Według wszelkich oczekiwań wiemy też, że nie wolno talentu zmarnować. Już w Piśmie Świętym mowa jest o pielęgnowaniu talentów. Ale co zrobić, jeśli talentu nie ma, a bardzo chce się go mieć, wprost za każdą cenę? Oto dylemat.
Pierwsze pytanie brzmi: w jaki sposób wyłuskać z siebie geniusza. A jeśli nie z siebie, to może we własnym dziecku? No... to do roboty!
Mama albo tata mieli być geniuszami i tak by się stało, gdyby nie zła czarownica. Ano dała jabłko do ugryzienia i ten odwieczny symbol grzechu położył się cieniem na następne pokolenie. Dobrze smakuje coś, co wyrosło w raju, chociaż raj z tego nie wyrósł! A na pewno nie raj dziecka.
Kiedyś spotkałam taką mamę. Przyprowadziła swoja małoletnią córkę, postawiła ją na środku własnych wyobrażeń i kazała jej śpiewać. Rozpływała się przy tym, patrząc naprzemiennie
- to na własne dziecko, to na mnie, i pytając mnie spojrzeniem, czy także ja jestem zachwycona geniuszem wyciskanym z tej wątłej istoty?
W tym momencie najchętniej bym tę mamę sprała na kwaśne jabłko.
Mama uwierzyła, jakoby jej liczne talenty odziedziczyła właśnie córka. Ta wiara skutecznie rabowała dziewczynce dzieciństwo. Na sali baletowej albo przy pianinie mijały godziny i krzywił się kręgosłup, a międzyczasie mogłaby latorośl uzyskać zawód społecznie potrzebny - pielęgniarki czy nauczycielki - i po prostu cieszyć z bycia dzieckiem.
Czytaj też: Inwazja smutnych dzieci
Najgorsze z tego okazuje się niespełnienie, które przychodzi trochę później. Spotykam takich zamęczanych urojonymi zdolnościami w dzieciństwie i wiem, że w życiu dorosłym niż tym idzie im gorzej niedoukom.
Przecież nie wszyscy do diabla muszą być wielcy, bo piękny jest Mały Człowiek.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?