Książkę zacząłem czytać w mroźny wieczór, temperatura za oknem oscylowała w granicach minus 15 stopni Celsjusza. Przyznaję, liczyłem na to, że lektura nieco pobudzi kursowanie krwi w żyłach. Powiem otwarcie, że nie zawiodłem się!
"Wypijmy…" nie można nazwać zwykłym kryminałem, pełnym płatnych morderców, mrożących krew w żyłach policyjnych pościgów, z wplątanym pomiędzy wątkiem erotycznym. Lehane idzie o krok, a nawet trzy kroki dalej. Snuje doskonałą intrygę polityczno-obyczajową, jednocześnie włączając w to kwestie rasowe. Wszystko zamknięte w granicach kilkumilionowego Bostonu.
Otwierając nową powieść Lehane’a, nasze myśli już nieprzerwanie, aż do ostatnich stron, związane będą z biurem detektywistycznym, które prowadzą Patrick Kenzi i Angie Gennaro. Tak, też na początku zadałem sobie to pytanie: czy Patricka i Angie coś łączy oprócz pracy? On, Irlandczyk z pochodzenia, jak przystało na detektywa skrupulatny w swej inteligencji, ze znanym i typowym dla Irlandczyków poczuciem humoru, a do tego romantyczny. Ona, urocza, błyskotliwa w działaniu, ale bacznie chroniona przez zazdrosnego do bólu męża. Czy w takich okolicznościach może się coś wydarzyć?
Wspomniałem o wątku politycznym. Stanowi on główny motyw tej powieści. W biurze Patricka i Angie pojawia się ukradkiem senator Mulkern z workiem pieniędzy. Precyzuje cel zadania - odnaleźć sprzątaczkę Jenny, ale tak, aby nikt nie wiedział po co i dlaczego. Z na pozór prostego, rodzi się wielowątkowe zlecenie, pełne intryg, niejasnych powiązań, działań niezgodnych z prawem w pozbawionym skrupułów świecie bostońskich gangów.
Cenię książki, do których autor wrzuca odrobinę cynizmu, dodaje kilka gramów sarkazmu, zamiesza chochlą humoru i przykryje całość pokrywą tajemniczości. Wszystko to jest w powieści Lehane’a. Tu jeszcze autor dorzuca kilka mądrości życiowych, które można odnieść chociażby do obecnej sytuacji za oknem. Jak słusznie autor zauważa - matka natura płata czasem figla, tylko po to, żeby nam pokazać, jaka z niej świruska.
Lehane to świetny żongler, żongler porównaniami: "jesteś gruszką do lewatywy", "cmentarny chichot", "głos tak czuły i uspokajający, że chce się rzygać", czy "szkoła mająca kształt litery E, bez środkowej kreseczki". Najbardziej jednak utkwiła mi w pamięci refleksja Patricka: -Była jak wszystko, co na tym świecie jest dobre. Jak pierwszy ciepły powiew wiosny i sobotnie popołudnia, kiedy ma się dziesięć lat, i wczesne wieczory na plaży, gdy piasek jest chłodny, a fale mają kolor whisky. O kim ta myśl? Zapraszam do lektury. Naprawdę warto!
Na koniec warto jeszcze dodać, że w książce odnajdziemy polski wątek, niekoniecznie trzeba go szukać w przykościelnej dzwonnicy.
Dennis Lehane
Wypijmy, nim zacznie się wojna
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa, 2010
Stron 256
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?