Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Debata prezydencka Kaczyński - Komorowski. Kto wygrał?!

Tomasz Radochoński
Tomasz Radochoński
Debata prezydencka w sporej części była stekiem frazesów, wzajemnym licytowaniem się, kto więcej zrobił dla Polski, kto złoży więcej przedwyborczych obietnic. Mimo tego nieraz czystego populizmu, zarysowała jednak dwie różne wizje państwa.

Komorowski, choć zdecydowanie nie uważam go za wybitnego kandydata, bardzo pozytywnie mnie zaskoczył - nie jakimiś odkrywczymi ideami, oczywiście, ale samym tym, że potrafił sensownie i dość merytorycznie, a przy tym na luzie, w tej debacie wystąpić - co przed nią nie było dla mnie (i myślę, także dla jego sztabu) czymś pewnym.

Wiadomo, obaj panowie starszawi, niezbyt postępowi, konserwatywni katolicy, w wielu aspektach podobni i zupełnie nie-idealni. Niezbyt za oboma przepadam. Choć, wg mnie, co też pokazała debata, akcentująca jednak znacząco różnie pewne kwestie, Komorowski wypada, i także w tej debacie wypadł, znacznie lepiej.

Pragmatyzm zamiast machania szabelką

I mimo jego wad, zdecydowanie trafia do mnie eksponowanie wolności, pragmatyzmu zamiast śmiesznej mocarstwowości, empatii wobec tych tysięcy nie mogących mieć dzieci zamiast zasłaniania się zupełnie absurdalną ściemą w rodzaju - jestem katolikiem. Jakby sam katolicyzm na świecie nie był szalenie różnorodny, jakby nie trwały intensywne dyskusje w wielu kwestiach etycznych, także bioetycznych, w obrębie samego Kościoła, i to już od dziesiątków lat.

Wystarczy spojrzeć na reformy, a także wiele głosowanych, rewolucyjnych, a nie wprowadzonych idei Vaticanum II. Nie mówiąc już o podstawowym fakcie - cóż z tego, że pan Kaczyński jest katolikiem - przecież, co oczywiste w każdym choć trochę świeckim i nowoczesnym kraju, prawo tworzy się dla wszystkich! Nie tylko dla katolików, i to tych 'ortodoksyjnych', nie posiadających na nic odmiennego zdania niż kościelna hierarchia.

I jeśli ktoś chciałby się zdecydować na tę metodę, nie będąc katolikiem - czy nawet będąc, ma prawo rozstrzygnąć samemu, a państwo ani nikt inny, PiS czy Kaczyński - nie ma mu prawa tego zakazywać! No ale wiadomo, jestem katolikiem, zwalę na 'hierarchię', to się liczy, gdzieś mam odczucia innych wyznań czy ateistów - świetnie to współgra z mówieniem pana Kaczyńskiego, że ma zamiar być prezydentem 'wszystkich Polaków'.

Już nie mówię o czystym, absurdalnym w okresie ogólnoświatowego kryzysu populizmie w stylu - tym damy, tamtym damy, tu zwiększymy wydatki etc. - to nie tylko nierealne, ale i zupełnie niewiarygodne! Każdy rozgarnięty człowiek wie, że na to pójdą pieniądze z naszych podatków (a chyba nie chcemy ich zwiększać?!), a przecież i budżet ma swoje dno (choć na pewno lepiej nim gospodarując, można sporo zyskać).

Polska drugą Skandynawią?!

Nie mówię już o totalnej głupocie, gdy pan Kaczyński zestawia kraje, które przez wieki budowały swój dobrobyt - Anglię, Francję, Niemcy (niesamowicie odbudowane po wojnie w ramach Planu Marshalla, czego my, gnijąc w komunie, i to prawie pół wieku, zupełnie nie doświadczyliśmy) z Polską, mówiąc: naśladujmy ich modele państwa socjalnego - a przecież my jesteśmy po prostu biednym krajem, którego na mnóstwo rzeczy nie stać!

Mało kapitału, stąd m.in. także konieczność częściowej prywatyzacji, mała zamożność narodu,
i tyle. Trzeba gospodarować tym, co jest, a nie snuć jakieś mrzonki, że staniemy się ot tak drugą Skandynawią (którą zresztą bardzo kosztowna realizacja koncepcji państwa opiekuńczego powoli także rozkłada; Niemcy i Francja z tych powodów także się sypią). I choć, oczywiście, może nie zachwycać, że okres PRL totalnie nas zrujnował, niszcząc naszą gospodarkę, a także na pół wieku blokując nowoczesną mentalność i przedsiębiorczość; tak, że obecnie, mimo (ale też - tylko!) 20 lat wolnej Polski, jesteśmy biednym krajem na dorobku - ale takie są niestety realia! I nie ma co po prostu ordynarnie i populistycznie tu 'ściemniać', że każdemu, od studenta do emeryta, da się tak wspaniale pomóc.

Realia są po prostu takie, że przez pół wieku komuny zarówno pokolenie naszych dziadków - przynajmniej tych, którzy nie łapali ciepłych posadek w PZPR, jak i częściowo naszych rodziców, jest wkopane i w fatalny, nieefektywny system emerytur - na którego niewydolne funkcjonowanie musimy łożyć, pracując (i tak będzie do końca naszego życia, niestety; tzn. i emeryci będą klepali biedę, i nam zabiorą niemałą część dochodów w ramach składek). Jak też zostali przez system oduczeni samodzielności i mobilności, a przez ciężkie realia transformacji zostali często 'zesłani' w słabo opłacaną pracę, co przy braku umiejętności walki o swoje w realiach wolnego rynku, skutkuje często brakiem perspektyw na lepszą (a nieraz na jakąkolwiek) sensowną przyszłość.

I choć jest to niesamowicie bolesne, z tym (wielkimi zaniedbaniami pół wieku PRL i także pewnie paroma ostatnich dwóch dekad) już nic nie zrobimy; nie ma opcji, aby to wszystko naprawić ot tak. Ani historii, ani życiorysów, ani perspektyw emerytów czy nawet ludzi po 50-tce, szczególnie z biedniejszych rejonów, już raczej nie zmienimy.

Można tylko do przodu...

I trzeba wobec tego skupić się na jednym - na przyszłości. By nie zepsuć choć perspektyw przyszłych pokoleń. Na dostatnie, sensowne, spokojne i w miarę szczęśliwe życie - by do tych tragicznych nieraz obrazów Polski nie dołączyć także przyszłości młodych. Młodych, już albo w przyszłości pracujących, czyli przecież także dostarczających środków na świadczenia dla starzejącego się społeczeństwa! Bo stąd właśnie one pochodzą - z NASZYCH niemałych PODATKÓW, a nie z prywatnej kasy pana Kaczyńskiego czy PiS.

Kolejny banał, ale można odnieść wrażenie, szczególnie oglądając niedzielną debatę, jakby to wszystko były pieniądze PiS czy Jarosława Kaczyńskiego. Własne, zarobione pieniądze, które chcieliby tak łaskawie ofiarować Polakom, rozdając je, gdzie się da, bez ograniczeń budżetowych czy pamiętania, że są to pieniądze całego narodu, ściągane nawet od emerytów! I to żadna łaska ze strony polityków, że wrócą one w postaci takich czy innych świadczeń do obywateli - chodzi o to, by, zwłaszcza w dobie kryzysu, rozdzielać z umiarem i z głową!

Co może zrobić tu, w tej sferze - dla przyszłego dobrobytu, prezydent?! Według mnie, przede wszystkim - nie szkodzić! Nie psuć wizerunku Polski za granicą (co przecież ważne m.in. dla przyciągnięcia inwestorów, by powstawały u nas nowe miejsca pracy!), nie rościć sobie prawa do sprawowania kompetencji rządu, nie wszczynać burd i kłótni.

I pozwolić rządowi rządzić (niby banał i tautologia, ale niestety nieoczywista dla niektórych) - bo przecież tylko on może to w naszym ustroju robić, na nim (jako na emanacji większości parlamentarnej) ciąży główna odpowiedzialność za kraj. I niech nim zarządza, niech reformuje, niech walczy z kryzysem. Bez przeszkody w postaci krzykliwego prezydenta, przekonanego o własnej ważności i wielkości.

Niech rządzi, żebyśmy mogli rozliczyć go z tego w następnych wyborach! I by nie mógł na nikogo 'zwalić', że reformy się nie powiodły. Aby była pełna jasność i przejrzystość - dajemy tej opcji szansę, a w wyborach za niecałe dwa lata ją, bez taryfy ulgowej, rozliczymy!

Jednak Komorowski?!

I dlatego właśnie po tym jak, według mnie, najlepszy kandydat (dr nauk ekonomicznych, ale też dość wrażliwy społecznie, bardzo obyty w świecie, świetny fachowiec Andrzej Olechowski) odpadł, mam zamiar - z dwojga złego - wybrać jednak zdecydowanie mniejsze zło. Mniej megalomańskie, mniej przekonane o tym, że tylko ono ma monopol na Prawdę i mandat, by mówić mi, jak mam żyć - mianowicie Bronisława Komorowskiego. I nie tylko dlatego, że według mnie wygrał pierwszą cześć debaty prezydenckiej, oprócz wielu frazesów mówiąc także rzeczy mądre i sensowne.

Także dlatego, że doskonale pamiętam absurdy IV RP - obrażanie, szczucie, gry teczkami, rozgrywki CBA, częstą niekompetencję wówczas rządzących. Jak i jej totalne kompromitacje - choćby w kluczowej dla prezydenta polityce zagranicznej, gdzie np. w MSZ przez dwa lata rządów wspaniałej i wielce (nie)kompetentnej koalicji PiS-LPR-Samoobrona zwalniano fachowców, zastępując ich nie znającymi nawet angielskiego 'miernymi, ale wiernymi', i robiąc nam wstyd za granicą. Pamiętając blamaże związane z panem niby 'nieskalanym' szeryfem sprawiedliwości, Zbigniewem Ziobro, rozbijającym laptop i komórkę, by nie wyciągnięto z nich danych, jak to działał niezgodnie z prawem. Podobnych zachowań były w tym czasie dziesiątki. A to wszystko w przekonaniu, że tylko my jesteśmy ci prawi i sprawiedliwi...

Hipokryzja, arogancja, agresja, niekompetencja - esencja IV RP

Dlatego, mając m.in. to w pamięci, głosuję na nieidealnego, ale na pewno mającego jasny i raczej godny szacunku życiorys Komorowskiego, a nie na strojącego się obecnie w 'lewicowe' i pełne 'miłości' piórka, a okrytego bardzo złą sławą za absurdy i niekompetencje IV RP (człowiek pokazuje prawdziwą twarz, gdy może rządzić, a nie ładnymi słówkami w kampanii) Kaczyńskiego. Który egzaminu z rządzenia, jak dla mnie, nie zdał zupełnie.

I dlatego według mnie każdy, kto nie chce powtórki z (w założeniach kalekiej) IV RP, powinien, nawet mimo zniesmaczenia polską polityką, ruszyć cztery litery i iść głosować. Nawet, jeśli, jak np. ja, na obu totalnie nienowoczesnych, przaśnych kandydatów, z ich ograniczonymi horyzontami rodem z XIX w. - na tego 'hrabiowskiego' i tego 'z dobrej żoliborskiej inteligencji', nie miałby ochoty już patrzeć. I z chęcią, obserwując obecną kampanię i debatę, przeważnie sztuczną, niemrawą i zupełnie nieoryginalną, obu wysłałby na polityczną emeryturę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto