Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Do Sylwii, do Sylwii, do Sylwii... piechotą by się szło!

Redakcja
Bohater u kresu wytrzymałości
Bohater u kresu wytrzymałości Sylwia Szoenawa
Na randkę z dziewczyną szedł aż 17 godzin. Właściwie nie doszedł. Ale ona i tak uwiła mu laur na głowę. Oto potęga miłości!

Nie wiadomo kiedy Piotr wpadł na pomysł, aby pieszo podążyć na spotkanie z Sylwią. Pewnie nasłuchał się rodzinnych opowieści o pradziadku, który do dziołchy chodził na dziesiątą beskidzką halę. Bo na taki pomysł, aby iść na randkę pieszo ponad 60 kilometrów, może wpaść ktoś bardzo zakochany. Albo szalony, albo przynajmniej mocno stuknięty. Tak uważam nie tylko ja, ale i inni świadkowie jego wyczynu.

Samochód, a Piotr ma samochód, dystans z Bielska Białej do Rudy Śląskiej Bykowiny pokonuje spokojnie w godzinę. On wolał jednak dreptać przez 17 godzin. Niestety, prawie u celu padł ze zmęczenia. Na miejscu czekał komitet powitalny.

Piotr wyszedł z Lipnika o 5 rano. Dzień był ciepły, ale słońce na szczęście nie prażyło. W plecaku niósł buty na zmianę, spodnie, kurtkę przeciwdeszczową, kilka „energetycznych” batoników i kijki treekingowe.
- Przez pewien czas trenowałem codziennie przez przynajmniej godzinę. Wszystko wydawało się łatwe - mówi Piotr Cybulski. - Założyłem optymistycznie, że przez godzinę zaliczę przynajmniej 7 kilometrów - dodaje. I tak było, przez godzinę...

Po dwóch godzinach był w Czechowicach-Dziedzicach. Nie powędrował tzw. dwupasmówką, czyli szosą z Bielska do Katowic, bo nie chciał wdychać spalin i słuchać ryku silników. Wydrukował sobie z komputera odcinki wybranej trasy. Przy okazji poznawał strony i miejscowości, które zazwyczaj mijał w mgnieniu oka, pędząc w samochodzie. Kłopoty rozpoczęły się przed Goczałkowicami. Buty odparzały stopy. Przez uzdrowisko szedł podpierając się kijkami. W Pszczynie dopadł go pierwszy kryzys wytrzymałościowy. Otarta noga szczypała coraz dotkliwiej.
Usiadł na ławce na jakimś skwerze, zdjął koszulę i buty i... siedział prawie 20 minut. Ludzie patrzyli na niego z politowaniem.

Jakoś dotarł do Piasku, miasteczka, które dla podróżujących autami jest jedynie tabliczką przy drodze. Do Kobióra poprowadziła go wąska, 7-kilometrowa, prosta jak strzelił ścieżka rowerowa, wytyczona dawno temu przez las. Choć zanurzona w pięknej zieleni, wydawała się jednostajna i nużąca. Mimo głodu nie zatrzymał się w gospodzie „Pod Sikorką”. Dalej, do Gostyni, musiał iść obok drogi, przez las. Brakowało poboczy. Co rusz ustępował nadjeżdżającym z przeciwka pojazdom. Podmuchy pędzących ciężarówek niemalże zrzucały go do rowu.

Pokonawszy ten odcinek, przeżył powtórne załamanie wytrzymałości. Planował początkowo iść
polami na Orzesze, ale z rozmowy z ludźmi dowiedział się, że ryzykuje spotkanie z jakimś awanturniczym gospodarzem. Wybrał wiec dalszą mękę obok szosy.
- Bolące stopy dokuczały mocno. Sił ubywało w zastraszającym tempie - wspomina Piotr.
- Myślałem, że padnę jak ten koń pod Morskim Okiem. A od celu wciąż dzielił mnie kawał drogi - dodaje.

W jakieś wiosce pod Mikołowem zjadł spóźniony obiad. Po nim nie miał ochoty w ogóle ruszyć z miejsca. Za sobą miał 15 godzin marszu i zaliczone, z grubsza biorąc, 47 kilometrów. Jednak myśl o czekającej w Bykowinie Sylwii, pognały go naprzód. Szedł szosą gliwicką. W Śmiłowicach zanurzył się ponownie w las. Zaczęło się ściemniać, kiedy dotarł do Starej Kuźnicy, już w Rudzie Śląskiej. Pokonał 60 kilometrów.

W Kłodnicy zupełnie opuściły go siły. Był na skraju załamania, ale nie zamierzał się poddawać. Musiał! Usiadł w wiacie autobusowej, sięgnął po telefon. "Zaledwie" 5 km dzieliło go od Bykowiny. Sylwia przyjechała samochodem razem z bratem Piotra i jego dziewczyną. Ustroili go w „wieniec laurowy”, wręczyli gratulacyjny dyplom. Piotrek autentycznie się popłakał. Nie wiadomo czy ze zmęczenia, wzruszenia czy na widok ukochanej. Na działce czekali rodzice Sylwii. Było ognisko i dalsze gratulacje. Dużo śmiechu, żartobliwe docinki i... „podpucha” by próbował do skutku!

Współautor artykułu:

  • Barbara Podgórska
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto