Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bourne a sprawa polska, czyli przepowiednie Ludluma

Robert Biskupski
Robert Biskupski
UIP
Oglądając wchodzące do kin "Ultimatum Bourne'a", trudno oprzeć się skojarzeniu z naszą rodzimą sceną polityczną. Akcja odzwierciedla większość medialnych wydarzeń w Polsce w ostatnich czasach. Pojawia się nawet wątek komisji śledczej...

Gdyby Ludlum nie napisał "Ultimatum Bourne'a" już w 1990 roku, można by pomyśleć, że film powstał na podstawie ostatnich wydarzeń z polskiej sceny politycznej. Mamy tu do czynienia z inwigilacją dziennikarzy, tropieniem spisków, przeciekami do prasy, kontrolowaniem jednych agentów przez drugich czy sterowaniem "w białych rękawiczkach" akcją służb specjalnych przez wysokiego urzędnika państwowego. Wszystkim rządzi skorumpowany układ, a dobra agentka zgadza się na nielegalne działania dlatego, że wierzy w słuszność sprawy. Wszystkie szubrawstwa tłumaczone są "troską o bezpieczeństwo kraju". Czy czegoś Wam to nie przypomina?

Trzecia część przygód Jasona Bourne'a jest naprawdę dobrze zrobiona i zmontowana. Nie ma dłużących się fragmentów czy niepotrzebnych dialogów. Od początku do końca mamy do czynienia z dynamiczną akcją i trzymającymi w napięciu scenami. Wielkim pozytywem jest brak - typowego dla amerykańskich produkcji - moralizatorstwa. Dobry to dobry, zły to zły i nie ma tu miejsca na chwytliwe, tandetne maksymy życiowe. Oszczędzono widzom również na stałe zadomowionego w filmach akcji wątku erotyczno-miłosnego, co w ogromnym stopniu podniosło wartość obrazu.

Tym razem Jason Bourne próbuje dowiedzieć się, kto i w jaki sposób nauczył go zabijać. W pamięci pozostają mu fragmenty jakiegoś szkolenia, na którym w bardzo brutalny sposób przekonywano go, że musi się zaangażować. Niestety, jakie to było szkolenie i w co dokładnie miałby się angażować - nie wie. Dodatkową traumą są wspomnienia o jego ukochanej Marie, która została zamordowana przez ludzi, którzy ścigają także i jego. I - co oczywiste - zrobią wszystko, żeby tajemnicę szkolenia zabrał do grobu.

Zdecydowanie nie polecam "Ultimatum" osobom kochającym kino artystyczne i lubiącym zastanawiać się, co autor miał na myśli. Tu nie ma czasu na zastanawianie się, akcja zmienia się jak w kalejdoskopie, a w wypowiedziach - jak to zwykle przy tego typu produkcjach bywa - trudno doszukiwać się jakiegoś głębszego sensu. Nawet w pozornie "głębszych" wypowiedziach tkwią banały i wyświechtane stereotypy. Jednak jeśli ktoś lubi ten rodzaj rozrywki, ma szansę na dwie godziny naprawdę emocjonujących przeżyć.

Zdumiewające jest to, jak doskonale film ten wstrzelił się w ostatnie wydarzenia polityczne w Polsce. Gdyby nie fakt, że wchodzi na całym świecie na ekrany niemal jednocześnie, można by pomyśleć, że dystrybutor - firma UIP - postanowił wpisać się w nadchodzącą kampanię wyborczą. Tym bardziej, że data premiery jest również datą planowanego samorozwiązania Sejmu RP...

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto