Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cyrk i moralność w jednym stały domku

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Miałam się już nie wtrącać w politykę i nic na ten temat nie pisać, ale siedzi we mnie przechera. Dwa wydarzenia z ostatnich dni muszę na swój sposób skomentować, bo nie sposób pominąć ich milczeniem, nie dławiąc się własnym językiem.

- Do boju rodacy! - Innymi słowy, lecz w tym sensie, zagrzewał piskliwymi okrzykami pan Rokita, wywłóczony z samolotu za stawianie oporu. Nikt z polskich pasażerów koniem nie zatoczył, szabelką nie świsnął, krwi wrażej nie utoczył w obronie. Słuchając pierwszych relacji z tego wydarzenia odniosłam wrażenie, że chyba mi się coś śni. Ale nie - to było reality.

Państwo Rokitowie spędzili noc w areszcie, zapowiedziany jest proces, awantura na cztery fajerki, tylko że
coś mi się tu nie zgadza. Nie zgadza mi się, że człowiek ma bilet na inną klasę, a płaszcz wiesza tam, gdzie wstępu nie ma. Po jaką cholerę? Cóż to miało znaczyć? Chyba tylko tyle, że pana Rokity nikt nie ma prawa ruszyć ani pouczyć. Nonszalancja, arogancja czy jedno i drugie?

W samolocie Lufthansy nie jest on znakomitym panem Rokitą, byłym posłem, znanym politykiem, człowiekiem, który „otarł się o premierostwo”. Jest pasażerem takim jak każdy inny i prośba czy uwaga stewardessy
jest prawem nadrzędnym. Ciąg dalszy - brutalność policji – jest tematem odrębnym. Ważny jest moment prowokujący całe zajście. W głupi sposób zapewnił nam pan R. show, odsuwający na drugi plan rozrywkową działalność Kazia, który nie tylko się otarł, ale i wyświechtał. Co mi pozostaje? Ocierać oczy. Bo łzawią ze śmiechu.

Druga postać z pierwszego planu - minister Czuma - z pogodną miną i elokwentnie przekonuje wszystkich, że doprowadzenie do sytuacji, kiedy długi spłaca się pod przymusem, nie ma nic wspólnego z moralnością i zdolnością do pełnienia ministerialnej funkcji. A wręcz przeciwnie, popierany przez premiera, uważa się za człowieka kryształowo czystego. Dla mnie (a chyba i dla wielu normalnych ludzi) ten kryształ posiada jednak skazę.

Na marginesie historii zadłużenia w Stanach, przesuwa się na pasku wiadomości telewizyjnych drobny dodatek: pożyczył pan Czuma w Sejmie bodajże 10 tysięcy złotych. No i dobrze, powie ktoś. Wolno mu. Wielu posłów pożycza, ale w przypadku pana ministra budzi to lekki niepokój: czy ten dług będzie spłacony dobrowolnie, czy pod presją? Czy pan minister jest notorycznym pożyczkobiorcą z wątpliwa ochotą do spłacania?

Nie jest bowiem tak, jak pan minister przekonuje: spłacone i nikomu nic do tego. Dla mnie – obywatelki państwa, w którym ten pan ma czuwać nad sprawiedliwością, ważniejsze jest honorowe, normalne i moralne spłacanie długów bez interwencji Temidy. Wypowiedzi pana ministra budzą więc we mnie lekkie obrzydzenie, bo jeżeli ma być on uznany za człowieka nieskazitelnego, niechże to uznanie uwzględnia wszystkie obszary jego przeszłości. Nie jest bowiem pan minister człowiekiem prywatnym.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto