Mark Haddon – Drobne kłopoty, Wydawn. Świat Książki 2006
O autorze:
Mark Haddon urodził się 26 września 1962 w Northampton, angielski pisarz, ilustrator, karykaturzysta i scenarzysta. Napisał kilkanaście książek dla dzieci i dwie dla dorosłych. Za „Dziwny przypadek psa nocną porą” otrzymał siedemnaście naród literackich.
Mark Haddon studiował na Merton College, Oxford University i ukończył literaturę angielską w 1981, oraz na Edinburgh University w 1984.
O książce:
Większość młodych ludzi wyobraża sobie, że związanie się z kochaną osobą zapewni im przyjemne życie pełne radości i szczęścia.
Powinni dostać w prezencie (i przeczytać) tę książkę. I nie dlatego, że jest drastyczna. Nie, po prostu przedstawia prawdziwe życie przeciętnej rodziny.
Oto Anglia w sierpniu. I rodzina seniorów Jean i George Hall. On ma 61 lat i właśnie przeszedł na emeryturę. Nareszcie może spełnić swoje marzenie, czyli zająć się sztuką. Buduje więc w ogrodzie studio.
Jean jeszcze pracuje ale fakt, że po trzydziestu pięciu latach będzie się po domu pętał Georg – w gruncie rzeczy obcy człowiek, wcale jej nie zachwyca.
Polski tytuł to „Drobny kłopot” ale angielski zrozumiałam jako „Miejsce kłopotów”, a tym miejscem jest rodzina.
Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że mógłby brzmieć „Lawina kłopotów i przykrości”.
A już na pewno nie jest tam nudno.
George pewnego dnia odkrywa na biodrze coś dziwnego. I są tego drastyczne skutki.
A ponieważ jest małomówny (uważa, że mówienie jest przeceniane) i nie interesuje się żoną, więc ona znajduje pocieszenie gdzie indziej.
Córka Katie jest rozwiedziona, teraz związała się z mężczyzną bardzo praktycznym ale o połowę od niej mniej inteligentnym. Za to jego bracie nie bardzo można opowiadać.
Syn kocha inaczej, w dodatku został porzucony, a koty go wkurzają.
Książka napisana jest z nienachlanym humorem ale i zawiera parę złotych czy tylko srebrnych myśli oraz dosadne stwierdzenia.
Tytuł rozdziału siedemnastego brzmi „Pieprznęło w sobotę rano” a dwudziesty szósty zaczyna się: „Katie miała za sobą gówniany tydzień”. Między innymi podniosła kanapę, coś jej trzasnęło w krzyżu, potem poruszała się jak kamerdyner z filmu o wampirach. Natychmiast lecimy taki oglądać.
Autor dzieli się z nami takimi oto przemyśleniami:
O urlopie: „Umysł ludzki nie jest stworzony do kąpieli słonecznych i lekkiej lektury… dzień po dniu”.
Niektórzy nie są stworzeni do żadnej kąpieli – niestety.
O mężczyznach: „Mężczyźni na ogół chcą mówić innym, co wiedzą. … Bardzo niewielu mężczyzn umie milczeć”.
Pamiętajcie, że autor jest facetem.
W myśl zasady, że nieszczęścia chodzą stadami wszystko się komplikuje. Służba zdrowia dziwnie przypomina naszą, biblioteka nie spełnia swoich zadań, pies w domu wali kupę a właściciel (słusznie bardzo) w nią wdeptuje, George ucieka z domu a Ray rozdeptuje rycerza.
Drobne kłopoty? Raczej „Cholerny bajzel. To już bliższe prawdy”.
Co do humoru to najbardziej rozbawiła mnie scena w barze na stronie 217.
Ta książka to nie jest arcydzieło, ale na pewno bliska życia każdego z nas, w którym bywa przecież bardzo rożnie.
Na koniec oddaję głos Jean:
„Może cały sekret polega na tym, żeby przestać szukać zieleńszych pastwisk. Jak najlepiej wykorzystać to, co się ma”.
Polecam.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?