Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Człowiek - brzmi dumnie

Tomasz Węgrzynowski
Tomasz Węgrzynowski
Człowiek
Człowiek Tomasz Węgrzynowski
- Niech pan nie śpi. Trącam mężczyznę w pikowanej, szaroburej kurtce i wełnianej, brudnej czapce, który opierając łokcie o kolana zatopił głowę w dłoniach i chyba zapomniał o poruszaniu się.

Mróz nieco odpuścił, lecz zima nie ustępuje. Mięsisty śnieg pada gęsto z krótkimi przerwami prawie na okrągło. Niedawno wydeptana ścieżka niknie po chwili przykryta białą kołdrą. Tak jest w miejscach, gdzie niezbyt często zaglądamy popędzając własne sprawy. W taką pogodę niechętnie zapuszczamy się poza utarte szlaki. Zresztą taka wyprawa owocuje zazwyczaj przemoczeniem nóg, a potem katarem ciągnącym się w nieskończoność.

Opatuleni, zakapturzeni, przytupując odczekujemy swoje na: przejściach, przystankach, w kolejce do warzywniaka. Z opuszczonymi głowami mijamy się zbyt pośpiesznie, by zauważyć coś poza wąską odśnieżoną ścieżką. Zbyt zajęci myślami o kubku gorącej herbaty nie widzimy, że na naszych oczach ławka na przystanku zmienia się w grób.

- Niech pan nie śpi.
Trącam mężczyznę w pikowanej, szaroburej kurtce i wełnianej, brudnej czapce, który opierając łokcie o kolana zatopił głowę w dłoniach i chyba zapomniał o poruszaniu się.
- Eee…
Zabełkotał podnosząc chybotliwie głowę.
Pijany - pomyślałem niezadowolony. Cóż miałem z nim począć?
Społeczeństwo skupione przed chwilą pod przeźroczystym skrawkiem pleksy rozpierzchło się nagle pozostawiając mnie sam na sam z człowiekiem. Zły na siebie, że nie wybrałem auta wypytuję go:
- Jaki autobus? Dokąd pan jedzie?
Przepuszczam mój 198, nie zostawię go przecież. Mężczyzna patrzy na mnie nieprzytomnym wzrokiem - Cóż on od mnie chce? - zdaje się pytać Samotny pośród ludzi.

Po kilkunastu minutach umordowany wyciągnięciem jakiejkolwiek informacji, nagabywany podejrzliwymi spojrzeniami przyszłych pasażerów komunikacji miejskiej decyduję się zadzwonić na policję. Przyjeżdżają po dwudziestu minutach, w międzyczasie ten i ów wyraża swoją opinię na temat mojego donosicielstwa. Czy mogłem zrobić coś innego? Nie wiem, jedno co wiem, to że zrobiłem cokolwiek.

To był poniedziałek. Czwartek zaczął się inaczej. Termometr za oknem pokazuje minus jeden, śnieg dalej pada. Drzewa odziane w białe czapy kuszą obietnicą udanych zdjęć. Zabieram aparat, psa i wychodzimy na spacer. Przez chwilę waham się między lasem, a ogródkami działkowymi. Po krótkim zastanowieniu wybieram to drugie. Mijam główną bramę i idę w stronę bocznej furtki od ulicy Zielonej, jakieś pięćset metrów dalej. Z niezadowoleniem stwierdzam, ze ktoś już tędy szedł, więc pies musi pozostać przypięty do smyczy. Przestało śnieżyć i powietrze stało się zimowo przejrzyste. Pstrykam: krzak agrestu, miniaturka wiatraka. Nie schodzę, jednak z przetartego szlaku. Nie uszedłem trzystu metrów, kiedy pies ujadając zatrzymuje się przy skrzyżowaniu z boczną alejką.
- Spokój!

Krzyczę na psa. Podchodzę. Ślady omijają to miejsce szerokim łukiem. Nie wiem, czyje to ślady, ale przy ogrodzeniu, tuż za skrzyżowaniem leży w śniegu człowiek. W dwóch susach przesadzam dzielącą mnie od niego odległość. Zbrukałem własnymi śladami nieporuszoną biel dookoła niego. Leży twarzą do ziemi. Jasnoniebieska bluza w białe paski jest już pokryta centymetrową warstwą śniegu. Przewracam go na plecy. Twarz ma siną. Twarde jak kamień nadgarstki nie pozwalają wyczuć pulsu. Sięgam do szyi, ta jest miękka, wydaje się być nawet ciepła. Nie znajduję, jednak na niej życia. Nic pod skórą nie tętni. Siadam w śniegu i patrzę tępo na ślady moich stóp. Potem na czyjeś, obce, okrążające, niknące gdzieś za rogiem, które nie zadały sobie trudu, by podejść. Z pewnością nie był, to człowiek. To nie mógł być człowiek!

Dzwonię pod 112. Biegnę do furtki. Czekam. Przyjeżdżają szybko, nawet nie minęło dziesięć minut. Najpierw pogotowie, zaraz za karetką policja. Przez tą chwilę zdążyłem nieco ochłonąć. Zastanawiam się, czy mogę coś jeszcze zrobić. Kiedy sanitariusze pochylają się nad ciałem, wiem już co. Chwytam aparat i robię zdjęcie. Jedno - owoc nieludzkiej bezczynności. Ecce homo.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto