Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Coke Live Music Festival 2013. Szaleństwo ma na imię Florence

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Wierni fani Florence and the Machine na długo przed jej koncertem, ustawili się pod główną sceną
Wierni fani Florence and the Machine na długo przed jej koncertem, ustawili się pod główną sceną Radosław Zawadzki
Ostatni dzień tegorocznej edycji CLMF wyraźnie upłynął pod znakiem koncertu Florence and the Machine. Natomiast Wu Tang Clan kazał na siebie najdłużej czekać – pojawili się na scenie aż cztery godzony po planowanym rozpoczęciu występu.

Festiwalowa sobota na nieczynnym lotnisku Czyżyny-Rakowice, obfitowała w prawdziwą muzyczną mieszankę rocka, reggae czy hip-hopu. Koncertowanie na głównej scenie, rozpoczęło się od bardzo energetycznego występu Mariki i jej zespołu Spokoarmii. Królowa polskiego dancehallu powróciła do swoich największych przebojów z „Moje Serce” na czele, ale również zaprezentowała swój nowy repertuar. Rytmiczne brzmienia rodem z Jamajki, szybko zostały zastąpione przez brytyjski rock z prawdziwego zdarzenia, w wykonaniu zespołu The Cribs. Trzech braci Jarmanów miało kluczowy wpływ na rozwój indie rocka na wyspach, co dobitnie udowodnili podczas koncertu w Krakowie.

Następnie, scena główna miała zostać przejęta przez legendę nowojorskiego hip-hopu czyli Wu Tang Clan. Planowany na 21. koncert amerykańskich raperów, ostatecznie doszedł do skutku dopiero cztery godziny później. Powodem miały być trudności z „transportem” na teren festiwalu. Na przeprosiny, muzycy poczęstowali swoich fanów szampanem i dali popis bezkompromisowego hip-hopu ze wschodniego wybrzeża, który jest nieodłączną wizytówką składu. Wcześniej, emocje sięgały zenitu z powodu rudowłosej brytyjskiej wokalistki, która przebojem wdarła się w serca polskich fanów.

Najwierniejsi wielbiciele Florence Welch na długo przed jej koncertem zajęli miejsca tuż pod sceną oraz przygotowali ręcznie uplecione wianki czy spore ilości brokatu. Była to część specjalnej oprawy, jaką dla piosenkarki przygotował jej polski fanklub. Florence odwdzięczyła się czystym głosem, sceniczną żywiołowością i wielkim szacunkiem dla krakowskiej publiczności. Wokalistka ze sceny wielokrotnie powtarzała, że zawsze może liczyć na polskich fanów. Koncert Florence and the Machine był niezwykłą podróżą w jej muzyczny świat, pełen tajemnicy i niebanalnych aranżacji instrumentalnych z harfą na czele. Ponad 30 tys. osób nie mogło się mylić – koncert wokalistki był jednym z najbardziej niezwykłych wydarzeń muzycznych tego roku.

Zobacz galerię zdjęć z koncertu Florence and the machine

Na mniejszej scenie również nie brakowało muzycznych emocji. Jako pierwsi, się na niej zaprezentowali członkowie zespołu Łagodna Pianka, którzy w swej twórczości sprawdzone brzmienia rockowe i popowe. Spore grono oddanych fanów zgromadził natomiast Ras Luta - jeden z najważniejszych wykonawców reggae nad Wisłą. Jamajskie rytmy, przepełnione pozytywną energią i przemyślanymi tekstami, okazały się kluczem do serca krakowskiej publiczności.

Tymczasem, z powodu opóźnienia koncertu Wu Tang Clan duńsko-holendersko-polskie trio pod nazwą Tres.B zamiast na Cracow Stage, wystąpiło na scenie głównej CLMF. Choć ich rockowy repertuar był daleki od amerykańskiego rapu, to wokalistce zespołu Misi Furtak udało się przekonać do siebie zapewne spore grono festiwalowiczów. Tegoroczna edycja CLMF zakończyła się mocnym klubowym akcentem, w wykonaniu energetycznej Katy B. Brytyjka potwierdziła swoją niezagrożoną pozycję w kategorii wokalistek muzyki house czy dubstep, a za bardzo ciepłe przyjęcie podczas pierwszego koncertu w naszym kraju odwdzięczyła się premierą nowego utworu - "5 a.m.".

Ostatni dzień tegorocznej edycji krakowskiego festiwalu był absolutnie rekordowy pod względem frekwencji - podczas koncertu Florence and the Machine z wielkim trudem można było by wbić wśród publiczności przysłowiową szpilkę. Organizatorzy wstępnie oszacowali, że w piątek i sobotę na terenie nieczynnego lotniska Czyżyny-Rakowic bawiło się prawie 40 tys. osób. Ale co najważniejsze przy takiej ilości publiczności obyło się bez żadnych incydentów - niepowtarzalny festiwalowy klimat urzekł na tle skutecznie, że mimo późnych godzin nocnych zabawa trwała w najlepsze. Jednego możemy być pewni - za rok znów spotkamy się na kolejnej edycji CLMF ale czy w Krakowie? Tegoroczna, ósma edycja wydarzenia udowodniła, że nie ma lepszego miejsca na to święto muzyki.

Oficjalna strona internetowa Coke Live Music Festival 2013

Współautor artykułu:

  • Radosław Zawadzki
od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Coke Live Music Festival 2013. Szaleństwo ma na imię Florence - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto