No Age zdążyli już wyrobić sobie mocną pozycję wśród hałasujących zespołów swoim twórczym podejściem, energetycznym i agresywnym koncertowaniem, trzema równymi płytami nagranymi z grubsza przez cztery ręce. Oscylują gdzieś między shoegaze'm, gitarowym noise'm i punkiem, może odrobinę nasiąkniętym kalifornijską lekkością (co u muzyków pochodzących z Los Angeles akurat dziwnym by nie było). I sądząc po furorze, jaką zrobili na Off Festivalu, w Warszawie i w Krakowie nie mogą zagrać źle.
Bardziej interesujący, bo mało znany i wypromowany, mimo tego, że magiczne ręce Steve'a Albiniego majstrowały przy ich debiucie, jest dla mnie zespół Die! Die! Die!, któremu o dziwo udaje się zahaczać w fajny sposób o nudne i coraz mniej jasne indie, łącząc je z mocnymi gitarami. Efektu dodaje krzykliwy, niepoprawny głos Andrew Wilsona. Jeśli nawet uwierzyć upartym mediom, które szufladkują ich jako punk/post-punk, to tylko z zastrzeżeniem, że to świeże i niejednoznaczne ujęcie tego gatunku. Zespół ma na swoim koncie trzy płyty - "Die! Die! Die!", "Forms" i "Promises, Promises", które szczerze polecam (szczególnie tę ostatnią).
I te właśnie zespoły zagrają razem w Polsce: 15 kwietnia w Łaźni Nowej w Krakowie i 16 kwietnia w warszawskim Powiększeniu.
Bilety w cenie 45/55 zł można nabyć w Empikach lub w sieci Ticketpro.
"155" z EPki Die!Die!Die! "Loctus Week"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?