Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bralczyk, Miodek i Markowski w rozmowie z Jerzym Sosnowskim

Weronika Trzeciak
Weronika Trzeciak
Uczestnicy spotkania mogli zdobyć autografy od profesorów
Uczestnicy spotkania mogli zdobyć autografy od profesorów Weronika Trzeciak
W środę, 7 maja, w siedzibie Agory odbyło się wyjątkowe spotkanie autorskie z profesorami Jerzym Bralczykiem, Janem Miodkiem, Andrzejem Markowskim oraz dziennikarzem Jerzym Sosnowskim, twórcami książki "Wszystko zależy od przyimka".

"Wszystko zależy od przyimka" to zapis rozmowy, jaką przeprowadził dziennikarz radiowej Trójki Jerzy Sosnowski z profesorami Jerzym Bralczykiem, Andrzejem Markowskim i Janem Miodkiem. Językoznawcy wypowiadają się w niej, jak mówić "po ludzku i po polsku" w epoce internetu, sms-ów i głupich reklam.

Pomysł na książkę wyszedł od profesora Jerzego Bralczyka po wspólnym spotkaniu z Andrzejem Markowskim z czytelnikami w bibliotece w Starym Mieście pod Koninem. Rozmowa o języku szła tak dobrze, że postanowili stworzyć książkę w takiej samej konwencji.

Profesorowie opowiadali, jak zostali językoznawcami. Andrzej Markowski poszedł na polonistykę, choć początkowo myślał o historii. Spowodowane było to tym, że jego wychowawczyni, która była historyczką powiedziała, Andrzej nie idź na historię, bo w tej chwili historii nie można uprawiać rzetelnie. Wybrał językoznawstwo za sprawą docent Haliny Kurkowskiej, u której napisał pracę magisterką i doktorat.

Natomiast Jerzy Bralczyk przyznał: - Kiedy poszedłem na Wydział Polonistyki nie myślałem o językoznawstwie. U mnie w domu mówiło się poprawnie, chętnie, dużo. Byłem w rodzinie nauczycielskiej. Uwiódł mnie język staro-cerkiewno-słowiański. Całkiem nieprzydatny, ale piękny, bo już go nie ma. Trzeba było go pokochać albo miało się przeszkody.

Jan Miodek także wywodzi się z nauczycielskiego domu, mama była polonistką. Robiła magisterium u profesora Stanisława Pigonia. Pochodzi z Tarnowskich Gór. Mimo że miał stamtąd bliżej do innych uczelni, np. w Krakowie, wybrał polonistykę we Wrocławiu. Zdecydował się na językoznawstwo. W 1968 roku zaproponowano mu pozostanie na katedrze. I pozostał tam do dziś. - Stażem pracy jestem najstarszym felietonistą - przyznał. - Kiedyś ze 180 osób studiujących na polonistyce 7-8 wybierało literaturę, teraz jest odwrotnie - 7-8 wybiera językoznawstwo - dodał.

Bralczyk przyznał, że od językoznawców żąda się, by do czegoś nie dopuścili, coś potępili. Jest pewnego rodzaju presja społeczna, a przecież to nie jest ich rolą, mogą oni jedynie zaobserwować nowe zjawiska językowe. Uznawani są oni za tropicieli błędów. A jak wiadomo błąd to innowacja funkcjonalnie nieuzasadniona. Jednym z takich dziwnych tworów jest np. ikona mobilności. Co ciekawe, jakiś czas temu ukazała się książka "Jak nie należy mówić i pisać po polsku". Powinna być raczej: jak należy mówić i pisać, bo inaczej wyszłoby kilka tomów.

Profesora Miodka mniej irytują błędy gramatyczne, a bardziej stylistyczne. - Rok 1989 rozchwiał naszą stylistykę. Była wtedy moda na luz. Moja babcia miała więcej wyczucia stylistycznego niż wiele dzisiejszych osób - przyznał profesor Miodek.

Podczas spotkania rozmawiano też o nowych zjawiskach w języku. Zastanawiające jest to, że słowo "facet" coraz częściej przenika do wypowiedzi. Niedługo będziemy mówić facet w znaczeniu odpowiednika kobiety w formie neutralnej (teraz jest to nacechowane). Podobnie efekciarskie słowa na "F" to: fura, forsa, fajny.

Ciekawym zjawiskiem jest też zanik formy "mnie" w celowniku. Szczególnie widocznie jest to na początku zdania - "Mi się wydaje" zamiast "Mnie się wydaje". Z kolei zaimek "ja" pojawia się tam, gdzie do tej pory go nie było. Ja myślę, ja piszę.

Wysyłamy smsa, maila zamiast sms, mail. Podobnie jest w przypadku wyrażeń: załóż buta, wytrzyj nosa. Słowa te ożywają. Panuje też moda na mówienie szukam coś a nie czegoś. Być może dzięki temu łatwiej znaleźć? Często używana jest także błędna formy w odmianie czasownika "iść" w czasie przeszłym w rodzaju męskim. Jest nawet taki dowcip - jak blisko "szłem", a jak daleko to "szedłem".
Nawiązując do pytania, jak mówić po ludzku i po polsku w epoce internetu, sms-ów i głupich reklam, profesorowie uznali jednogłośnie, że Internet to dobre zjawisko. Profesor Miodek przyznał, że cieszy się na sama myśli, że w sobotę i niedzielę sobie włączy. To jest jego zdaniem największy wynalazek ostatnich 100 lat. Natomiast profesor Bralczyk zauważył, że staliśmy się literatami, teraz prawie każdy prowadzi bloga. Są także zawodowi hejterzy. - Mnie też się Internet podoba. Wiem, że wejdę do niego codziennie.

Rozmowa dotyczyła także wyrazów zapożyczonych. Można także było dowiedzieć się, czym jest PR w ujęciu humorystycznym, to promocja reputacji. Tak naprawdę nie da się tego spolszczyć. Podobnie jest z weekendem, tyle już lat funkcjonuje i nie ma polskiego odpowiednika. Był za to pomysł nazwać samobójcza bramkę - samobramką. W XIX wieku na operację chirurgiczną chciano mówić rękoczyn, na alkohol - wyskok (zostało napój wyskokowy).

Podczas spotkania był także czas na zadawanie pytań odnośnie zjawisk językowych. Nie obyło się bez wątpliwości co do słowa dokładnie, który jest używany nagminnie. Profesor Bralczyk skomentował ten wyraz następująco: - Nie dość że mam rację, to jeszcze trafiłem w sedno. - Został uznany za najbardziej liberalnego językoznawcę. - Bo jestem wygodnicki, tchórzliwy i leniwy - przyznał, czym rozbawił uczestników spotkania.

Innym nurtującym problemem było to, że ludzie przestali używać wołacza. Gdy zwracają się do kogoś, mówią: Tomek, Zosia, zamiast Tomku, Zosiu. Jednak najwięcej śmiechu było przy akcentach. Wiele osób źle stawia akcenty. Dobrym przykładem była rozmowa profesora Bralczyka, który zapytał jakiegoś pana: skąd pan jest? Z Żyrardowa. Mężczyzna zaakcentował nazwę miejscowości w sposób nieprawny (na pierwszej sylabie od końca) i wyszło pytanie.

Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy. Spotkanie minęło w mgnieniu oka, ale na pocieszenie można było zdobyć autografy od autorów książki "Wszystko zależy od przyimka". Dzięki spotkaniu mogłam się przekonać, jak sympatycznymi ludźmi są ci trzej słynni językoznawcy i jak duże mają poczucie humoru.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto