Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Danuta Wałęsa: "Napisałam szczerą prawdę". O głośnej autobiografii

Aneta M. Krawczyk
Aneta M. Krawczyk
Danuta Wałęsa, Marzenia i tajemnice, oprac. Piotr Adamowicz, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011
Danuta Wałęsa, Marzenia i tajemnice, oprac. Piotr Adamowicz, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011 Wydawnictwo Literackie
Danuta Wałęsowa robi coś, czego w Polsce chyba nikt wcześniej nie zrobił. I to wcale nie dlatego, że daje nam ciekawą książkę. Danuta robi rewolucję w polskim domu.

W tym kraju zbrodnie na literaturze popełnia się masowo. Wszyscy chcą pisać swoje biografie, w których dostaje się tym i owym, a doczepione łatki krążą potem w salonach i w niewybrednych żartach. Danuta nie bije piany i nie ubija wrogów. Nie rzuca pereł przed wieprze. Pisze i mówi o sobie z gracją. Wyprowadzić mogłaby z równowagi mężów i ojców, także ojców duchowych. Mówi, że lubi patrzeć ludziom w oczy. Stwierdza, jak odbiera osobę biskupa Sławoja Leszka Głódzia, ojca Tadeusza Rydzyka, nie ukrywa, co myślała na temat prałata Henryka Jankowskiego, prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Mówi to, co może się wydawać niepoprawne politycznie. Bo Danuta jest niepoprawna politycznie, nie szuka sensacji, nie jest celebrytką. Nie wstydzi się siebie, tego że była kurą domową. I to ona w wywiadach zaskakuje naturalnością, piękną polszczyzną, głębią myśli. Może dlatego, że ma w sobie wolność i piękno, jest silna, nie udaje.

Postanowiła przeżyć wszystko jeszcze raz. Przyjaciel rodziny, gdański dziennikarz Piotr Adamowicz, zgodził się na współpracę z Danutą i później jak bodyguard czy ghostwriter, tworzył razem z nią trudną opowieść, pod jej dyktando. A jest ona... piękna, pisze ją prosto, szczerze samo życie. Jest opowieścią dla wrażliwej duszy kobiecej i dla umysłu wojownika.

Odbierając z wydawnictwa swoją książkę, Danuta Wałęsowa symbolicznie odebrała po raz drugi Pokojową Nagrodę Nobla – znów za dzielnego męża i w imieniu polskich kobiet. Tym razem nie musi jechać z misją do Oslo. Jest to szczególna nagroda pokoju – za życie w zgodzie z samą sobą, w pokoju ze sobą, w... pustym pokoju.

– Nie chcę się wymądrzać – kwituje. Chyba naprawdę nie chce. Ma tajemnice i marzenia. Może mieć od dzisiaj wielbicielki, którym zadedykuje pamiętnik.

Danusiu, nie tak szybko...

Na promocji książki 25 listopada w gdańskim Dworze Artusa było kilkaset osób. Najpierw licytacja, kto ma więcej dzieci, więc Henryka Krzywonos, triumfując, ujawnia się wszystkim. Sławomir Mrożek z tajemniczą miną, notable w ukłonach, telewizja, rodzina, przyjaciele, sala po brzegi. Dla Danuty i dla publiczności śpiewa artysta z Krakowa Jacek Wójcicki. Obydwoje tańczą, więc prowadzący spotkanie Jacek Żakowski odsuwa się z zabytkowym krzesłem rajcy gdańskiego, by dziennikarskim sznytem nie psuć wrażenia. Chwila dla fotoreporterów, setki otwartych egzemplarzy, strony tytułowe gotowe do autografu. Podpisywanie zapowiada się na godzinę do dwóch. – Danusia już się nauczyła w Warszawie, idzie jej to coraz szybciej – słychać szepty w kolejce do autorki "Marzeń i tajemnic". Rzeczywiście, autografy sypią się. Danuta odrywa rękę od kartki
– Zaraz idziemy – patrzy z troską na wnuczka. – Nie tak szybko! – rzuca zza sterty książek przedstawiciel wydawnictwa.

Pół kroku do wolności

W kuluarach mówi się o wielkim nieobecnym tego spotkania. On jest, ale go nie ma.

Danuta daje wypić czarę goryczy. Bierze się za bary nie tylko z Wałęsą społecznym, jak nazywa męża w kontekście jego działalności. Rzuca wyzwanie temu, z czym przez ponad sto osiemdziesiąt lat, to jest od czasu, kiedy powstały strofy "Do Matki Polki", nikt się tu nie rozprawił.

To, co stygmatyzuje polską rodzinę, czy się nam podoba czy nie, to los żony u boku walczącego męża. Nie musi się przewracać w grobie Mickiewicz, jemu już wszystko jedno, nie musi się bać o sumienie ojcowskie i polityczne redaktor Jacek Żakowski, który podejmował Danutę na promocji "Marzeń i tajemnic" w gdańskim Dworze Artusa. Na antenie TVP Gdańsk jeszcze z książką pod pachą, lecz już w kolejnej rozmowie z prezydentem Gdańska, również obecnym na tej promocji, słyszymy, jak obydwaj panowie ubolewają nad wyborem ojców, o których można by mówić „Tatuś walczy za świat”. Jak za długo walczy, to jest już tak źle, że czas wracać do domu, do dzieci. Łatwo wracać z wywiadu, z obrad, z redakcji. Gorzej z frontu albo z podziemia.
Danuta to wie i pewnie dlatego nie oskarża. Kobieta musi to rozumieć, ale nie musi się z tym pogodzić. Mówi od serca, nie może tego nie mówić, a sercu nie sposób nie wierzyć.

– Albo coś robię szczerze i odważnie, albo nic nie robię. Bardzo przepraszam, ale wszystko, co tam napisałam, to jest szczera prawda. Nawet wydawca nie chciał wszystkiego publikować. To jest prawda tamtego czasu i tamtych możliwości – ripostuje Lech Wałęsa.

Polanki 54

– Babciu, to twoje życie napisało tę książkę – stwierdza po namyśle dziewięcioletni wnuczek Wałęsów. Chociaż teraz to życie jakby bardziej na celowniku obserwatorów. Do tej pory nikt się nie musiał zastanawiać, co myśli, czuje żona Wałęsy. Była od zawsze. Jak napisze: „pół kroku z tyłu”. Za jego plecami, obok. Była jak cień. Może to rola wielkiej żony być dobrym aniołem domu, witającym możnych świata i piastującym maluchy do snu. Tylko że dom był w marzeniach, bo albo był kiedyś za mały na gromadkę Wałęsów, albo za duży na jej samotność. Jakkolwiek było, dom stał się symbolem polskiego przyczółka solidarności, dla niej symbolem samotności. Ile jest takich domów w Polsce? Takich zwyczajnych i takich legendarnych, jak Franciszkańska 3, Polanki 54... Mijając ten dom, kierowcy zwalniają. Tu po latach dojrzewała trudna wolność Danuty. Tu pisała się książka, która zostanie dla wnuków jak wspomnienie, pamiątka po wielkich czasach.

Rodzina solidarnych

Jednak okazało się, że kobieca wrażliwość i psychika są teraz interesującym źródłem informacji o Polsce, jak lustro społeczne, a książka staje się „terapią narodu”, by przywołać pierwsze komentarze i recenzje. Bo to, co się dzieje w ich rodzinie, dotyka wielu polskich domów. To jest nasz problem. Problem naszego egocentryzmu, kryjącego się w spojrzeniach na żony, matki, mężów, dzieci. Problem naszej dyskrecji i naszych uprzedzeń, przyzwyczajeń, stereotypów. – Ta rodzina zrobiła coś wielkiego przez tę książkę – konkluduje Żakowski. – To jest „wstrząsający dokument z epoki późnego patriarchatu” – próbuje po dziennikarsku kokietować bohaterkę opowieści. Danuta nie daje się: – Widzi pan, jak ze mną ciężko – mówi – Jak się pana żona dowie, jak pan to prowadzi, to dopiero panu da! – zawadiacko brnie w tę kurtuazyjną grę, kokieterię.
Danuta Wałęsowa przyznaje: – Jeszcze sama nie wiem do końca, dlaczego to napisałam. Chcę dowartościować wszystkie kobiety, które walczyły w tamtym czasie i były przy swoich mężach. Pokazałam, że on nie miał czasu. Musiałam czekać. On miał wielką sprawę do załatwienia. Tylko nie został doceniony.

Bo tak naprawdę Danuta na promocji i Danuta w książce to jedna i ta sama kobieta. Ona potrafi bronić swego. A więc – wbrew temu, co jej było w życiu pisane – także swego męża.

Danuśka czyli "mój ci on"

On mówi o książce ostrożnie i albo podkpiwa i zaraz sam się poprawia, albo usiłuje oswoić się z nową sytuacją. Zaczepiany przez dziennikarzy wypala prosto z mostu: – Problem w tym, jak ta książka zostanie odebrana. Ona przy innej okazji mówi o tym samym: – Miałam problem, jak zostanę zrozumiana. Czy chcę się wyzwolić, czy się skarżę.

On mówi: – Nie zrozumiała mnie. Ona mówi w Radiu Zet: – Kochanie, nie denerwuj się, wszystko jest fajnie!

Lech Wałęsa też pisał książki, teraz siedzi na blogu. – Ja nienawidzę tego komputera – ucina Danuta. Która żona wytrzymałaby z mężem, gdy ten chce do niej mówić z drugiego pokoju przez Skype'a?! Danka chce żyć z człowiekiem. Po co jej maszyna. Puszcza oczko do rozbawionej publiczności, ale z pasją rzuca zaraz: – To nie jest śmieszne! Jakby któraś z nas tak napisała o mężu, to niejeden by ją z domu wygonił.

Nikt nie wie, czy się rozsierdził. Znając jego temperament ze sceny politycznej, możemy przypuszczać, że mogło iskrzyć. A może nawet zaiskrzy, skoro od 80. roku nie mówią sobie o swoich pragnieniach.

– Ja go kocham – wyznaje Danuta.
– Cierpi, bardzo się złości? Co powiedział? – z miną wilka podpytuje Żakowski.
– Tego nie powiem.

Poskromienie Wałęsy

– Jeszcze bym zatańczyła, tylko nie mam z kim! – podsumowuje niespodziankę muzyczną Jacka Wójcickiego, któremu na kilka ulotnych chwil podała ramię w tańcu.

Danuta długo się wahała czy napisać tę książkę, a przez ostatnie dwa lata opowiadała już systematycznie, do południa, oprócz sobót i niedziel, a Piotr Adamowicz zakonspirowany opracowywał rzetelnie wszystko. Trzeba było się we własnym domu na Polankach ukrywać, żeby opinia publiczna nie zdusiła tego w zarodku. Było tylu ludzi, którzy dyskretnie milczeli, jak gdyby nic. No i był jeszcze On. Raz zapytał: – No, jak ta książka?

Zdziwiony, skwitował po premierze tytułu, że nie wierzył, że się uda. Nie chciał? Musiał się z tym zmierzyć. Samotnie, bez świadków. Tak jak ona przez tyle lat. Obok niej była ikona, legenda albo po prostu własny mąż – w drugim pokoju, nasłuchujący, jak daleko posuną się w Radiu Maryja, jak się znaleźć w tej Polsce po prezydenturze. Bo nie tak, bo nie o taką... A Danuta postawiła własną diagnozę polityczną, przedstawiła postulaty i... zatańczyła sama.

Wbrew pozorom, to ona robi teraz dobrą robotę Lechowi Wałęsie. Jak według salomonowej mądrości dobra żona, która jest ozdobą męża. Pokazuje, że świat się zmienił. Mówi: – Musimy podążać za tymi zmianami. Może niektórzy chcieliby pozostać w tamtym świecie, ale my kobiety musimy inaczej – przekonuje. – Ja mam taki postulat: kobieta, która wychowa więcej niż troje dzieci, powinna mieć emeryturę – i tu rozlegają się rzęsiste brawa.

Na promocjach książki Danuta Wałęsa nie chce, aby nazywać ją panią prezydentową. Ale historia staje przed oczami, legenda trwa. Promocja przypomina benefis (jak na krakowskie Wydawnictwo Literackie przystało), a Jacek Wójcicki serwuje jeszcze na domiar złego słynny wyciskacz łez Time to say goodbye. Robi się uroczyście, ale nie wypada publicznie płakać. To czas, aby rozliczać się z przeszłością.

Żona medialna

Zagrała na nosie dziennikarzom i politykom. To oni mają z nią problem. Na promocjach w Warszawie, Gdańsku otacza ją tłum znanych osobistości, ciekawskich. Napastnicy pierwszej ligi, Olejnik, Żakowski, Miecugow ciągną za język. W gdańskim Dworze Artusa widać, że nie bardzo wiadomo, jak się do niej zabrać. A ona wie.

„Dziś jestem dojrzałym, starym drzewem, dlatego na pewne rzeczy patrzę z góry, czyli z dystansem. Po latach również inaczej je postrzegam. (...) Po tych wszystkich latach doszłam do wniosku, że dla mnie najważniejsza jest wolność. W moim życiu nie chciałabym spocząć, chciałabym ciągle iść do przodu. (…) Wiem, że w życiu nie ma nic za darmo, za wszystko trzeba zapłacić; życie bywa brutalne, a ludzie okrutni. Pewne sprawy nie potoczyły się tak, jak bym chciała. Po prostu jestem samotna. Lecz ja, Danuta, jestem szczęśliwa. Poradziłam sobie. Mimo że jestem samotna, czuję się z tym dobrze, gdyż mam swoje życie” (rozdział Zmieniłam się).

Danuta Wałęsa, Marzenia i tajemnice, opracował Piotr Adamowicz, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011. Promocja 25 listopada 2011, Dwór Artusa, Gdańsk.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto