Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Colin Steston, czyli muzyka to ciężka praca

Natalia Skoczylas
Natalia Skoczylas
Colin Stetson dał wczoraj fenomenalny koncert w Cankarjev Dom w Ljubljanie: godzina niesamowitego wysiłku fizycznego, zwieńczonego kameralnym doświadczeniem estetycznym.

Okazuje się, że fanów jazzu w Lublanie nie brakuje - sala klubu CD w miejskim centrum kultury, jakim jest Cankarjev Dom, była wczoraj pełna. Oczy cieszył widok hipsterskiej młodzieży wmieszanej zaledwie w znacznie bardziej wyrobione, starsze uszy - oraz dość powszechny zwyczaj kupowania płyt przed koncertem (i to w zestawach, winyl z CDkiem), nie mówiąc już o imponującej kolejce po występie - Colin sprzedał cały merch, daję głowę. Roztropna polityka rozsądnego biletowania imprez w CD (koncerty odbywają się we wtorki, w ramach klubowego cyklu, i kosztują 10/14 euro - w przeliczeniu na życie nocne około 3 -4 piw w barze, czyli cena, która jakiegoś wielkiego spustoszenia nie robi - a i na suweniry jak widać zostaje) sprawia, że można na taki występ po prostu przyjść, wpaść, sprawdzić, nie polubić i szczególnie nie żałować. Choć o dziwo na Hanne Hukkelberg, którą widziałam w tym samym miejscu tydzień wcześniej, tłumu nie było. A koncert był uroczy.

Tak czy inaczej - Amerykanin mieszkający w Kanadzie, grywający koncerty z Arcade Fire, Bon Iver i Bell Orchestre, świetnie rozpoznawalny jako solowy artysta i autor wielu płyt, nie mówiąc już o współpracy z innymi tuzami pokroju Toma Waitsa czy Feist, wreszcie cudowne dziecko jednej z najciekawszych wytwórni świata - Constellation - przyjechał wczoraj zagrać swój pierwszy koncert w Lublanie. Colin cały w przedziwnych technicznych uprzężach co drugi utwór wybierał inny instrument, na zmianę saksofon i saksofon basowy, potężny dęciak, który był głównym powodem ewidentnych fizycznych cierpień muzyka. I zapewnił nam niesamowity wieczór: jego techniczne możliwości i umiejętności (wiele lat ćwiczeń, dwie do pięciu godzin praktyki codziennie - to niemały wkład) wprawiają w zdumienie. Saksofon w jego rękach przekształca się w instrument o całej masie zastosowań, i to symultanicznych: staje się instrumentem rytmicznym i melodycznym, a do tego wyłaniają się z niego partie wokalne. Przepraszam za mierność tego opisu, ale to już na tyle techniczna sprawa, że musiałabym w tym momencie oprzeć się o diagnozę i terminologię bardzo muzykologiczną, a tej w takich sytuacjach zdecydowanie mi brakuje.

Wciąż jednak Stetson dla przeciętnego zjadacza chleba jest dostarczycielem przeżyć niezwykłych: jego utwory to całe historie, są jak abstrakcyjne malarstwo, koncept ujęty w formę niezwykłą, której można przyglądać się na wiele sposobów i odczytywać z niej różne historie. I tak to wygląda mniej więcej, czasem artysta ukierunkowuje tylko tok myśli, odkrywając tytuł kolejnego utworu - "Judges", "Among The Self", "A Dream of Water", "High Above a Grey Green Sea", "Part of me Apart from You" czy "The Righteous Wrath...", jakiś cień idei, wyobrażenia pojawiał się wtedy trochę odgórnie. Godzinna terapia dźwiękiem, mistyczne doznanie - z resztą część pewnie wciąż dobrze pamięta, jak bosko wypadł Stetson nie tak dawno na Offie w Polsce. Niezapomniane.

Więcej o

http://www.cd-cc.si/en/calendar/2013/10/29/

- jest więc i o Biennale, i cyklu koncertowym, teatrach i wystawach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto