Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czeski bard, Jaromir Nohavica, odwiedził Polskę. Przyjechał obejrzeć spektakl "Cohen – Nohavica"

Weronika Trzeciak
Weronika Trzeciak
Arek Kłusowski, Bartosz Nowosielski, Monika Węgiel, Iwona Loranc, Janusz Stokłosa, Jaromir Nohavica, Marian Opania
Arek Kłusowski, Bartosz Nowosielski, Monika Węgiel, Iwona Loranc, Janusz Stokłosa, Jaromir Nohavica, Marian Opania Weronika Trzeciak
W poniedziałek, 23 lutego, Jaromir Nohavica odwiedził Polskę, by zobaczyć spektakl "Cohen – Nohavica", którego pomysłodawcą i reżyserem jest Marian Opania.

Z powodu niespodziewanej wizyty czeskiego barda, Marian Opania zorganizował konferencję prasową, która odbyła się w Studio Buffo. Oprócz Opani i Nohavicy, przybyło na nią kilku artystów występujący w spektaklu – Iwona Loranc, Monika Węgiel, Arek Kłusowski i Bartosz Nowosielski oraz kompozytor Janusz Stokłosa, który odpowiada za oprawę muzyczną.

– Przyjechał sam Jaromir Nohavica, mój wieloletni idol. Zakochałem się w nim, miłością artystyczną, siedem lat temu, kiedy jeden z tłumaczy zaproponował mi nagranie kilku piosenek Jaromira – powiedział Marian Opania, twórca spektaklu "Cohen - Nohavica". – Na początku zgodziłem się z wielkim zachwytem, bo puścił mi m.in. "Futbol", "Kiedy mnie sieknie" i "Peterburg". I puścił "Kometę", której nikt jeszcze nie tłumaczył. I pomyślałem sobie, że zaśpiewam "Kometę", "Futbol" i "Peterburg". Ale potem okazało się, że te tłumaczenia nie bardzo mi leżały – dodał.

Marian Opania przez siedem lat szukał po Polsce najwybitniejszych tłumaczy. I jak przyznał, chyba mu się to udało. Niestety nie dotarł do badań Krzysztofa Daukszewicza. Wynajął jednak najlepszych – m.in. Andrzeja Poniedzielskiego, Artura Andrusa, dwóch poetów z Olsztyna – Marka Markiewicza i Jaromira Broniszewskiego.

Początkowo Marian Opania chciał wystawić ten spektakl w Teatrze Ateneum, ale okazało się, że nie ma pieniędzy. Jak wspomniał, obraził się i zdobył pieniądze ze swojego rodzinnego miasta Puławy i zawitał w gościnne progi Studio Buffo.

– Po drodze zakochałem się, powtórną miłością, w Cohenie. Usłyszałem jego piosenki z Sidney z 2005 roku i zobaczyłem, jak można śpiewać inaczej. Nie lepiej, bo jego się nie da powtórzyć – jak śpiewa on czy Jaromir – wspomniał Marian Opania. – Nasze przedstawienie jest odbiegające od sposobu interpretacji tych dwóch wielkich ludzi – dodał.

Zaczęły się kłopoty z tłumaczeniami. Pierwsze przekłady Macieja Zembatego były bardzo dobre, jednak potem stracił formę i nie dało się ich zaśpiewać. Dlatego Marian Opania sam przetłumaczył pięć piosenek Cohena.
– Przez miesiąc wysyłałem monity do Kanady, żeby mi pozwolono to wykonywać. I po miesiącu, tuż przed premierą, przyszła zgoda. I tak jestem oficjalnym tłumaczem również Leonarda Cohena – przyznał Marian Opania.

Dlaczego Marian Opania zderzył tych dwóch wielkich bardów? – Nie wiem, czy przypadkowo, czy nieprzypadkowo, są oni blisko Thomasa Mertona. To był taki Amerykanin, który prowadził dość hulaszcze życie i nagle zapragnął być pustelnikiem. Wstąpił do zakonu trapistów w Kentucky. Pisał wspaniałe powieści, m.in. "Siódme piętro", "W poszukiwaniu samego siebie". W treściach jednego i drugiego znalazłem te same myśli – m.in. to, że konsumpcjonizm to jest truizm, do niczego nie doprowadzi, że liczy się tylko miłość do drugiego człowieka, do bliźniego. I że posiadanie niewiele daje szczęścia, prowadzi raczej do zagłady samego siebie, a nawet śmierci. Tych dwóch panów, mówię o Cohenie i Jaromirze, w takich utworach jak "Przyszłość" i "Dance macabre", przekazuje te same treści. Nie tyle co wymyślił Merton, ale co napisał w swoich powieściach, które zyskały olbrzymią sławę.

– Jest to przedstawienie niecukierkowe. Ale w nim zawarte treści i komediowe, zabawowe i liryka, i miłość, ale również myślenie o tych rzeczach ponurych, które nas otaczają, które do niczego nas nie doprowadzą, jeśli nie pojmiemy tej prostej prawdy, że należy kochać drugiego, a nie samego siebie – dodał Marian Opania.

– Żona powiedziała, że jak będę robił jeszcze raz jakiekolwiek przedstawienie, czy to muzyczne, czy to dramatyczne, to się ze mną rozwiedzie – przyznał Marian Opania. – Otóż spędzałem w tym roku urlop z Dębkach. Był to pseudo urlop, dlatego że nocami pisałem tłumaczenia, porozumiewałem się z wykonawcami, czy akceptują te tłumaczenia, niektórzy nie dawali mi odpowiedzi przez miesiąc, a w dzień walczyłem z nornicami – dodał. Perypetie Mariana Opani związane z tymi gryzoniami były bardzo zabawne. Aktor opowiedział także o swoich planach podróżniczych – wybiera się do Norwegii za Koło Polarne.

– Jest mi bardzo miło, jest to zaszczyt dla mnie, że mogę siedzieć tu w tym przepięknym teatrzyku i że wieczorem zobaczę na własne oczy to przedstawienie. Z różnych powodów – po pierwsze szacunek, po drugie też lubię pieśni Cohena – powiedział Jaromir Nohavica. – Pierwsza połowa będzie dla mnie wielkim przeżyciem. W drugiej połowie może będę trochę zdenerwowany, bo będę się wstydził, ale wiem, że po prostu zapomnę o tremie i o tych pieśniach. Ta sytuacja jest dla mnie specjalna, bo będę słyszał swoje pieśni wykonywane przez innych ludzi, w innych aranżacjach na scenie. Ale przypominam sobie powiedzenie jednego swojego kolegi, który powiedział, że pieśń, którą napiszesz i śpiewasz, żyje dopiero wtedy, jak ją zaczną śpiewać inni ludzie. Dlatego dla mnie jest to wielki zaszczyt, że będę mógł słuchać tych pieśni z innymi słowami – dodał Nohavica.

Na koniec Jaromir Nohavica zaśpiewał a cappella, opowiadał o swoich związkach z Polską oraz nawoływał do pamiętania o swoich korzeniach. Zaprosił także warszawiaków do Ostrawy, w której buduje teatr.

Moją recenzję spektaklu "Cohen – Nohavica" można przeczytać tutaj.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto