Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy tylko Chopin "całe swe życie przegrał"? Raport o muzyce w życiu Polaków

Tadeusz Starzyk
Tadeusz Starzyk
"Raport o stanie muzyki polskiej" to najważniejszy dokument I Konwencji Muzyki Polskiej, która odbyła się 9-11 maja tego roku w Bibliotece Narodowej w Warszawie. Jakie dane możemy w tym raporcie znaleźć?

Raport zawiera wiele liczb, pośród nich wskaźniki procentowe określające preferencje muzyczne Polaków. Podane poniżej liczby są przybliżeniem z dokładnością do jednego miliona, przy założeniu, że 100 proc. to 33 miliony Polaków, którzy mogliby świadomie wyrazić swoją opinię w tej kwestii.

19 milionów Polaków nie interesuje się muzyką, choć pewnie czasem lubi, jak im zagrają pop, disco polo, czy coś tam jeszcze, 10 mln odczuwa przyjemność w obcowaniu z muzyką, 4 mln się nią pasjonuje.

12 mln Polaków lubi pop, 10 mln disco polo, 9 mln rocka, 7 mln muzykę relaksacyjną, 5 mln muzykę poważną i tyle kupujących liczy rynek nagrań tego rodzaju, 2 mln muzykę elektroniczną, 3 mln jazz, 3 mln raggae i 3 mln bluesa. Zapyta ktoś, czyżby Polaków było 54 miliony? Ależ nie. Jeden lubi pop i disco polo, drugi jazz i muzykę poważną, inny jeszcze zachwyca się wszystkimi gatunkami, tak że nie ma co tych liczb sumować.

11 mln Polaków podśpiewuje sobie w łazience podczas kąpieli, 4 mln uważa, że ma dobry głos.
Przekonanie, że muzyka pomaga w nawiązywaniu kontaktów, wyraża 4 mln rodaków, a 2 mln twierdzi, że przydaje się w relacjach męsko-damskich.

Obszerny raport podaje, że mamy 68 zespołów orkiestrowych. W ich repertuarze najczęściej są grane utwory Mozarta, Beethovena, Brahmsa, Schumanna, Schuberta i Mendelssohna. W kategorii muzyki lżejszego gatunku dominują: Straussowie (ojciec i syn), Kalman, Lehar, także często w repertuarze bywają kompozycje Rossiniego, Bizeta, Verdiego, Pucciniego, Wagnera, Dworaka i Czajkowskiego.

Raport omawia wiele aspektów sprawy, zarówno co do gatunków muzyki, jej istnienia w mediach, instytucji muzycznych, finansowania i wiele, wiele innych. W omówieniu finansowania muzyki, nie znalazłem danych, na podstawie których można by wyliczyć, ile państwo i samorząd dopłacają do biletu na przedstawienie operowe. Około 900 tysięcy osób odwiedzających teatry operowe to niewiele. Przyszłoby więcej, gdyby ich było na to stać. Jeśli rodzina pięcioosobowa ma w domowym budżecie 3 tys. zł miesięcznie albo mniej, a takich rodzin jest dużo, to na uczestnictwo w kulturze po prostu pieniędzy nie ma. I po co się obruszać, że państwo dopłaca do biletów tym, których na to stać, skoro przecież nawet ewangeliczne przesłanie stanowi, że tym, co mają, będzie dodane.
W raporcie czytamy, że w 493 podstawowych i średnich szkołach muzycznych kształci się 64 tysiące uczniów. Dodajmy do tego jeszcze elitę, która kształci się w wyższych szkołach muzycznych.

Raport nie podaje, ilu Polaków gra na instrumencie, przez co pomija się bardzo ważną formę aktywności muzycznej. Amatorów dotyczą zestawienia o zespołach ludowych i oraz zespołów zarejestrowanych w Stowarzyszeniu Chórów i Orkiestr Dętych. Inne zespoły amatorskie, rockowe, weselne nie są brane pod uwagę. Raport pomija osoby, które sobie przygrywają dla przyjemności. Dokument nie odnosi się także do roli organistów w życiu muzycznym. Mamy 10 tysięcy parafii. Grają w nich zawodowcy i amatorzy, a ci drudzy nie zawsze koniecznie źle i banalnie. Dla milionów Polaków udział w nabożeństwie jest jedyną okazją do kontaktu z żywą muzyką.

W latach osiemdziesiątych profesor Andrzej Rakowski, ówczesny rektor Akademii Muzycznej w Warszawie, w swej ekspertyzie o muzyce w życiu Polaków szacował, że wtedy na instrumentach muzycznych grało 200 tys. rodaków. W RFN miało być wtedy muzykujących Niemców 3 mln.

Czy w świetle podanych liczb możemy orzekać, że jesteśmy narodem muzykalnym?
Kwestia muzykalności ma komiczne konotacje w humorach zeszytów szkolnych. Wiedząc, że z muzyką związana jest najbardziej osoba grająca na instrumencie, dzieci piszą: "Fryderyk Chopin całe swe życie przegrał". A mimo to "Każdy muzykant po kilku kieliszkach myśli, że jest lepszy od Chopina." Z wyjątkiem Janka Muzykanta, który "był muzykalny, ukradł więc skrzypce, a następnie umarł i aktualnie gra w niebie." Jedno z dzieci prezentując ranking muzykalności zwierząt uważa, że najbardziej muzykalne są grzechotniki, a także słonie, bo mają duże uszy.

Niestety, w porównaniu z innymi nie jesteśmy narodem muzykalnym. Mało wspólnie śpiewamy,
znamy niewiele piosenek i tematów muzycznych, nie mamy kompleksów, że nuty kryją tajemnicę podobną do znaków chińskich. Amerykanie w badaniach przeprowadzonych w latach pięćdziesiątych wykazali, że muzykalność ma bardziej uwarunkowania kulturowe niż genetyczne. Im więcej jest tradycji muzykowania w danym narodzie, tym bardziej naród jest muzykalny. Toteż według tych badań szczególne uzdolnienia muzyczne posiadają społeczności żydowska i włoska. A także Rosjanie i Ukraińcy.
Jak do wielu ważnych rzeczy, do muzykowania należy się sposobić od lat najmłodszych. Toteż nie da się przecenić roli edukacji muzycznej w szkołach ogólnokształcących. Zgodnie z prawdą raport wyraźnie punktuje słabości naszego wychowania muzycznego. Tym razem bardzo wymowne są tu liczby. W polskich szkołach ogólnokształcących przez 3 lata w klasach IV-VI na zajęcia artystyczne obejmujące plastykę i muzykę przeznacza się 120 godzin, w Estonii 240 godzin, w Niemczech 330, w Austrii 510, w Danii 670.

Kreatorzy reformy edukacji pod przewodem ministra Handke są warci odnotowania w historii wychowania muzycznego. Były jakieś pogłoski o blokach przed reformą, a co miało to znaczyć, mało kto wiedział. Żartowano, że dzieci porozmieszcza się po blokach mieszkalnych, a osiedlowe chodniki przejmą nazwę ścieżek przedmiotowych. Tymczasem chodziło o to, że biologię, geografię i fizykę połączono w blok zwany przyrodą i o zgrozo, kiedy o tym wspominam to się muszę napić, muzykę, co za kretynizm, zblokowano z plastyką w przedmiot zwany sztuką.

Że co? Że jedna i druga ma barwy? Że jedna i druga ma tony? I co było robić na tej sztuce? Malować śpiewając? Pogwizdywać malując? Natychmiast zorganizowano kursy, na których nierzadko uczestniczyli głusi nauczyciele plastyki bądź lewi do rysunków nauczyciele muzyki. Po ukończeniu kursu mieli pełne kwalifikacje do realizacji programu sztuki. Pojawiło się wiele naukowych dysertacji, które dowodziły - ciśnienie mi leci w górę - że muzyka i plastyka to prawie to samo. I to na przełomie tysiącleci, a przecież w 1983 roku Howard Gardner opisał 7 rodzajów inteligencji i pośród nich wyszczególnił inteligencję muzyczną oraz typową dla osób, które między innymi lubią rysować inteligencję przestrzenną, zwaną też wizualną.

W rezultacie stosowania eksperymentów "ojców reformatów" aktywność artystyczna szkół została spustoszona tak, że sam minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski interweniował w resorcie edukacji i za jego przyczyną zajęcia z plastyki i muzyki od września tego roku mają być realizowane w nieco większym wymiarze godzin.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto