Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

De mortius nil nisi bene. O zmarłych nie mówi się źle?

Emilia Korczyńska
Emilia Korczyńska
W przeciwieństwie do polskich dziennikarzy, ich koledzy po fachu z Wielkiej Brytanii i Niemiec postanowili wczoraj napisać całą prawdę o Lechu Kaczyńskim...

Na głównych stronach wszystkich znanych dzienników i tygodników na świecie pojawiła się wczoraj wiadomość o tragicznej śmierci Lecha Kaczyńskiego. Obok informacji o katastrofie pod Smoleńskiem – biografie, nekrologi i wspomnienia.

Jednak treść zagranicznych artykułów znacznie odbiegała od treści komentarzy polskojęzycznych. W przeciwieństwie do polskich dziennikarzy, ich koledzy po fachu z Wielkiej Brytanii i Niemiec postanowili napisać całą prawdę.

Są jednak takie chwile, kiedy nie chcemy mówić, ani tym bardziej słyszeć całej prawdy. Choć do tej pory, chyba żaden polski prezydent nie był przedmiotem tak licznych żartów, obiektem złośliwych komentarzy i ostrej krytyki jak Lech Kaczyński, w dniu katastrofy nikt w kraju nie śmiał powiedzieć na tragicznie zamarłego złego słowa. Chcielibyśmy teraz zapomnieć, że w kioskach są jeszcze prześmiewcze karykatury komentujące niezręczne posunięcia prezydenta.

Bo o zmarłych mówi się tylko dobrze? Nie.

Bo niespodziewana śmierć głowy państwa, pierwszej damy, dowództwa wszystkich rodzajów sił zbrojnych, prominentnych polityków, działaczy i duchownych jest dla Polaków katastrofą o narodowym wymiarze i nieznanej w najnowszej historii skali. Katastrofą, która na równi dotknęła zwolenników i przeciwników Kaczyńskiego – bo odebrała wszystkim Polakom głowę państwa.

Pozbawiona tego narodowego, emocjonalnego pryzmatu prasa zachodnia w swoich „wspomnieniach” o Lechu Kaczyńskim pisała o tym, o czym Polacy chcieliby w chwili żałoby zapomnieć. Serwis internetowy BBC mówił o „kontrowersyjnej postaci, która sprzeciwiała się wolnorynkowym reformom i która nie bała się odwoływać do populistycznych sentymentów”.
Niemiecki „Der Spiegel” wypowiada się w jeszcze ostrzejszych słowach: w artykule „Tragiczny koniec misji narodowej” można przeczytać o człowieku, który „razem z bratem-bliźniakiem, Jarosławem, stworzył błazeński polityczny zaprzęg: żądny władzy, z wyczuciem dla nastrojów społecznych, skory do kłótni, przez którego Unia Europejska latami wstrzymywała oddech. Szczególnie cierpiały na tym stosunki z Niemcami. Lech Kaczyński nie miał praktycznie szans na reelekcję w jesiennych wyborach.” Autor przywołuje kontrowersyjną politykę historyczną prezydenta RP opartą na ciągłym wspominaniu sprawców „Polskiej martyrologii, pełnej ofiar, która stanowiła paliwo dla polityki braci Kaczyńskich.”

Sceptycznie pisze o prezydencie Süddeutsche Zeitung: „Kłótliwy mąż stanu, poszukujący historycznej prawdy: Lech Kaczyński spolaryzował swoich rodaków, był przedmiotem prześmiewczej krytyki, i stał się teraz, po swojej śmierci w katastrofie lotniczej, mitem dla wielu Polaków.”

„Ciężko przychodziło mu oswojenie się z europejską teraźniejszością.(…) Konfrontacyjny styl Kaczyńskiego nie był postrzegany dobrze ani w Polsce, ani w Europie” – pisze Frankfurter Allgemeine.

Jeszcze przed kilkoma dniami taki wizerunek Lecha Kaczyńskiego w zagranicznej prasie nikogo by nie dziwił, a już tym bardziej nie szokował. Dla sporej części samych Polaków prezydent był raczej postacią karykaturalną, krytykowaną za niemal wszystko: od niskiego wzrostu po decyzje polityczne. Jednak dziś bardziej niż kiedykolwiek uosabiamy postać tragicznie zmarłego prezydenta z symbolem narodowym, częścią naszej tożsamości narodowej.

Polacy stracili wczoraj kilkadziesiąt ważnych dla państwa osób, w tym tę z definicji najważniejszą – głowę państwa. W dodatku w tak symbolicznym miejscu, jakim jest ziemia katyńska, i w tak symbolicznym czasie, jakim jest rocznica rozstrzelania w Katyniu polskich oficerów.

Dlatego każde „wspomnienie” przywar Lecha Kaczyńskiego boli teraz nawet jego dotychczasowych przeciwników: bo dotyczy już nie nielubianego polityka, lecz głowy państwa, która zginęła w bezprecedensowej katastrofie. W chwili refleksji nad kruchością życia, jednoczeniu się w bólu z rodzinami ofiar, nie chcemy, by zagraniczne media charakteryzowały prezydenta wypominając niezręczności z czasów jego kadencji. Ich przypominanie nie jest też w tej chwili konieczne, by przybliżyć sylwetkę polskiego prezydenta zagranicznym czytelnikom.

W tej sytuacji dziennikarz, nawet nie będący emocjonalnie związany z Polakami, powinien wczuć się w nastroje narodu, którego spotkała taka katastrofa. Albo przynajmniej pamiętać o uniwersalnej zasadzie: o zmarłych mówi się tylko dobrze.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto