Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dmitri Verhulst "Problemski Hotel" - w ośrodku dla uchodźców

Natalia Skoczylas
Natalia Skoczylas
problemski
Czytając książkę Belga, mam wrażenie, że zamknięto mnie na długie doby w obskurnym ośrodku dla uchodźców gdzieś w Belgii i razem z nimi przeżywam te na poły tragiczne, na poły komiczne perypetie "ofiar geografii".

Uchodźcy z książki "Problemski Hotel" nazywają się ofiarami geografii - bo nie urodzili się w miejscu, gdzie żyje się bez nieustannego strachu, strat, głodu i upokorzenia. Ta banalna metafora odkrywa całe pokłady znaczeń i ironii, które zresztą co rusz autor przed nami odsłania: system demokratyczny, Unia Europejska, ośrodki dla uchodźców, humanitaryzm, drogi uciekinierów, ich losy w państwach, w których do tej pory żyli, ciążące nad ludźmi fatum, nuda egzystencji ograniczonej do jałowego oczekiwania na łaskę i uczenia się potencjalnie nieprzydatnego raczej niż przydatnego języka... To zaledwie zalążek wątków, w które czytelnik zostanie wprowadzony w ramach tej krótkiej, 150-stronicowej lektury, nie dłuższej niż poobiednie popołudnie, za to skondensowanej do takiego stopnia, że trudno z tego "hotelu" później wyjść. Plastycznie zakreślone zimne kontenery, piętrowe łóżka, dziedziniec, na którym przebywa tylko jeden wariat, smutne obiady i setki zakazów, do tego nuda, która naznacza prowadzone między uchodźcami rozmowy, niekończące się próby prowadzenia dialogów, sprowadzające się do sklerotycznych powtórek kilku zaledwie motywów godnych powtarzania: dom i z nim związane tragedie, bójki Albańczyków tudzież Czeczenów z Czarnymi i kto jako następny dostanie ostateczną odmowę lub znajdzie wyjście z sytuacji.

"Problemski..." to wartka narracja, wciągający monolog zgorzkniałego uczestnika, byłego fotografa (ciekawe, że w książce większość postaci jest prawie anonimowa, nieliczni dostępują skromnej identyfikacji: Ukraina, Rosja, Albania... reszta jest skądś tam, co znów znamienne - status uchodźcy niweluje różnice, ale i pozbawia tożsamości, odrębności, inności, czyniąc ze wszystkich "ofiary geografii" poddane tej samej dynamice, marzące o podobnym losie), który po dość błyskotliwej karierze (albo tak ją przedstawia) trafia do ośrodka. Po pierwszej części nienawidzę go absolutnie za historię z fotografowanym chłopcem, jednak po przebrnięciu przez całość zmieniam zdanie i znajduję uzasadnienia, zaczynam rozumieć, dostrzegam ironię w jego osobistej mitologii. Konflikt etyczny jest co prawda nie do rozstrzygnięcia i pewnie każdy z czytelników potraktuje go inaczej, ważne jednak, że opowieść zmusza do myślenia i unika jednoznacznych ocen. Nic nie jest oczywiste.

Spodziewaj się więc, przyszły czytelniku tej barwnej lektury (metafory, epitety, porównania stosowane przez autora są momentami zaskakujące i dobitnie obrazowe, przez co czytanie jest przyjemnością), spotkania z postaciami, z jakich ciężko się później otrząsnąć. Ludźmi z historiami, których w spokojnej codziennej egzystencji nie znamy, albo znamy je z drugiej ręki, ludźmi dźwigającymi ciężar pochodzenia, depczącymi wkoło w pułapce biedy i beznadziei, skazanymi przede wszystkim na straszne losy. Będzie to jednak historia upstrzona ostrym poczuciem humoru i okrutną szczerością, gdzie dziwki przestają szokować i brzydzić, a mordowane noworodki nie wywołają protestów praworządnych matek. Wejdziecie w paralelny świat i od was zależeć będzie, co w nim zobaczycie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto