Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy mieszkańcy Katowic są wrażliwi na krzywdę? Eksperyment na dworcu kolejowym w Ligocie

Redakcja
Podczas poniedziałkowego eksperymentu nastolatkowie podzielili się na grupy. Kilku wcieliło się w rolę tzw. pozorantów ubranych niestosownie do pogody, kilku pełniło rolę obserwatorów, którzy zapisywali z ukrycia reakcje przechodniów. Pozostali robili za sztuczny tłum i w razie potrzeby tłumaczyli, że to tylko eksperyment.
Podczas poniedziałkowego eksperymentu nastolatkowie podzielili się na grupy. Kilku wcieliło się w rolę tzw. pozorantów ubranych niestosownie do pogody, kilku pełniło rolę obserwatorów, którzy zapisywali z ukrycia reakcje przechodniów. Pozostali robili za sztuczny tłum i w razie potrzeby tłumaczyli, że to tylko eksperyment. Karina Trojok
Nikt nie pomógł choremu. Zamarzł na ławce koło cmentarza. To tylko niektóre tytuły doniesień medialnych o dramatycznych historiach, które wydarzyły się na oczach ludzi. Dziwimy się, dlaczego nikt nie zareagował. Ale czy właściwie... sami zachowalibyśmy się inaczej? Naszą wrażliwość na drugiego człowieka sprawdzali w środę, 22 stycznia, uczniowie X Akademickiego Liceum Ogólnokształcące im. Ignacego Jana Paderewskiego w Katowicach.

Dworzec kolejowy w Katowicach Ligocie. Minęło południe. Z budynku wychodzi młody chłopak. Mikołaj siada na ławce na pobliskim przystanku autobusowym. Zwraca na siebie uwagę przechodniów swoim ubraniem. Temperatura na dworze oscyluje wokół zera, a on ma na sobie tylko t-shirt i spodnie. Czeka na autobus. Ludzie przechodzą obok, nikt nie podchodzi. Nie zapyta dlaczego jest tak ubrany lub czy można mu jakoś pomóc. Po kilku minutach przechodząca szybszym krokiem kobieta w średnim wieku rzuca tylko: ubierz się, bo się rozchorujesz.

- Wzbudzałem raczej zaskoczenie niż ludzką empatię - opowiada Mikołaj Twaróg z Ia2. Wiktoria Celej z IIb ubrana w samą koszulkę i spodnie poszła na peron i udawała, że czeka na pociąg. Razem z nią czekało pięć innych osób. - Całkowity brak reakcji ze strony ludzi - opowiada. Po chwili jedynie mężczyzna przechodzący z dzieckiem zapyta sarkastycznie: nie za gorąco ci? Wiktoria podejrzewa, że wziął ją za pijaną, albo pomyślał, iż się wygłupia. Nikt nie wykazał większego zainteresowania.

Filip Morcinek z IIe miał nieco więcej szczęścia. Kiedy on stał na peronie, na pociąg czekała zakonnica. Podeszła od razu. - Ucieszyłem się, bo było mi już bardzo zimno - uśmiecha się. - Zapytała co się stało, dlaczego jestem bez kurtki i czy długo już tu tak stoję. Zacząłem opowiadać, że okradli mnie, a ja jestem z innego miasta i chcę wrócić do domu. Zaczęła mówić o ogrzewanej poczekalni na dole i... wtedy podeszli koledzy, żeby wyjaśnić jej, że to tylko eksperyment i nic mi nie jest - opowiada.

- Co jakiś czas prowadzimy badania z zakresu psychologii społecznej na zasadzie replikacji najsłynniejszych eksperymentów, które w tej dziedzinie nauk były wykonane na przestrzeni ostatnich 50 lat. Dzisiaj badaliśmy rozproszenie odpowiedzialności - tłumaczy Marcin Kręgiel, psycholog szkolny. Prowadzi z młodzieżą zajęcia w ramach koła psychologii społecznej.

Podczas poniedziałkowego eksperymentu nastolatkowie podzielili się na grupy. Kilku wcieliło się w rolę tzw. pozorantów ubranych niestosownie do pogody, kilku pełniło rolę obserwatorów, którzy zapisywali z ukrycia reakcje przechodniów. Pozostali robili za sztuczny tłum i w razie potrzeby tłumaczyli, że to tylko eksperyment.

Młodzi razem z psychologiem założyli, że poziom empatii będzie zależny od efektu rozproszenia odpowiedzialności. To znaczy, że w grupie podstawionych uczniów robiących za tłum, ludzie niechętnie bądź w ogóle nie wyciągną pomocnej dłoni w stronę marznącego.

Jedną z osób, które złamały hipotezę, była 25-letnia Ewelina z Katowic. - Chłopak wyglądał na zadbanego, próbował się rozgrzać. Zaproponowałam, że przejdziemy na drugą stronę ulicy coś kupić. To chyba powinna być naturalna reakcja każdego człowieka - zastanawia się.

Na kolejną taką reakcję trzeba było jednak trochę poczekać. Po kilku scenkach można było wyciągnąć pierwsze wnioski.

- Jeśli ludzie są zdani sami na siebie podejmują inicjatywę, ale zajmuje im to bardzo dużo czasu. Najpierw oceniają sytuację, próbują rozeznać czy mogą podejść - opowiada na gorąco psycholog. - Liczymy, że ten czas w trakcie trwania eksperymentu będzie się skracał. Powinniśmy działać szybciej, bo czasem pomoc może być potrzebna tu i teraz - zaznacza. Bo co by było, gdyby nastolatek naprawdę potrzebował pomocy. No właśnie, co?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto