Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Był bohaterem mediów. Teraz cierpi. Powikłane losy Reksia

Pleciuga Łazowska
Pleciuga Łazowska
Reksio, czyli "śmiejący się" pies w swoim boksie na ulicy Marmurowej.
Reksio, czyli "śmiejący się" pies w swoim boksie na ulicy Marmurowej. foto: Ewa Łazowska
O historii uratowania wielkiego, żółtego mieszańca rozpisywały się łódzkie media. Pies ze zmiażdżoną łapą został w grudniu u.r. odnaleziony przez strażników miejskich w przydrożnym rowie i przekazany do łódzkiego schroniska przy ul. Marmurowej. W schronisku przebywał do końca lipca, następnie zaś został przekazany do adopcji. Teraz Reksio jest ponownie pensjonariuszem zwierzęcego azylu przy ul. Marmurowej. Dlaczego?

Pies znaleziony w przydrożnym rowie

Gdy łódzcy strażnicy miejscy wracali w połowie grudnia ubiegłego roku ze szkolenia, z pewnością nie mogli przewidzieć, że wrócą do Łodzi z pokaźnym bagażem w postaci wielkiego, rudego mieszańca potrąconego przez samochód oraz jego psiego towarzysza, który "ściągnął" pomoc dla poturbowanego kolegi.

Czytaj także: Reksio i Cygan. Psia przyjaźń bywa silniejsza od ludzkiej
Historia Reksia i jego kompana przez dłuższy czas nie schodziła ze szpalt gazet, a w ratowanie łapy psa zaangażowały się liczne instytucje - także przedsiębiorstwo specjalizujące się w konstruowaniu protez, ponieważ zmiażdżona łapa Reksia nie rokowała nadziei na całkowite jej wyleczenie.

Łagodny olbrzym wraca do zdrowia, czyli czas pomyśleć o adopcji

Od grudniowych wydarzeń minęło siedem miesięcy. Dyrekcja schroniska uznała, że Reksio kwalifikuje się już do adopcji, a jego dalsze przebywanie w zwierzęcym azylu przy ul. Marmurowej nie powinno trwać bez końca. Pies z powodu swojej wielkiej łagodności, także urody, miał z pewnością szansę na dobry dom. Był przecież "gwiazdą" medialną, co w dalszym rozwoju wypadków okazało się dla niego zgubne.

W ciągu tych siedmiu miesięcy przebywania w schronisku Reksio zaprzyjaźnił się ze schroniskowym pielęgniarzem. Pan D., jako człowiek pokaźnego wzrostu i silnej postury, nie jeden raz dźwigał Reksia na rękach, gdy trzeba było zawieźć psa do kliniki weterynaryjnej. Jednym słowem, pan D. opiekował się Reksiem najlepiej jak potrafił, co przy podejmowaniu ostatecznej decyzji dyrekcji schroniska o adopcji Reksia miało podstawowe znaczenie. Pod koniec lipca z panem D. została podpisana umowa adopcyjna, a Reksio i jego opiekun mieli być już na zawsze razem.

Przewrotność losu, czyli kradzież Reksia

O szczęśliwym, dalszym ciągu losów Reksia i jego adopcji rozpisywała się łódzka prasa. Reksio zamieszkał na posesji swojego opiekuna gdzieś pod Łęczycą i nic nie wskazywało, że pies nie zagrzeje tam miejsca na dłużej. Pewnej lipcowej nocy Reksio został z posesji pana D. wykradziony. Złodziejom nie przeszkodził ani wysoki na 170 cm parkan, okalający posesję, ani też pokaźna waga psa. Reksio z posesji pana D. zniknął w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach.
Za wskazanie miejsca pobytu Reksia została wyznaczona nawet nagroda w wysokości 5 tys, zł, ale nie na wiele to się zdało. Pies zapadł się pod ziemię...

Schronisko w Łęczycy ma nowego lokatora

Aby nie trzymać czytelników w niepewności - dodam, że Reksio się jednak odnalazł. Leżącego w rowie i poranionego psa odstawił ktoś do łęczyckiego schroniska. I nawet nie bardzo wiadomo kto, ponieważ system przyjmowania zwierząt w tym schronisku jest inny, niż w pozostałych tego typu placówkach. Nie ma tam całodobowego dyżuru pracowników. Przekazywane zwierzęta są lokowane w klatkach i czekają w takich warunkach aż ktoś z pracowników azylu się nimi zajmie. Nie inna "procedura" dotknęła Reksia. Pies "wylądował" w ciasnej klatce. "Medialność" Reksia jednak tym razem okazała się dla niego zbawienna. Reksio szczęśliwie, ponownie trafił do łódzkiego schroniska na Marmurowej.

Reasumując, czyli kilka pytań

Wczoraj pojechałam do schroniska na Marmurową, by poznać Reksia osobiście. Pies, mimo traumatycznych przeżyć, jest w dobrej kondycji. Złe przygody ostatnich tygodni nie pozbawiły go ufności do ludzi. W dalszym ciągu znajduje się jednak pod opieką weterynarzy. Poranione łapy Reksia, prawdopodobnie powstałe w trakcie wykradania psa z posesji pana D. wymagają leczenia.

Dręczą mnie jednakowoż pytania, jakim sposobem ten olbrzym został wykradziony? Czy złodzieje podali mu środki usypiające? Jak udało im się pokonać wysoki parkan, by, najprawdopodobniej, uśpionego psa przerzucić przez ogrodzenie? Dlaczego pies został następnie porzucony w przydrożnym rowie? I dwa ostatnie pytania: Komu zależało na uprowadzeniu Reksia? I czy maczali w tym swoje łapy "obrońcy" zwierząt, którym działalność łódzkiego schroniska na Marmurowej jest mocno nie w smak?

Zadałam kilka pytań, ale nie spodziewam się, bym na któreś z nich otrzymała odpowiedź. Ważne jest bowiem to, że Reksio żyje - choć jest psem po przejściach. Z winy ludzi oczywiście.

Znajdź nas na Google+

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto