Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Castle Party już za tydzień. Materiał subiektywny

Oliwia Piotrowska
Oliwia Piotrowska
I am X
I am X materiały promocyjne
To jedyny tego typu festiwal w Europie wschodniej - w ostatni weekend lipca na zamku w Bolkowie, w woj. dolnośląskim, kilka tysięcy osób spotka się pod festiwalową sceną. Zobaczcie, czemu warto pojechać na tegoroczne Castle Party

Poniższy spis ułożony został według własnego uznania - jest to przegląd do cna subiektywny, autorski, oparty wyłącznie na własnym guście! Polemiki mile widziane.

IamX

Chris Corner był osobistością już za czasów Sneaker Pimps, a po debiutanckim singlu Kiss + Swallow i idącymi za nim dwoma fantastycznymi albumami jako IamX awansował do pierwszej dziesiątki najczęściej słuchanych w moim domu artystów. Nie miałam jak dotąd przyjemności zobaczyć tego zjawiska na żywo, jednak dostępne w sieci fragmenty i opinie szczęśliwców, którzy mieli, bardzo wzmagają uczucie głodu. Muzycznie IamX prezentuje coś pomiędzy brytyjską elektroniką sprzed dwudziestu lat, mrocznym trip-hopem z gatunku nieśmiertelnego Portishead, współczesnym quasi-elektronicznym punkiem a'la Bowie i eksperymentami w stylu nieodżałowanego Morthem Vlade Art. Wizualnie (co na koncertach nie bez znaczenia) Corner modnie bawi się formą, płcią i relacjami z publicznością, pozostając jednocześnie artystą awangardowym.
Posłuchaj i zobacz na MySpace

Diorama

Torben Wendt, lider Dioramy, to kompozytor, wokalista, producent i... przystojniak. Na scenie typ współczesnego Mesmera- występ Dioramy będzie zapewne jednym z najbardziej oszałamiających tłum punktów programu tegorocznego Castle Party. Najnowszy album A different life jest brudny, mroczny i bardziej eksperymentalny niż poprzednie, ale to wciąż porządny kawał rytmicznej, tanecznej i zimnej choć analogowej elektroniki. Od czasów poprzedniej płyty panowie z Dioramy udoskonalili i tak rewelacyjne przeszkadzajki, trzaski i skrzypy, i choć wcześniejszy Amaroid nadal pozostaje moją płytą numer jeden, bez wątpienia nowe utwory w wersji koncertowej zmiażdżą mnie dokumentnie. To, że Diorama nie jest jednym z headlinerów festiwalu jest zapewne wynikiem zimnej kalkulacji organizatorów i dziwi wszystkich, którzy ich znają.
Posłuchaj i zobacz na MySpace

Front Line Assembly

Kanadyjska legenda elektroindustrialu po raz pierwszy zagra w Polsce. Istniejący od ponad dwudziestu lat FLA powstał po odejściu guru muzyki elektronicznej Billa Leeba z także legendarnej formacji Skinny Puppy. Najważniejszą zaletą Leeba jako muzyka jest fakt, że nie jest fanem jednego sposobu grania, czego dowodzi kilkanaście jego pobocznych projektów muzycznych (które wszystkie mają zadeklarowanych wyznawców).
Dwadzieścia lat różnorodnych poszukiwań (zawsze jednak w tematach okołoindustrialnych) doprowadziło grupę do miejsca, w którym każde wydawnictwo omawiane jest na miesiące przed wydaniem i na miesiące po pojawieniu się. W polskich portalach tematycznych zawsze wywoływali niemałe zamieszanie, a ich płyty oceniane są nieodmiennie bardzo wysoko.
Elektroindustrial w wydaniu FLA to mroczne, ciężkie, taneczne kompozycje pełne melodyjnych wokali z wpływami nowej fali, EBM, elektro-punk, IDM, techno, ambientu. Chropowate, strukturalne kompozycje pełne sampli i efektów na wokalu to znak rozpoznawczy grupy. FLA zapewne wystąpi z materiałem ze swojej ostatniej płyty – ciężkiej, skomplikowanej, mrocznej, rewelacyjnie tanecznej.
Posłuchaj i zobacz na MySpace

Diary of Dreams

Szkoda, że poznałam muzykę Diary of Dreams już w okresie, kiedy jego szef Adrian Hates nieco obniżył artystyczne loty. Zespół wydał pierwszą płytę 1994 roku, wcześniej młodziutki Hates udzielał się na basie w Garden of Delight. Starsze płyty, choć nieco patetyczne, są bardzo emocjonalne, intymne i poruszające. Nowsze są może lepiej wyprodukowane, ale kompozycjom brakuje autentyczności. Stało się tak pomimo konsekwentnego trzymania się reguł gatunku zwanego dark-wave – czyli syntetycznego, elektrycznego rocka ery postindustralnej, z mocno wyeksponowaną rytmiką, z rzadka przetykanego surowym brzmieniem gitary, koniecznie z tragicznymi tekstami o samotności i niezrozumieniu. Bez względu jednak na subiektywną ocenę płyt, wypada napisać, że Diary daje fantastyczne koncerty, a na status megagwiazdy dark independent zapracował sobie w pełni zasłużenie. Widziałam ich na scenie trzykrotnie, i choć małe klubowe koncerty są zazwyczaj bardziej emocjonujące, w Bolkowie z pewnością zaprezentują się rewelacyjnie.

zobacz fragment koncertu na YouTube

NFD

Nie możemy jakoś doczekać się w Polsce na Fields of the Nephillim, więc w Bolkowie wystąpi alter ego- coś jakby Fieldsi bez McCoya, NFD został bowiem założony przez byłych muzyków Fields Of The Nephilim, The Nephilim i Sensorium (co widać, słychać i czuć). Tak, wielu przypisuje im wtórność. Owszem, od klimatu Fieldsów specjalnie uciec się nie da, ale z drugiej strony kto by chciał?
Ich koncerty w Niemczech gromadzą tysięczne tłumy a recenzenci powszechnie używają w stosunku do wydawnictw NFD określenia „płyta roku”. Od dawna nie było w Bolkowie porządnej rockowo-gotyckiej gwiazdy. Muzycznie to kawał solidnego gitarowego, mrocznego rocka gotyckiego, dusznego klimatu, pulsującego basu, gardłowych wokali - bez fajerwerków i popisów, ale za to najwyższej próby. Ciężko pobić legendę Fieldsów, ale gdyby Carl McCoy nigdy nie istniał, być może to NFD byłby legendą gatunku?
zobacz teledysk na MySpace

Pozostali artyści w telegraficznym skrócie:

Mortiis wyznaje podobną do Nine Inch Nails religię (choć nie zawsze tak było) – surowy elektroniczny industrial, zimne wokale, syntetyczne gitary, teksty nie dla grzecznych dziewczynek. Zaczynał jako basista w zespole Emperor - a ponieważ metalowe korzenie zazwyczaj dodają muzykom "pazurków", możecie spodziewać się odważnego użycia elektroniki, eksperymentów z gitarami i niebanalnego klimatu.

Suicide Commando to energetyczne, mroczne, porażające belgijskie electro- EBM. Wyróżnia ich ciężki, szybki i monotonny bit z elementami noise i industrialu plus przesterowane wokale. Suicide Commando chwilami brzmi nieco tandetnie, ale to stylistyka szalenie u nas popularna i nie wątpię, że ich koncert będzie jednym z wyżej ocenianych przez publiczność, tym bardziej, że są niekwestionowaną gwiazdą szeroko pojętej sceny mrocznej elektroniki.

The Legendary Pink Dots to holenderscy weterani sceny alternatywno-psychodelicznej, z ogromną rzeszą fanów w Polsce. Ich nastrojowe płyty od lat 80-tych uznawane są za klasykę industrialno- transowo- improwizowanej muzyki. W ich muzyce dominują rozbudowane, wieloinstrumentowe aranżacje, całość ma jednak klimat zdecydowanie ambientowy i nastrojowy.

Fading Colours to rodzimy projekt. Pierwszą płytę wydali w 1995 roku, od tego czasu odchodząc stopniowo od gitarowych brzmień w stronę elektroniki z pogranicza dark-trance, dark–wave, folku i trip-hopu. Na uwagę zasługuje niezwykły wokal DeCoy. Zespół ma swoich wiernych fanów i grywa w Bolkowie regularnie.

Miguel and the Living Dead to rodzime terror-punkowe zjawisko. Pisałam o nich już w ubiegłym roku, zatem zainteresowanych odsyłam także tu

Angelspit czyli cyberpunkowa lolita z Australii wystąpi w Polsce po raz pierwszy, zapewne zdobywając rzeszę fanek w kolorowym tłumie Castle Party już za sam strój. Zespół w udany sposób szuka swojego stylu czerpiąc garściami z istniejących na własnym podwórku trendów (kto zna Combichrist, wie o czym mówię). Ich debiutancka płyta opowiada o fantazjach szpitalnych.

Norweski future-pop czyli Pride and Fall - zespół bardzo mocno promowany w Polsce, nie wiedzieć czemu porównywany przez swoich promotorów z Depeche Mode, Joy Division czy Sisters of Mercy. Wspólnego z wyżej wymienionymi ma moim zdaniem może tyle, że korzysta z syntezatorów i śpiewa po angielsku.

Rockowo- gotycki Catastrophe Ballet z Niemiec przez siedemnaście lat swojego istnienia grywał na scenach praktycznie na całym świecie. Z niewyjaśnionych powodów jest bliżej nieznany w Polsce. Jak wiele zespołów z tego gatunku nie boją się mieszać rockowych gitar z syntetyczną elektroniką. Ci, co ich widzieli, piszą o metalowo- gotyckim zacięciu na koncertach, co w połączeniu z ich doświadczeniem scenicznym zapowiada kawał dobrego, rockowego klimatu.

na scenie także...
Rodzima gotycko-metalowa Desdemona
Japoński eksperyment pomiędzy ambientem, folkiem i electro - The Royal Dead
Gotycko-metalowy Cemetery of Scream z Krakowa
Elektroclashowo-punkowe Mass Kotki z rodzimego podwórka
Synth – popowy Tear z Czech

A poza tym...
Castle Party to także szereg imprez towarzyszących, bifor- i afterparties w klubach i na zamku. Na pewno warto przyjechać już w piątek - w jednym z bolkowskich klubów odbędzie się Industrial Night prezentujący cztery polskie live-acty - [haven], kobylinski, hervy i synta[xe]rror.
W tenże piątek podczas tradycyjnego DJskiego bifora na zamku live-act zagra C.H.District
Jak zwykle od czwartku do poniedziałkowego poranka w bolkowskich klubach odbywają się imprezy, na których zagra kilkunastu DJ z całej Europy.

Zobacz też:
Wywiad z Krzysztofem Rakowskim, organizatorem Castle Party
Muzyczne lato. Kto, gdzie kiedy i za ile? Marka Grzymskiego

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto