Liuxia Wong twierdzi, że zgodnie z Konstytucją Stanów Zjednoczonych pornografia nie może podlegać ochronie na gruncie praw autorskich. Jak podaje Dziennik internautów, firma poinformowała ją, że na jej wniosek dostawca internetu zidentyfikował jej adres IP w sieci, jako ten, który wykorzystywany jest do dzielenia się produkcjami pornograficznymi chronionymi prawem autorskim.
Amerykanka twierdzi, że w otrzymanym piśmie firma grozi jej pozwem do sądu i jako rekompensaty domagać się będzie 150 tysięcy dolarów. Jednocześnie wytwórnia jest skłonna zapomnieć o całym incydencie, jeżeli otrzyma wpłatę zadośćuczynienia w postaci 3400 dolarów.
Pani Wong nie przystała jednak na warunki wytwórni, jak również nie przejęła się groźbami pozwu. Wynajęła prawnika, a ten skierował pozew do sądu przeciw firmie pornograficznej. Prawnik wykazał szereg nieprawidłowości w pozwie wytwórni, między innymi ten, że do naruszenia praw autorskich miało dojść 28 marca 2011, gdy film, o którego rozpowszechnianie pozwana jest Wong, ukazał się dopiero 22 kwietnia 2011r.
Prawnik dowodzi również, że zgodnie z amerykańską ustawą zasadniczą, prawu autorskiemu podlegają jedynie te wytwory, które "promują naukowy postęp lub stanowią sztukę". Wytwory pornograficzne nie spełniają takiego kryterium. O tym, czy filmy pornograficzne są objęte prawami amerykańskimi rozstrzygnie sąd. I nie będzie to niestety łatwy proces.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?