Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Do każdej skrzynki walentynki. O wysyłaniu walentynek

Redakcja
Koperta i znaczek walnetynkowy wydane przez Pocztę Polską - ze zbiorów autorówq
Koperta i znaczek walnetynkowy wydane przez Pocztę Polską - ze zbiorów autorówq Adam K. Podgórski
W literaturze przedmiotu przyjmuje się, że pierwszy list miłosny z okazji Dnia Świętego Walentego, wysłał do żony książę orleański Karol w 1415 roku, uwięziony wówczas w Tower.

W Anglii walentynkowy szał, polegający na wysyłaniu kartek rozkręcił się do niespotykanych rozmiarów już w XVII stuleciu. Kartki, wyłącznie anonimowe, sporządzane własnoręcznie przez nadawców, czasami ogromnych rozmiarów, zdobione koronkami, obszywkami z jedwabiu, albo wręcz pisane na jedwabiu, zawierały rymowane westchnienia i przesłania miłosne. Ich otrzymanie stanowiło swoisty tytuł do chwały, wyróżnik pozycji towarzyskiej. Im więcej ich nadeszło, tym dobitniej zaświadczały o atrakcyjności adresatki, o tym że darzona jest ona życzliwością, sympatią i miłością. Kto nie otrzymał ani jednej, musiał czuć się społecznie napiętnowany. Były więc "walentynki" narzędziem czy obiektem swoistej rywalizacji. Niektóre panny posuwały się wręcz do niegodnych podstępów. Słały listy same do siebie, aby pochwalić się przed koleżankami.

"Pierwsze drukowane walentynki pojawiły się w 1761 roku. Krótkie rymowanki ozdabiane były ręcznie malowanymi kwiatami, serduszkami i gołąbkami. Wykonywano je z wytłaczanego papieru. Drukowano też kartki dowcipne, jak na przykład "Los starego kawalera", ze skulonym staruszkiem i podpisem "niekochany i zaniedbany". Z czasem zdobione ręcznie kartki zniknęły, a ich miejsce zajęły zwykłe, produkowane masowo"[Gazeta Stołeczna nr 36, z dnia 1994/02/12-1994/02/13, str. 1;Violetta POLAK; Święto zakochanych].

Okolicznościowa kartka na walentynki, wystawiona w 1847 r. przez angielski "Bank Miłości" gwarantowała adresatowi wypłatę "całej miłości". Kartki były zbyt podobne do prawdziwych banknotów, więc Bank Wielkiej Brytanii nakazał ich zniszczenie. Ocalało zaledwie kilka, stając się prawdziwymi rarytasami, wystawianymi na aukcjach nawet przez Sotesby.

Do Ameryki, gdzie współcześnie walentynkowa mania ogarnia corocznie około 100 milionów ludzi, tradycja "walentynek" przywędrowała wraz z osadnikami z Wysp Brytyjskich.
"Początkowo bardzo wysokie opłaty pocztowe zniechęcały do wysyłania miłosnych kartek, ale wraz z wprowadzeniem jednolitej opłaty za listy w 1845 r. nastąpiła prawdziwa eksplozja popularności "walentynek". Trzy lata później panna Esther Howland z Worcester w stanie Massachusetts założyła firmę produkującą "walentynki" (kartki produkowano ręcznie). Panna Howland zarabiała do 100 tys. dolarów rocznie (co na tamte czasy było ogromną sumą). Jeszcze bardziej popularne stały się "walentynki" podczas wojny secesyjnej, kiedy setki tysięcy młodych mężczyzn walczyło z dala od domów w szeregach Południa i Północy. Narzeczone przesyłały w kopertach nie tylko kartki, ale i pukle włosów” [Gazeta Stołeczna nr 36, z dnia 1994/02/12-1994/02/13, str. 1;Violetta POLAK; Święto zakochanych].

We Francji objawił swój "walentynkowy” talent zmarły niedawno rysownik Raymond Peynet, który zaczął seryjnie publikować kartki walentynkowe do roku 1965, kiedy dzień 14 lutego ogłoszono oficjalnie Świętem Zakochanym. W Polsce od lat Poczta Polska drukuje znakomite znaczki, kartki pocztowe, koperty pierwszego dnia obiegu, autorstwa Edwarda Lutczyna. Autorzy niniejszego opracowania mieli przyjemność uczestniczyć wraz z nim w walentynkowym programie TV 1 „Kawa czy herbata".

Zwyczaj przesyłania rymowanych życzeń oraz takich listów ma szacowny rodowód także w Polsce. "Lud nasz ma upodobanie w składaniu wierszowanych życzeń i pisaniu wierszowanych listów miłosnych - informuje Zaranie Śląskie z 1931 roku. - Niżej podajemy takie wierszowane życzenie ("winsz") i wierszowany list miłosny, jak je słyszał od "starszych ludzi" - spisał Wilhelm Król z Pastwisk przy Cieszynie”.

Wyszło słóneczko napostrzód nieba.
Spomniało się mi, że Ci pisać trzeba.
Przylecioł słowiczek do mego okiynka i mi powiaduje,
Że mój kochany listu oczekuje.
Tak żech jo wczas rano z łóżeczka wstała,
Do stołu zasiadła,
Rozkładóm papiór i zaczynóm pisać,
Aż tu zaczyno stolik się kołysać;
Pióro w ręku skacze,
Aż same serce od żalu płacze (...)

Ludową manierę i skłonność do pisania poetyckich wierszowanych liścików spostrzegł i znakomicie wykorzystał Kazimierz Przerwa – Tetmajer, tworząc cykl słynnych Listów Hanusi.
Przejmująca to lektura.

Kochany Jerzy moj! Pisę tu ztela
ten list do tobie, a pisęcy płacę.
Świat mie calućki nic nie uwesela,
kie w lesie pasę, hnet krowy potracę,
bo syćko myślę, kielo nas ozdziela
kraju i cy cie tyz jesce zobacę?
Kiebyś ty wiedział, jakoś mie zasmucił,
mój złociusieńki, to byś się haw wrócił (...).

Dzień Zakochanych to czas boomu korespondencyjnego, oznaczającego kokosowe interesy dla poczty. Ilość przekazywanych kart z życzeniami i wyrazami sympatii czy z wyznaniami miłosnymi przewyższa ilość pocztówek wysyłanych z okazji Bożego Narodzenia i Wielkanocy.

Trzeba przyznać, ze bogactwa pomysłów producentom kart nie brakuje. Są wiec karty wygrywające melodyjki, strzelające, z wysuwającymi się bukiecikami kwiatów. Pełno na nich miłosnych apeli i oświadczeń: "Oszalej dla mnie!", "Całuję cię gorąco", "W ten dzień dla Ciebie". Zdobnictwo bywa tradycyjne: przewaga koloru czerwonego albo różowego. Na tym tle: serca, amorki, róże, strzały, łuki, usteczka złożone do pocałunku, pęki kwiatów, gołąbki, całujące się parki. I nieśmiertelne "Love" albo "I love you".
Walentynkowych pocztówek w sklepach nie brakuje. Na kartkach uśmiechają się klowni i proszą o dowody miłości, całują się hipopotamy, zalotnie zerkają piękne kobiety i przystojni mężczyźni. Wszędzie pełno serc, róż i haseł w stylu "kochaj tylko mnie". Kartki kosztują od 70 gr. do 2 zł. Te najdroższe mają wytłaczany wzór lub pozytywkę.

Sporną kwestią jest maniera podpisywania lub nie podpisywania "walentynek". Zgodnie z angielskimi pierwowzorami kartki powinny zostać anonimowe, opatrzone jedynie notkami w rodzaju "Twój Walenty" lub tylko "Walenty". Odbiorca i tak doskonale domyśla się, od kogo nadeszła przesyłka. Natomiast wysyłający kartkę, powinien pozostać w ukryciu także z tej przyczyny, iż wcale nie liczy na wdzięczność, podziękowania i rewanż adresata, pragnie natomiast by cieszył się on jego miłością czy choćby tylko życzliwością. Aby wybrnąć z kłopotu zamieszczano na "walentynkach", zwłaszcza drukowanych seryjnie, po kilka imion. Adresaci bez wątpliwości znajdowali to jedno, właściwe, mimo pozornej zagadki. W Szwajcarii jednak podpisywanie walentynkowych pocztówek stanowi regułę. Upowszechnia się ona także w Polsce.

Opatrywanie korespondencji jedynie kryptonimem "Święty Walenty" może być jednak dla stadeł małżeńskich przyczyną sporych kłopotów, co zdradziła reporterce "Gazety Wyborczej" pewna warszawianka. Jej radość z otrzymania pół tuzina "walentynek" zgasła, gdy nazbyt podejrzliwy mąż za nic w świecie nie chciał uwierzyć, ze wszystkie wysłał "święty Walenty".

Słanie kartek zwanych "walentynkami" stało się ostatnio niezwykle popularne głownie wśród młodzieży obu płci. Traktowane jest bardziej jako gest sympatii i życzliwości, niż przejaw rzeczywistej miłości. Natomiast dorośli traktują walentynkowe pocztówki bardziej serio, jako dowód trwałego i nie mijającego uczucia.

Nową modą jest uruchomianie w okresie poprzedzającym Dzień Zakochanych bezpłatnych kolumn przez regionalne gazety, w których pod nazwą "Serdeczności" albo "Ogłoszenia osobiste”" zamieszczane są miłosne westchnienia, pozdrowienia i wierszyki. Mnóstwo tu miłosnego kiczu, grafomanii, poplątania z pomieszaniem. Niektóre anonse są wręcz nieczytelne dla postronnego odbiorcy, bowiem zawierają rozmaite aluzje, odnoszące się do spraw znanych tylko nadawcy i adresatowi tych "walentynek", którymi są przeróżne Myszki, Pszczółki, Bączki, Stokrotki, Żuczki, Misiaczki, Mordeczki, Pysieńki, Łapetki, nawet... Pierdzioszki!
Koniecznie musimy wytknąć to, iż z szans jakie czasopisma drukując podobne anonse, dają zakochanym, skwapliwie korzystają skomputeryzowani "erotumani", wysyłając za jednym kliknięciem klawisza dziesiątki, a niekiedy setki jednakowo brzmiących, najczęściej bzdurnych i nudnych wyznań. Gazety pomne przyrzeczeń danych "walentynkowiczom" marnują szpalty, tusz i czas poświęcony na ich powielanie. Tylko patrzeć jak jakiś zakochany idiota nada e-mailem do gazety nie "całusów 102", tylko miliard. A zaraz potem znajdzie się inny chętny, by udowodnić wbrew pewnym twierdzeniom, że nigdy ilość nie przechodzi w jakość, więc nada dwa miliardy. I tak rywalizacja o wpis do "Księgi Guinnessa" będzie trwała przez lata świetlne. Chyba, że ktoś mądry w działach ogłoszeń poczytnych dzienników wpadnie na pomysł wydrukowania zastrzeżenia, iż anonse identyczne w treści nie będą powielane.

Pociecha z takiego rozwiązania wydaje się zgoła złudna wobec pomysłowości rodaków, potrafiących omijać pułapki chwytami w rodzaju: "A. Kochana Izuniu..., AA Kochana Izuniu. AAA Kochana Izuniu..." Jak uczy nauka o permutacjach, kombinacji liter polskiego alfabetu zestawionych ciągi od A do Ż jest... multum. Kiedy uwzględni się jeszcze małe litery, liczba ich wzrasta do gigantycznych rozmiarów. Możliwości komputerowych bałwanów, wyznających uczycie bałwankom - rosną!

Powiedzmy otwarcie: dzięki sieciom komputerowym walentynki trafiły do internetu. Oto znamienna korespondencja prasowa:
"Jeśli nie umiesz pisać listów miłosnych, nie martw się, Cyrano zrobi to za Ciebie. Cyrano oferuje swoje usługi na serwerze z Kentucky. Jest jedną z wielu atrakcji przygotowanych tu z okazji Dnia św. Walentego, czyli Dnia Zakochanych".

W sprawach wyręczania nieśmiałych i tych, którym brakuje wyobraźni do wyrażania swoich uczuć jest niewątpliwym autorytetem. Jego literacki pierwowzór - niezbyt urodziwy Cyrano de Bergerac - też wyręczał swojego nieśmiałego przyjaciela Christiana. Pisał za niego płomienne listy do kochanej przez ich obu Roxane. (...) Walentynkowy serwer można znaleźć pod adresem: http://www.KY.net/valentine/.

Współautor artykułu:

  • Barbara Podgórska
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto