Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Byłam ambasadorem na Europavox

Natalia Skoczylas
Natalia Skoczylas
Przez ostatni weekend maja grupę młodych ludzi z całej UE integrowała na francuskim festiwalu Europavox muzyka -choć nie tylko. Clermont Ferrant zaoferowało nam kulturalną wymianę wysokiej próby.

Wyprawa zaczęła się na dobre na paryskim lotnisku De Gaulle'a, gdzie 54 osoby, wybrane przez redakcje magazynów muzycznych z każdego z państw członkowskich Unii Europejskiej, spotkały się po raz pierwszy, by razem spędzić niezapomniany weekend. Oczekiwanie na przyloty kolejnych uczestników umilaliśmy sobie grą w "zośkę" i rozmowami o muzyce i naszych krajach. Spokojne przedpołudnie było świetnym wstępem przed kolejnymi, naprawdę intensywnymi dniami festiwalu Europavox, na który zostaliśmy zaproszeni.

Francuskie bagietki, woda mineralna i podróż autokarem z Garre De Lyon aż do Clermont-Ferrand były kolejnymi punktami wyprawy. Przepyszne widoki towarzyszyły tej podróży - autostrada ciągnie się przez bajecznie zielone okolice, na których pasą się obowiązkowo białe krowy, albo na dwukilometrowym odcinku stoją w równych odstępach leniwe wiatraki. Gdzieniegdzie zobaczyć mogliśmy w oddali miasteczka - zawsze pełne małych domków i obowiązkowo z wieżą kościoła gdzieś pośrodku. W takich "okolicznościach przyrody" nie sposób się nudzić, nawet podczas sześciogodzinnej jazdy autokarem.

Clermont Ferrand to kolejny piękny punkt na naszej trasie. Część miasta to spokojna okolica, pełna bloków mieszkalnych (daleko im jednak do stereotypowego bloku w Polsce, są nowoczesne, zadbane i otoczone bujną zielenią) i niewielkich domków, skupionych przy wąskich, malowniczych uliczkach. Ta cicha część miasta była także naszą sypialnią - mieszkaliśmy przez tych kilka dni w hostelu noszącym nazwę Home Dome, oddalonym od znajdującego się 13 km od centrum wulkanu Puy de Dome.

Z kolei druga część miasta to zabytkowe centrum. To ogromny plac de Jaude z pięknymi statuami, to niespotykane świątynie - z gotycką, posępną, jedyną na świecie czarną katedrą w samym centrum przede wszystkim. To także typowe pasaże i gmatwanina wąskich korytarzy dróg wyłożonych kocimi łbami i otoczonymi wysokimi, przepięknymi budynkami. I cienisty plac de Lille, na którym odpoczywa się przy fontannie.

Czwartkowy wieczór w Clermont stał przede wszystkim pod znakiem powitań. Po tym, jak wymieniliśmy pierwsze wrażenia i opinie, przygotowaliśmy się na wieczór i wsiedliśmy w autobus, by przemieścić się do La Cooperative de Mai, gdzie festiwal Europavox ma miejsce, znaleźliśmy się na placu pełnym dziennikarzy, kamer i czekających na nas organizatorów, którzy częstowali nas szampanem. Poznaliśmy tam pomysłodawcę przedsięwzięcia - Fernando Ladeiro Marquesa, poetę, miłośnika muzyki i dobrej zabawy, mężczyznę po czterdziestce z bujną, siwawą czupryną i zawsze w okularach przeciwsłonecznych. W kilku słowach życzył nam dobrej zabawy i wyłuszczył podstawowe zasady: jeśli macie jakieś wątpliwości i pytania - nie pytajcie mnie. Najlepiej od razu zapomnijcie, jak się nazywam. Chyba, że zechcecie zaprosić mnie na piwo.

Swój pierwszy wieczór spędziliśmy przede wszystkim na bezładnym włóczeniu się między dwoma cyrkowymi namiotami, w których rozgrywał się festiwal, i schodami La Cooperative de Mai, ulubionym miejscu ambasadorów. Strzałem w dziesiątkę okazał się Haris Pilton - słoweński DJ, który późnym wieczorem uraczył nas narkotyczną mieszaniną dźwięków. Niewidoczny za sztuczną (choć kto wie?) mgłą szaman z długimi włosami i w ciemnych okularach przełamywał najbardziej nieoczekiwane bariery - drum'n bass był bazą dla wycieczek w egzotyczne rejony gorącej Afryki, rastafariańskiej Ameryki Łacińskiej i bezdroża cygańskiej i bałkańskiej muzyki. Absolutnie zaskakujące i elektryzujące były efekty tych połączeń. Na każdym kroku naszej wycieczki, także na występach, okazywało się, że nawet najodleglejsze kultury potrafią świetnie się dogadywać.

Nasza wizyta w Clermont składała się z kilku części. Pierwszą z nich było zwiedzanie. Przez dwa dni weekendu organizowaliśmy wycieczki po zabytkowym centrum miasta oraz na wspomniany wulkan. Spacer po mieście trwał kilka godzin i obejmował wizyty w zabytkowych kościołach, przemarsz wąskimi uliczkami, kilka ciekawostek - chociażby ta związana z firmą Michelin, założoną właśnie w Clermont (okraszoną później przez jednego z mieszkańców spiskową teorią o tym, że lobby firmy doskonale dba o to, by pociąg tu nie docierał - z obawy przed spadkiem sprzedaży opon, jakkolwiek absurdalnie to brzmi - oraz o jedynym we Francji tramwaju, który posiada... koła) czy o nocnych tańcach nagich ludzi w fontannie na placu Delille.

Niedzielnym punktem programu była wycieczka do Regionalnego Parku Przyrody Wulkanów Owernii, gdzie spacerowaliśmy po największym z wulkanów w tej okolicy - Puy De Dome. Miejsce warte jest uwagi nie tylko ze względu na niesamowite widoki i warunki przyrodnicze, ale także dlatego, że to tutaj swoje badania nad zmianami ciśnienia przeprowadzał pochodzący z Clermont Blaise Pascal, oraz z uwagi na znajdującą się tu galoromańską świątynię ku czci Merkurego z I/II wieku n.e. Okryte w XIX wieku ruiny można oglądać po dziś dzień.

Drugim elementem wycieczki do Francji były dyskusje na temat Unii Europejskiej. Zostaliśmy tu zaproszeni nie tylko po to, by świetnie się bawić i budować mosty ponadkulturowe, ale także po to, by odpowiedzieć na kilka zasadniczych pytań, które mieli do nas organizatorzy. Jak czuje się 20-letnia osoba w Unii Europejskiej? Czym jest dla niej Unia Europejska? Jakie ma wobec niej oczekiwania, jakie są jej wyobrażenia? Co trzeba zmienić, jak to zmienić? Jak wyobrażamy sobie integrację? Nie sposób z resztą nie wyczuć intencji w perspektywie nadchodzących wyborów do Parlamentu Europejskiego.

Odpowiadaliśmy na te pytania w niezliczonych ankietach i podczas nagrywania dokumentu z festiwalu. Rozmawialiśmy o tym ze sobą i z mediami (dwie Czeszki miały w tym szczególną rolę, jako osoby z kraju prezydencji). Najważniejszym w tym kontekście punktem Europavox była konferencja zorganizowana 29 maja. Uczestnikami konferencji był Joseph Hennon, rzecznik Komisji Europejskiej ds. relacji między instytucjami i strategii komunikacyjnej, Marc Taquet-Graziani, Europejski Komisarz ds Komunikacji, Fernando Ladeiro Marquez - organizator festiwali w Europie, oraz Simon Pourret, szef agencji artystycznej regionu Auvergne. Panel poprowadzili prezydent i wiceprezydent francuskiego Europejskiego Parlamentu Młodzieży. Obok tej śmietanki towarzyskiej zasiadło siedmioro wybranych do tego ambasadorów - poza mną Graziela z Portugalii, Jana i Denizka z Czech, Federica z Włoch, Peter z Bułgarii i Raimonds z Litwy.

Do najciekawszych punktów rozmowy, która przez cały czas oscylowała w okolicach muzyczno-kulturalno-politycznych, należały wypowiedzi Raimondsa, który jako muzyk boryka się z problemami etnicznymi w swoim kraju. Mniejszość rosyjska wiedzie w Rosji prym i wydawanie utworów nagrywanych w języku ojczystym skazuje ich na niszę i pozbawia perspektyw grania za granicą, jaką mają muzycy rosyjsko- i anglojęzyczni. Moją rolą było poopowiadać nieco o kondycji mediów muzycznych i miejsca młodzieży w tych mediach w Polsce, a także wyrażenie swoich oczekiwań wobec integrującej się Europy. Pierwsza kwestia była trudna i łatwa zarazem - media muzyczne jako media komercyjne nie spełniają naszych oczekiwań, ale tak jest na całym świecie. Z kolei ciekawym odkryciem było to, że zachodnie państwa postrzegają młodzież z naszej części Europy jako wybitnie ambitną i zaangażowaną. Przeciwstawiają swojej leniwej młodzieży tę aktywną grupę z południowo-wschodnich rejonów Unii. Prawdopodobnie to łatwość dostępu i przełamanie wielu barier ograniczających docieranie do muzyki, sztuki, informacji, literatury etc. sprawiły, że zniknęła wśród nich chęć poszukiwania i działania. Wyrażone przeze mnie oczekiwania wobec Unii zostały przez panelistów potwierdzone - integracja i różnorodność to dwa priorytetowe elementy i czynniki, które powinny wchodzić w interakcję i wpływać na ewolucję całości. Z resztą, zainteresowanych odsyłam do zapisu konferencji na: www.europavox.com

Po spędzeniu ze sobą pięciu długich, a przede wszystkim szalenie intensywnych dni, rozstaliśmy się w Paryżu. Autobus do Paryża był wyjątkowo cichy, po bezsennej nocy wszyscy próbowali odrobinę zregenerować się przed zwiedzaniem francuskiej stolicy, a potem wieczornym lotem do domu. Z perspektywy czasu festiwal staje się coraz bardziej niezwykły: nie jako muzyczne wydarzenie, na którym zobaczyliśmy kilka dobrych koncertów, ale jako wyjątkowe doświadczenie. Zetknięcie się z kilkudziesięcioma osobami z tak wielu różnych państw, możliwość wymiany poglądów, rozmowy o stereotypach, zwyczajach, problemach, kulturze i filozofii (choć to tylko namiastka poruszonych spraw), porozumiewanie się nie tylko po angielsku, ale także za pomocą syntezy słów pochodzących z różnych języków, były ważną lekcją. Ponad różnicami i uprzedzeniami jest coś więcej - otwartość i wrażliwość nieskażona uprzedzeniami i dystansem. Nie twierdzę bynajmniej, że różnice w pewnym momencie by się nie pojawiły, wszystko wskazuje jednak na to, że potrafilibyśmy sobie z nimi poradzić tak jak radzimy sobie z nimi wewnątrz względnie homogenicznych społeczeństw. Jeśli tylko zjawiska te znalazłyby odbicie w funkcjonowaniu Unii jako instytucji czy mechanizmu, można by śmiało założyć, że najlepsze dopiero przed nami.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto