Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bydgoski szczyt pakingowy

Artur Sobiecki
Artur Sobiecki
auto
auto
Po 40 minutach takiego tkwienia w przejeździe, równo ze Strażą Miejską zjawiła się pani kierowca i z powalającą empatią zapytała „ale co się stało?”

W godzinach popołudniowych 12 - 15 nie ma wolnych miejsc parkingowych w śródmieściu każdego dużego miasta. Akurat w Bydgoszczy na ulicy Gdańskiej, przy której mieści się biuro, w którym jestem zatrudniony po niedawnym remoncie zostały urządzone miejsca parkingowe, które oczywiście są płatne i jest ich dość mało, co jeszcze potęguje słabo rozwinięta kultura parkujących, którzy nie myśląc o innych stawiają auto ukosem na dwóch miejscach (ciekawe czemu płacą tylko za jedno)
Na szczęście kamienica, w której mieści się biuro ma własny parking. Wystarczy otworzyć bramę pilotem, przejechać przez przejazd pod budynkiem głównym, przejechać przez ciasne podwórko - studnię i przejazd pod budynkiem tylnym, żeby znaleźć się na drugim, obszernym podwórku. Znajduje się na nim kilka garaży i 14 miejsc parkingowych, większość z nich jest przeważnie pusta aż do późnych godzin popołudniowych. Teoretycznie nie ma więc żadnych problemów z zaparkowaniem. Problemy mogą się pojawić przy wyjeżdżaniu na ulicę, zwłaszcza gdy komuś się bardzo spieszy.

Oczywiście wyjazd na ulicę i brama są zaopatrzone w zakaz parkowania i teoretycznie powinny być puste. Zazwyczaj są. Czasami stoi tam jakiś samochód, ale wtedy wystarczy wysunąć z przejazdu przedni zderzak i zatrąbić. Natychmiast ktoś przybiega i usuwa auto a przejazdu. Widać, że ten ktoś zdaje sobie sprawę, że zastawił wyjazd ale jest gdzieś w pobliżu i zachowuje czujność. W piątek jednak tak się nie stało.
Tkwiliśmy w przejeździe przez 40 minut, nie ma tam możliwości otworzenia drzwi. Można tylko trąbić i telefonować. W tym czasie do przejazdu wjechał drugi samochód i nie było już nawet możliwości wycofania się. Po 40 minutach takiego tkwienia w przejeździe, równo ze Strażą Miejską zjawiła się pani kierowca i z powalającą empatią zapytała „ale co się stało?”
Być może jakaś matka nie odebrała dziecka z przedszkola, być może ktoś stracił kolejkę, bo nie dojechał do lekarza, być może ktoś nie dotarł na ważne spotkanie, być może ktoś przeżył horror tkwiąc w przejeździe, być może .....
W ZASADZIE NIC SIĘ NIE STAŁO.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto