Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cztery oblicza Ryana Goslinga. Relacja z maratonu filmowego ENEMEF

Ania Grochowina
Ania Grochowina
ENEMEF: 4 x Gosling
W piątek 14 czerwca w sieci kin Multikino odbył się kolejny już w tym roku nocny maraton filmowy. Tym razem dla spragnionych wrażeń kinomanów, organizatorzy ENEMEF-u przygotowali noc filmów z Ryanem Goslingiem w roli głównej.

Ryan Gosling, uznawany za jednego z lepszych aktorów młodego pokolenia, w piątkową noc przyciągnął do warszawskiego Multikina Wola Park całkiem sporą liczbę fanów. Niestety trzeba przyznać, że część widowni zasilały panie, które bardziej niż dla obrazów, przyszły po to, by co chwilę unosić się w zachwycie nad "boskim Goslingiem", równocześnie niewiele uwagi poświęcając samej fabule prezentowanych filmów. Do tego dołóżmy fakt, że część osób wchodząc na salę kinową, kulturę oraz dobre wychowanie chowa głęboko do kieszeni, przez co przyjemny seans zamienia się w festiwal spożywania jedzenia, śmiecenia, głośnych komentarzy oraz słownych potyczek, co komu wolno, a co nie. Brak dobrych manier społeczeństwa w takich sytuacjach przybiera tak ogromny wymiar, że sam w sobie stanowi temat na osobny materiał, wróćmy zatem do głównego wątku. Organizatorzy nocnego maratonu przygotowali dla widzów cztery bardzo różne pod względem tematycznym pozycje. Dzięki głosowaniu internautów, na pierwszy ogień poszły najświeższe produkcje.

Tylko Bóg wybacza (Only God Forgives), 2013. Reż. Nicolas Winding Refn
Przemoc, piękno i pustka

Szczerze przyznam, że film ten mocno mnie zaskoczył. Wbił w fotel i pozostawił w głowie chaos. Dodam, że żadna z dwóch pierwszych reakcji nie miała wydźwięku pozytywnego. Właściwie sama sobie jestem winna. Z twórczością Refna miałam do czynienia tylko raz i był to “Drive”, więc uprzedzam. Wszyscy Ci, którzy myślą, że oglądając “Tylko Bóg wybacza” otrzymają powtórkę historii o nietuzinkowym kierowcy - nie ma nic bardziej mylnego. Reżyser przedstawia nam historię amerykańskiej rodziny w Bangkoku: Juliena (Ryan Gosling), będącego właścicielem klubu, w którym odbywają się walki bokserskie, jego brata Billy’ego - zamordowanego za gwałt i zabicie 16-letniej dziewczyny oraz ich matki (Kristin Scott Thomas) pałającej żądzą zemsty na ludziach, którzy dopuścili się mordu na jej synu pierworodnym. Ważną postacią jest także Chang (Vithaya Pansringarm), policjant wymierzający sprawiedliwość wszędzie tam, gdzie uważa to za potrzebne. Oczywiście według własnych zasad. Historia sama w sobie jest dobra. Problem zaczyna się wówczas, gdy z warstwy opowieści przenosimy się na poziom symboli i metafor. Film Refna jest tym naszpikowany do granic możliwości. Główne postacie to nie tyle bohaterowie historii, co archetypy i idee. Reżyser raczy nas również sporą dawką przemocy i brutalności w najczystszym wydaniu, która nie dla każdego widza jest znośna. W efekcie “Tylko Bóg wybacza” wprowadza chaos, sprawia, że zamiast chłonąć obraz, analizujemy wszystkie możliwe warianty zawartych w nim metafor i zastawiamy się czy zmierza to w jakimś bliżej określonym kierunku. Film zdaje się być przekombinowany i mimo obecności dobrych aktorów, ogromu pięknych kadrów, gry przyćmionych świateł i wprowadzającej w trans, elektronicznej muzyki Cliffa Martineza, tworzy bardzo piękną wizualnie, ale pustą wydmuszkę.

Drugie oblicze (Place Beyond the Pines), 2012. Reż. Derek Cianfrance
Dwa portrety ojców

Po mocnym filmie Refna, “Drugie oblicze” było miłym ukojeniem. Nowe dziecko reżysera emocjonującego "Blue Valentine", to kino poruszające uniwersalne tematy, które nigdy nie wyblakną mimo lat. Podzielony na trzy historię film, tworzy przyjemną, spójną całość. Jako pierwszą reżyser przedstawia historię Luke’a (Ryan Gosling), kaskadera występującego w wędrownej grupie cyrkowej. Pewnego dnia Luke dowiaduje się, że w wyniku nawiązanej rok wcześniej znajomości z Rominą (Eva Mendes) stał się ojcem. Chęć zaistnienia w życiu syna sprawia, że mężczyzna podejmuje się czynów, które będą miały wpływ nie tylko na życie jego, jego syna i Rominy, ale także zmienią bieg wydarzeń w historii policjanta Avery Crossa (Bradley Cooper). Jak można się domyślić postępowania obu ojców ukształtują także opowieść o ich synach. Cianfrance stworzył nietuzinkowy film poruszający sporo problemów. Z jednej strony widzimy obraz ojców: ich mierzenie się z rodzicielstwem, lęki, obawy, błędy. Z drugiej zaś wraz z historią Avery, przenosimy się dodatkowo w świat policji, pełnej korupcji i wyrachowania. Koniec filmu zaś to fragment mówiący o przebaczaniu i o tym, że każdy nasz czyn w życiu ma wpływ nie tylko bezpośrednio na nas, ale również na ludzi wśród których żyjemy. Film z rewelacyjną obsadą, dający wiele do myślenia.
Drive (2011), reż. Nicolas Winding Refn
Urok Driver’a

To moje drugie spotkanie z tym filmem. Chociaż fabułę pamiętałam dosyć dobrze, a ścieżkę dźwiękową znam na pamięć, to nie przeszkodziło mi to w oglądaniu w filmu z ciekawością i zainteresowaniem. “Drive” to historia bezimiennego kierowcy (Ryan Gosling), który siadając za kierownicą, staje się panem i władcą pustych ulic skąpanych w mroku nocy. Pewnego dnia postanawia pomóc mężowi sąsiadki ( Carey Mulligan) w spłaceniu długu zaciągniętego u groźnych przestępców. W tym celu bierze udział w napadzie na lombard. Niestety sytuacja wymyka się spod kontroli, a misternie ułożony plan zamienia się w krwawą jatkę. Fabuła filmu jest prosta lecz na tyle wciągająca, by podtrzymać w widzu potrzebę pozostania na seansie do napisów końcowych. Gosling świetnie sprawdził się w roli małomównego, niedostępnego kierowcy, który pod maską zimnego brutala, kryje oblicze człowieka przeraźliwie smutnego i samotnego. Tym jednak, co najbardziej przyciąga w obrazie Refna, jest przede wszystkim niepowtarzalny klimat: melancholijny, mimo scen bójek nastrój, piękne kadry, czy też sceny akcji pozbawione komputerowej ingerencji. Pisząc o tym filmie, nie mogę także pominąć kwestii muzyki, bez której “Drive” nie byłby taki sam. “A Real Hero”, “Under You Spell”, czy też mój ulubiony kawałek “Kavinsky’ego “Nighcall” sprawiają, że ma się ochotę wsiąść w samochód i dociskając pedał gazu do granic możliwości przemierzać ulicę zostawiając świat za sobą.

Idy marcowe (Ides of March), 2011. Reż. George Clooney
Polityczne rozgrywki

Ostatnim filmem wyświetlonym w czasie maratonu były “Idy marcowe”. Obraz Clooneya to historia Stephen’a Myersa (Ryan Gosling), młodego rzecznika prasowego kandydującego na prezydenta Mike'a Morrisa - w tej roli sam reżyser. Pewnego dnia Stephen odkrywa, że Morris wcale nie jest taki, za jakiego go zawsze uważał, a w świecie polityki nie ma miejsca na sentymenty. Tutaj każdy sukces trzeba sobie wywalczyć, nawet jeśli miałoby to oznaczać nieczyste zagrywki i żerowanie na cudzym nieszczęściu. Film ukazuje jak bardzo świat polityki bywa zakłamany. Z jednej strony widzimy wystąpienia przed wyborcami, pełne obietnic oraz wyidealizowanych wizji naprawy kraju. Z drugiej zaś reżyser odsłania bieg kampanii od wewnątrz: matactwa, chodzenie na układy oraz wszystko to, co pod żadnym pozorem nie może ujrzeć światła dziennego. Również sam Stephen w wydaniu Goslinga to człowiek z pozoru prawy i lojalny, który wraz z biegiem wydarzeń zdaje się być chorągiewką na wietrze politycznych wydarzeń, która wygnie się pod każdym kątem, byleby dopiąć swego…

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto