Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy ksiądz w Polsce jest czy nie jest obywatelem Polski?

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Wikimedia Commons
Wierni po tym, co się stało w probostwie Jasienicy, powinni wiedzieć, że ksiądz na plebanii tyle może, na ile pozwala mu kuria. Powinni też uzmysłowić sobie, że Kościół w Polsce jest instytucją silnie uprzywilejowaną, a ksiądz... nie.

Przez długie dni i wieczory oglądaliśmy żenujący spektakl kościelny, z udziałem ks. Wojciecha Lemańskiego i hierarchów, właściwie z jednym - abp. Henrykiem Hoserem. Były już proboszcz parafii w Jasienicy, ks. Lemański zaskarbił sobie miłość parafian, ale ocenę przeciwną abp. Hosera, któremu służbowo podlegał. Rozpętała się niemiła sytuacja i atmosfera na linii służbowej: ksiądz proboszcz - arcybiskup, zwierzchnik księdza. Sprawa księdza stała się publicznym problemem w Polsce, gdy media nadały jej szerszy i mocny rozgłos.

Dla przeciętnego zjadacza chleba, czyli wiernego Kościoła rzymskokatolickiego okazało się, jak krucha jest wartość człowieka na posłudze kapłańskiej, gdy chciałby mieć silną wolę swobody działania i autonomii - w podległym kościele, na plebanii i probostwie. Z drugiej strony sprawa ks. Lemańskiego pokazała coś więcej – niską, by nie powiedzieć żadną wartość księdza, w ocenie zwierzchnika. Na plan pierwszy wysuwa się jednak ocena prawno-moralna zjawiska i faktów, których pośrednio byliśmy i jesteśmy świadkami.

Wierni po tym, co się stało w Jasienicy, powinni wiedzieć, że ksiądz na plebanii tyle może, na ile pozwala mu kuria. Ponadto powinni uzmysłowić sobie, że Kościół w Polsce jest instytucją silnie uprzywilejowaną, a ksiądz bywa zwykle "obywatelem drugiej kategorii". Na zasadzie przyjętej tradycji, zgadzamy się w Polsce (czy tego chcemy, czy nie) na to, żeby taka grupa, czy może raczej kategoria ludzi, jak księża, zakonnicy i zakonnice - dobrowolnie rezygnowali z "fundamentalnych zagwarantowanych przez Konstytucję praw obywatelskich". Na zdjęciu w artykule: abp Henryk Hoser i Jasienica Mazowiecka (foto. Janusz Jurzyk (c) Wikipedia.

Kościół – jego hierarchia - pilnie i silnie strzegą tej zdobyczy, żeby państwo, w którym funkcjonuje, czy też świeccy politycy rządzący, byli z daleka i nie wtrącali się w ich (jego) wewnętrzne sprawy. A dobrotliwe i szczodre państwo polskie gwarantuje Kościołowi katolickiemu, w podpisanym ze Stolicą Apostolską w 1993 roku konkordacie "wykonywanie jurysdykcji, zarządzanie i administrowanie jego sprawami na podstawie prawa kanonicznego". Na tej zasadzie wszelkie sprawy sporne i karne przeciw duchownym, rozstrzygają specjalne sądy kościelne, opierające się na prawie kanonicznym.

Pełną i absolutną zależność wszystkich duchownych, od władz kościelnych potwierdza w ostatnim numerze konserwatywnego tygodnika "Do Rzeczy", przemyski abp Józef Michalik, szef Konferencji Episkopatu Polski. W jego ocenie to, co się stało w Jasienicy, obciąża w pełni i wyłącznie byłego już księdza proboszcza parafii.

"To jest nie tylko nietakt, ale też przekroczenie praktyki Kościoła. Ksiądz Lemański dobrze wie, jak powinien się zachować, bo Kościół reguluje tego rodzaju konflikty. I do tego trzeba się uciekać, a nie do brachium saeculare (świeckiego ramienia). Bo to jest to samo, co za dawno minionych czasów, że ksiądz szedł do króla ze skargą na biskupa, aby ten przytarł mu uszu" – stwierdził arcybiskup.

- Kościół jest autonomiczny w decyzjach wobec swoich funkcjonariuszy. Nie mogą oni odwoływać się od decyzji, z którymi się nie zgadzają do żadnych sądów świeckich, co jest złamaniem Art. 77. Konstytucji RP który mówi w ustępie 2.: "Ustawa nie może nikomu zamykać drogi sądowej dochodzenia naruszonych wolności lub praw" – czytamy w ksiądz w Polsce nie jest obywatelem.

Art. 52. Konstytucji mówi z kolei w ustępie 1: "Każdemu zapewnia się wolność poruszania się po terytorium Rzeczypospolitej Polskiej oraz wyboru miejsca zamieszkania i pobytu". Wszystkim tylko nie księżom. Coś chyba z tą Konstytucją RP nie tak. Albo ksiądz Lemański jest obywatelem Polski, albo nie. Jeżeli nie – powinien żyć w innym państwie(?). Może w Watykanie? Ksiądz Wojciech Lemański (lat 52) został przymusowo skierowany, pardon - przeniesiony na emeryturę, i przymusowo wyznaczono mu miejsce pobytu.

Zupełnie jak w średniowieczu skazywano schizmatyków, heretyków, czy odszczepieńców wiary, narzucanej przez wszechmocnych hierarchów. Dziś taka sytuacja dotyczy każdego bez wyjątku księdza, którego zobowiązuje się do posłuszeństwa, do zamieszkania i do pełnienia posługi, w wyznaczonej mu z góry parafii.

Jedno z podstawowych praw człowieka, jakim jest wolność zrzeszania się, gwarantowana przez Konstytucję RP (art. 58), nie dotyczy jednak Rady Parafialnej w Jasienicy, która - według kurii prasko-warszawskiej, panującej nad parafią - została znienacka, w "trybie natychmiastowym rozwiązana".

Na jawnym przykładzie traktowania i załatwienia sprawy ks. Lemańskiego i jego osoby przez arcybiskupa Hosera z kurii, można było zwyczajnie, ale i dobitnie przekonać się "jak wygląda w Kościele kwestia wolności wyrażania własnych poglądów", gwarantowana bądź co bądź przez Konstytucję RP (art. 54).

Ksiądz Lemański otrzymał zakaz wypowiedzi w mediach i do mediów (podobni jak ks. Adam Boniecki), a po jego złamaniu zakazu – dopadły go sankcje, z przymusową emeryturą i wysiedleniem z parafii włącznie. A to wszystko zgodnie z prawem podobno kanonicznym. Bo przecież Konstytucja państwa polskiego - Kościoła, w którym działa - nie dotyczy.

Dzięki temu, Kościół poprzez swoich hierarchów uważa, że ma święte prawo do tego, żeby wpływać na działania legislacyjne państwa. Dlatego duchowni wielokrotnie wypowiadają się zarówno medialnie, jak i w swoich dokumentach oficjalnych, przeciwko: "in vitro, aborcji, eutanazji, związkom partnerskim, a nawet antykoncepcji" i wychowaniu seksualnemu młodzieży w szkołach. W wielu kazaniach z ambon kościelnych padają nierzadko sugestie, czy też "mniej lub bardziej dokładne instrukcje, na kogo głosować".

Tu przychodzą na myśl proste i oczywiste pytania: Czy i dlaczego instytucje państwowe nie mogą wycisnąć na Kościele w Polsce, przestrzegania obowiązujących obywateli aktów prawnych Rzeczpospolitej, w tym przede wszystkim Konstytucją RP? Czy i dlaczego w głośnej sprawie księdza Wojciecha Lemańskiego i "wymuszonego na nim zakazu wypowiedzi" mógł i powinien interweniować Rzecznik Praw Obywatelskich?

Zapytajmy także, czy Sąd Pracy, do którego ma prawo zwrócić się każdy poszkodowany bezprawnie przez pracodawcę, może nakazać kurii przywrócenie księdza do pracy w parafii, z którą tak silnie jest związany? A to już bardzo intrygujące pytanie: "Czy możemy sobie wyobrazić, że premier Tusk wzywa arcybiskupa Hosera, do cofnięcia swojej decyzji?"

Natychmiast mamy odpowiedź - "ależ skąd!" Byłaby wrzawa na cztery fajerki. Na cały kraj. W pewnych kręgach wiernych panowałoby mocne oburzenie i wzburzenie. Wszystko przecież przez oczywistą oczywistość, że w Polsce mamy rozdział Kościoła od państwa i żaden polityk (nikt) nie ma prawa wtrącać się do spraw Kościoła, czy podległych mu ludzi.

Bez odpowiedzi pozostaje istotne pytanie: czemu wobec tego duchowni Kościoła katolickiego wtrącają się do spraw instytucji podległych państwu oraz rządu, Sejmu, Senatu? Ks. prof. Józef Tischner mawiał: Ani katolik, ani Polak, ani nikt inny, nie mogą mieć w państwie większych praw, niż ma człowiek.

Stanisław Cybruch

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto