Bruksela dyskryminuje polskich rybaków. Co na to rząd?

Z danych Wspólnotowej Agencji Kontroli Rybołówstwa wynika, że w ciągu ostatnich pięciu lat, 790 polskich kutrów na Bałtyku było kontrolowano blisko 11 tys. razy. Tymczasem 1390 statków szwedzkich kontrolowano 1580 razy, 2789 jednostek duńskich – 1719 razy, 3332 kutrów z Finlandii
kontrolowano tylko 51 razy.

Podobne proporcje mają kontrole przeprowadzane przez okręgowe inspektoraty rybołówstwa wspólnie ze Strażą Graniczną. Na 4363 kontrole w ciągu ostatnich 5 lat, polskie łodzie były kontrolowane 4130 razy, obce jednostki tylko 233 razy.
W wyniku tych kontroli 70 polskim armatorom zagraża bankructwo, gdyż nakładane są na nich olbrzymie kary, które w dwóch przypadkach wynosiły po 300 tys. zł. Ale nie tylko polscy rybacy przekraczają limity. "Rzeczpospolita" przytacza przykład fińskiego kutra skontrolowanego na Helu, który miał pozwolenie na połów 800 ton dorsza, podczas gdy cała Finlandia miała limit 1000 t.
Ministerstwo Rolnictwa twierdzi, że 11 tys. kontroli obejmuje nie tylko kontrole na morzu lecz także na lądzie, lecz nie potrafi wyjaśnić dlaczego są tak wielkie dysproporcje w ilości kontroli na niekorzyść polskich rybaków, informuje www.rp.pl.

Przewodniczący Związku Rybaków Polskich Grzegorz Hałubek stwierdza bez ogródek: Te dane pokazują słabość przedstawicieli Polski w Unii i dodaje my nie pływamy, tłumaczymy się urzędnikom, a rybołówstwo w innych krajach kwitnie. Poseł Andrzej Jaworski z PiS twierdzi, że takie postępowanie to oczywista dyskryminacja, gdyż unijne prawo stanowi o równym traktowaniu podmiotów wykonujących tą sama działalność.

Jaworski wraz z innymi posłami zapowiada podjęcie działań na forum Komisji Europejskiej oraz zwrócenie się do odpowiednich resortów, by te wprowadziły szybkie zmiany. Oby tylko wówczas miał kto łowić.

Znajdź nas na Google+