryło prawdziwych sprawców ataku - Timothy'ego McVeigha oraz Terry'ego Nicholsa. Wspólna akcja dwóch Amerykanów wymierzona przeciwko własnym rodakom, miała być odwetem za atak służb federalnych na okupowany przez wyznawców apokaliptycznej sekty "Gałąź Dawidowa" budynek, w Waco w stanie Teksas w 1993 r. Zamach w Oklahoma City obnażył siłę terroryzmu wewnętrznego, który w Stanach Zjednoczonych zdobywa coraz więcej zwolenników.

Potwierdzają to dane publikowane przez organizację Southern Poverty Law Center, która monitoruje ekstremistyczne grupy działające na terenie USA. Co roku specjaliści skupieni wokół tej organizacji, sporządzają raport na temat działalności tzw. "grup nienawiści". Według najnowszych informacji, w 2010 r. za oceanem funkcjonowało 1002 takich organizacji (najwięcej w Kalifornii - 68). Jest to bardzo wysoki wzrost liczby grup nawołujących do rasizmu, ksenofobii czy nienawiści, ponieważ w 2000 r. było ich tylko 602. Źródeł takiego stanu rzeczy można znaleźć bardzo wiele - wybór czarnoskórego na prezydenta USA, kryzys finansowy czy coraz większa liczba imigrantów, zwłaszcza z sąsiedniego Meksyku. Większość z takich organizacji ogranicza się do publicznego głoszenia m.in. idei skrajnie prawicowych. Ale Southern Poverty Law Center zaobserwował aż 319 ekstremistycznych grup, którym nie wystarczy "walka na słowa" - składują broń palną i stwarzają realne zagrożenie terrorystyczne. Wśród nich znajdują się zarówno organizacje neonazistowskie, jak i
lokalne milicje paramilitarne.

Warto bliżej przyjrzeć się tym ostatnim. Nad Wisłą, termin "milicja" kojarzy się jednoznacznie z systemem socjalistycznym sprzed wielu lat. Natomiast zza oceanem pod tym pojęciem (z ang. Militia) rozumie się grupy paramilitarne, tworzone głównie przez miejscowych miłośników broni oraz weteranów wojennych. Członkowie takich grup organizują zebrania, podczas których m.in. dyskutują na temat obecnej sytuacji w kraju i opracowują najbliższe szkolenia. Podczas nich, doskonali się strzelanie na strzelnicy czy prowadzi się marsz przez las i bagna, w pełnym rynsztunku bojowym. Podstawowym wyposażeniem każdego "milicjanta" jest broń palna w różnych wersjach, w tym karabiny typu wojskowego. Gdy tylko w mediach pojawi się nawet wzmianka o możliwości ograniczenia swobodnego dostępu obywateli do broni, członkowie "milicji" są w stanie walczyć do upadłego o 2. poprawkę do konstytucji USA, gwarantującą każdemu obywatelowi prawo do posiadania broni palnej.

My jesteśmy nudni. Mamy rodziny, dzieci, nie robimy nikomu krzywdy. Nie jesteśmy przeciw rządowi, bronimy tylko konstytucji - tłumaczy Lee Miracle, przywódca jednej z grup paramilitarnych działających w stanie Michigan. Niemniej jednak, takie grupy paramilitarne są w zdecydowanej większości przesiąknięte przeróżnymi teoriami spiskowymi, które wpływają na światopogląd ich członków. Martwię się, dokąd zmierza kraj. Rząd odbiera nam wolność. To tylko kwestia czasu, jak ogłosi nowy fałszywy alarm, żeby sprowokować niepokoje i wprowadzić stan wyjątkowy. Taki jak 11 września. Te wieże nie mogły się zawalić od uderzenia samolotów - mówi Ben Veodor, jeden z członków paramilitarnej grupy z Michigan.

O ile uzbrojone milicje na południu Stanów Zjednoczonych głównie ograniczają się do udzielania wsparcia w sytuacja klęsk żywiołowych czy innych zagrożeń, o tyle bardzo dużym niebezpieczeństwem jest działalność organizacji strike-terrorystycznych. Jedną z nich jest Aryan Nation, założona w latach 70. ubiegłego stulecia przez pastora, Richarda Grinta Butlera. Organizacja ta co roku organizuje World Aryan Congress (Światowy Kongres Aryjski), podczas którego głoszone są hasła wzywające m.in. do rasizmu. Wielokrotnie członkowie tej neonazistowskiej grupy byli oskarżani m.in. o posiadanie materiałów wybuchowych. 10 sierpnia 1999 r. Buford Furrow, należący wówczas do Aryan Nation, otworzył ogień w centrum społeczności żydowskiej w Los Angeles, raniąc pięć osób i zabijając listonosza filipińskiego pochodzenia. W 2009 r. Buford w liście do mediów całkowicie wyrzekł się ideologi nazistowskiej, pisząc, że "życia opartego na nienawiści, nie ma w ogóle". RAND Corporation sklasyfikował tę organizację jako "pierwszą prawdziwą ogólnokrajową siatkę terrorystyczną".

Grupy nienawiści, odwołujące się do ideologii nazistowskich bardzo często podkreślają, że ich aktywność nie obejmuje planowania zamachów czy strzelanin. Absolutnie nie tolerujemy takiej działalności, stanowczo potępiamy używanie przemocy i stosowanie aktów terroru, takich jak ten, który przypisany został "białym suprematystom, neonazistom" i Aryan Nations w Spokane. Każdy z naszych członków, który byłby uwikłany w ten rodzaj aktywności zostanie wydalony z organizacji - oświadczył ostatnio Morris Gullet, obecny przywódca Aryan Nation. Trudno jednak się spodziewać, że głoszenie wyższości "białej rasy", nie doprowadzi do tragedii. 10 czerwca 2009 r. James von Brunn, zagorzały zwolennik Adolfa Hitlera oraz autor wielu neonazistowskich publikacji, otworzył ogień w muzeum Holocaustu w Waszyngtonie. Śmiertelnie wówczas postrzelił czarnoskórego ochroniarza, a innego ranił. Wcześniej Brunn wielokrotnie dopuszczał się innych przestępstw, m.in. próby porwania.
Na terenie Stanów Zjednoczonych działa poza tym wiele organizacji, które w swojej ideologi wykorzystują hasła nazistowskie. Wśród nich znajduje się Christian Identity (Chrześcijańska Tożsamość), który jest ruchem skupiającym wokół siebie wiele, luźno powiązanych ze sobą grup. Wyznawcy tej idei uważają, że biali z Ameryki Północnej i północno-zachodniej Europy są jedynym, wybranym narodem z Biblii. Czarni i nie-biali "nie mają duszy", a Żydzi zaś pochodzą od szatana. Christian Identity stanowczo sprzeciwia się aborcji oraz homoseksualizmowi. Jedną z grup, skupioną wokół tej ideologi jest The Phineas Priesthood, która jest oskarżana o działalność terrorystyczną, ponieważ jej członkowie planowali wysadzenie budynków FBI, zamachy na kliniki aborcyjne oraz napady na banki.

W ciągu ostatnich 20 lat ekstremizm antyaborcyjny był zdecydowanie najbardziej widoczną odmianą wewnętrznego terroryzmu. Najgroźniejszą grupą walczącą z aborcją za oceanem jest Armia Boga (Army of God, AOG). Działa ona ze strategią "Ruchu Oporu bez Przywódcy", co jest charakterystyczne dla amerykańskiej skrajnej prawicy. Eric Robert Rudolph, członek tej fundamentalistycznej organizacji w drugiej połowie lat 90. XX wieku, zorganizował zamachy bombowe na dwie kliniki aborcyjne, klub nocny dla homoseksualistów oraz park olimpijski w Atlancie. Seria jego ataków spowodowała śmierć 2 osób, a raniła 150. Grupa wydała również 70–stronicowy poradnik, który został znaleziony u wielu osób oskarżonych o akty terrorystyczne, przeciwko lekarzom lub klinikom aborcyjnym w całych Stanach Zjednoczonych. Poradnik opisuje sposoby konstruowania bomb, używanie zapalników czasowych, blokowanie alarmów elektronicznych czy usuwanie odcisków palców. Armia Boga oraz inne pochodne grupy są odpowiedzialne za zabójstwa lekarzy oraz innych osób pracujący w klinikach aborcyjnych m.in. doktora George Tillera w 2009 r. Ile dzieci zabił George Tiller w ciągu ostatniego miesiąca, no ile? Dzięki odważnej akcji naszego bohatera Scotta Roedera ani jednego! - pisze na swojej stronie internetowej Armia Boga.

Chrześcijański fundamentalizm, nie tylko ten antyaborcyjny, przez władze federalne również jest traktowany jako spore zagrożenie terrorystyczne. Pod koniec marca 2010 r. funkcjonariusze FBI aresztowali członków grupy Hutaree, ponieważ grozili oni przemocą miejscowym organizacjom muzułmańskim. Warto przypomnieć, że w stanie Michigan, a zwłaszcza Detroit i w okolicach, to silne skupisko muzułmanów. W ciągu następnych dni postawiono im również zarzuty planowania zbrojnych ataków na przedstawicieli władz federalnych, zamachów bombowych na budynki rządowe i gromadzenia broni masowego rażenia. Hutaree uważa, że musi walczyć przemocą w imię Jezusa Chrystusa oraz przeciwko antychrystowi, którego upatrują m.in. w Javierze Solanie.
Trwający cały czas zza oceanem kryzys finansowy, popycha ludzi do ekstremizmu pod różnymi, nieraz niespodziewanymi postaciami. 3 marca 2011 r. grupa antyterrorystyczna przejęła w Atlancie elegancki dom zajmowany przez parę dzikich lokatorów, którzy przedstawicielom instytucji finansowych zagrozili zastrzeleniem każdego, kto ponownie wkroczy na “terytorium ich posesji”. Okazało się, że nieruchomość jest zajmowana przez grupę “Niezależnych obywateli”, którzy są wrogo nastawieni do rządu oraz są zdania, że banki nie są właścicielami nieruchomości, a oni sami nie podlegają prawu federalnemu. Akcja zespołu SWAT i policji powiatu Clayton, doprowadziła do przejęcia nieruchomości. U nielegalnych lokatorów znaleziono broń.

Rozwój sieci coraz częściej wykorzystują organizacje ekstremistyczne oraz paramilitarne, by ze swoją ideologią dotrzeć do największej liczby nowych odbiorców. W większości grup, sklasyfikowanych przez Southern Poverty Law Center jako głoszące nienawiść, zauważono aktywną działalność w internecie. Wykorzystywanie sieci, a co za tym idzie najnowszych technologi, stwarza poważne zagrożenie terroryzmem wewnętrznym w Stanach Zjednoczonych. Rosnąca niechęć do muzułmanów czy niezadowolenie z sytuacji ekonomicznej, powoduje w wielu amerykańskich umysłach potrzebę działania w imię patriotyzmu. Ale od takiego pojmowania miłości do ojczyzny, już niedaleko do terroryzmu.

Zainteresowanych tematem odsyłam do:

Praca magisterska Wojciecha Szymkowicza nt. terroryzmu wewnętrznego w USA

"Swojskie dramaty" - artykuł na temat terroryzmu wewnętrznego w USA, który ukazał się w "Polityce"
"Milicjanci - strażnicy amerykańskiej wolności" - artykuł na temat grup paramilitarnych w USA, który ukazał się w "Polityce"
Artykuł na temat terroryzmu wewnętrznego w USA, który ukazał się w czasopiśmie stowarzyszenia "Nigdy Więcej!"
Najnowszy raport nt. grup nienawiści w USA sporządzony przez Southern Poverty Law Center
Reportaż TVP na temat milicji paramilitarnych w USA

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto