Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dokąd zmierzasz Turcjo?

Mariola Wiktor
Mariola Wiktor
Kościół ormiański w Karsie
Kościół ormiański w Karsie
Reporterka Wiadomości24.pl dotarła do miasta Kars opisywanego przez tureckiego noblistę Orhana Pamuka w "Śniegu", gdzie odbył się filmowy "Festival on Wheels".

Wizyta papieska, grudniowy szczyt UE, na którym zapaść ma decyzja w sprawie akcesji Turcji oraz zaplanowana w Sztokholmie uroczystość wręczenia tureckiemu nobliście Orphanowi Pamukowi czeku na 1,36 mln dolarów - to dość powodów dla których oczy Europy znów zwracają sie ku Turcji. Bardziej z niepokojem, niż z nadzieją. Bo z Turcją chyba wszyscy mamy kłopot. Zbyt duży i liczebny kraj o wielkim strategicznym znaczeniu, bogatej historii i kulturze, by go zignorować. Zbyt skomplikowany, podzielony religijnie, etnicznie i politycznie, by nie obawiać się, że może w przyszłości przysparzać wspólnocie problemów.

Trudno o lepszą sposobność wyrobienia sobie zdania, jak podróż do tego niezwykłego i jedynego na świecie świeckiego kraju muzułmańskiego. Zwłaszcza jeśli jest to wyprawa do zakątków rzadko odwiedzanych przez polskich turystów,
miejsca rozsławionego powieścią Pamuka. Na dodatek połączona z udziałem w festiwalu filmowym dającym szansę poznania najnowszego kina tureckiego, które znakomicie trafia w swój czas i cieszy się wielkim zainteresowaniem w Europie. Czyż może zdarzyć się większa gratka dla dziennikarza?

Dzieci z ulic Stambułu

Z Warszawy do Karsu, miasteczka we wschodniej Turcji przy granicy z Armenią, w którym odbywał się festiwal, leci się trzema samolotami przez dwa dni, z obowiązkowym noclegiem w Ankarze. W trakcie przygotowań do podróży zastanawiałam się, czy decyzja organizatorów festiwalu o prezentacji polskiego filmu Doroty Kędzierzawskiej "Jestem", to na pewno dobry pomysł? Nie dlatego, że film jest zły. Przeciwnie, to znakomite kino. Obawiałam się po prostu przyjęcia tego filmu na tureckiej prowincji. Wydawało mi się, że w Karsie nie dotkniętym jeszcze patologiami zachodniego stylu życia, jak Stambuł czy Ankara, widok niedojrzałej matki, niezdolnej do miłości wobec własnego syna, bezdomnych dzieci i dysfunkcyjnej rodziny, może spotkać się z niezrozumieniem i gwałtowną reakcją.

Jakże się myliłam! Publiczność bardzo ciepło przyjęła obraz Kędzierzawskiej. Siedząca obok mnie młoda Turczynka, wyjaśniła mi, że w Stambule bezdomność dzieci jest dziś prawdziwym problem. Okazuje się, że kino tureckie w ostatnich latach często porusza temat dziecięcej bezdomności, prostytucji, uzależnień i przestępczości.

Między Wschodem

i Zachodem

 

Stambuł i wschodnia Turcja to na pozór dwa różne, nieprzystające do siebie światy. W jednym manifestuje się proeuropejskie wzorce, wznosi nowoczesne biurowce, jeździ luksusowymi autami, modnie się ubiera i farbuje włosy
, toleruje ateizm i otwartość na nowe idee dopuszcza emancypację (kobiety na wysokich stanowiskach państwowych, życie na "kocią łapę", samotne macierzyństwo, wielkomiejska samotność itd.). W drugim dominuje muzułmański konserwatyzm, silne więzy rodzinne oparte na posłuszeństwie i hierarchii, patriotyzm, ale i zbrodnie honoru (zmuszanie kobiet oskarżanych o nieobyczajne prowadzenie się do samobójstw, by w ten sposób zmyć "hańbę" rodziny, jak we wstrząsającym dokumencie Berrina Balaya Tuncera "Requiem dla kobiet").

Tu kobiety noszą chusty i czadory, są uzależnione od mężczyzn, na wsiach pokutuje analfabetyzm i zacofanie cywilizacyjne. Nie znaczy to, że oba te światy nie przenikają się. W ostatnich latach prowincja turecka bardzo się wyludniła. W formie poetyckiej przypowieści o Arce Nowego (wschodnia Turcja uchodzi za miejsce bibilijnego potopu) opisali ów problem Meric Ozan i Mutlu Karadogan w dokumencie "Gołąb". Ludzie, którzy w poszukiwaniu lepszych perspektyw emigrują z niegościnnych, górzystych terenów do Stambulu lub Ankary, przenoszą tam tradycyjne wzorce życia. Probują żyć po swojemu, co oczywiście nie zawsze się udaje, ale skutkuje mieszaniem i ścieraniem się rozmaitych, czasem skrajnie różnych postaw i poglądów. Ale i ci, którzy pozostali na prowincji nie są dziś, tak bardzo odcięci od cywilizacji i wpływów nowych idei jak dawniej.

Wprawdzie warunki życia są tutaj nadal bardzo trudne (zimą temperatury spadają do -45 stopni Celsjusza, mieszkańcy wsi ogrzewają się paląc zasuszony nawóz zwierzęcy, a latem upał sięga do +45 stopni i w obawie przed skorpionami ludzie śpią na trawiastych dachach domów), ale prawie każda zagroda ma swój własny talerz satelitarny. Globalizacja dociera wszędzie.

Pamuk mija się z prawdą?

 

Kars, cel mojej wyprawy, nie jest i nie może być metaforą całej Turcji. To kraj zbyt wymieszany i podzielony, nie poddający się prostym generalizacjom. Ten, kto dzisiaj przyjeżdża do Karsu z nadzieją zrozumienia poszukującej równowagi duszy tureckiej, zachęcony powieścią Orhana Pamuka pt. "Śnieg" może poczuć się zawiedziony. Jak wytłumaczyła mi Seda Erkoc, jedna z organizatorek festiwalu, ludzie w Karsie nie lubią Pamuka. Mają żal o to, że szkaluje swój naród, publicznie nawołując Turków do rozliczenia się ze zbrodniami dokonanymi na Ormianach i Kurdach w 1915 roku oraz, że napisał nieprawdę w"Śniegu". Zdaniem Sedy, której dziadkowie się tutaj urodzili, społeczność Karsu nigdy nie była tak silnie podzielona religijnie i politycznie, jak to opisał Pamuk.

W miasteczkach południowo-wschodniej Turcji, gdzie żyje więcej ludności kurdyjskiej, można znaleźć ludzi o bardziej radykalnych poglądach, ale nie w Karsie. Nigdy też nie doszło tutaj, w miejscowym teatrze (o ile w ogóle to właśnie ten budynek zainspirował Pamuka) do wybuchu rewolucji. Nie ma też i nie było w Karsie hotelu "Karpalas", w którym mieszkał dziennikarz Ka. Zdaniem Sedy większość wydarzeń z powieści narodziło się w głowie pisarza, który przebywał w Karsie przez kilka miesięcy. Nie wszyscy jednak są wobec Pamuka tak samo krytyczni. Naif Alibeyoglu, burmistrz Karsu uważa, że książka "Śnieg" (po turecku 'kars" znaczy właśnie "śnieg") to dla miasta wspaniała promocja. Zwłaszcza teraz po zamknięciu granicy z Armenią.

Do tej pory Kars traktowane było wyłącznie jako przystanek (niewielkie lotnisko) na drodze do starożytnego miasta Ormian Ani, położonego 45 km od Kars oraz do oddalonego 70 km Sarikamis (luksusowy ośrodek narciarski dla bogatych turystów z Teherenu i Kijowa). Burmistrz ma nadzieję, że teraz turyści będą zaglądać do Karsu z książka Pamuka pod pachą. Z pewnością odnajdą klimat miasta, nie tyle w nastrojach jego mieszkańców, ile w detalach architektonicznych. Wśród chaotycznej zabudowy (bloki z wielkiej płyty i kamienne zagrody) odnajdą XIX wieczne murowane kamienice rosyjskie, smukłe wieżyczki meczetów, ruiny kościoła ormiańskiego, stary fort wojskowy na wzgórzach i słynne "cayhane", gdzie przesiadują mężczyźni popijając herbatę z tulipanowych szklaneczek.

W poszukiwaniu tożsamości

Nie wiem, czy dziennikarz Ka, bohater powieści Pamuka, ateista, człowiek nowoczesny, wykształcony za Zachodzie, wyzwolony z przesądów, ale też niespełniony zawodowo i nieszczęśliwy, odnalazłby dzisiaj w Karsie utraconą tożsamość, wiarę, spokój i natchnienie. Być może tak. Ciągle spotkać tu można ludzi wiernych dawnym tradycjom, skromnych i pobożnych Muzułmanów, życzliwych dla obcych, prostolinijnych.

Część publiczności odczytała nagrodzony statuetką Złotej Gęsi (Kars słynie z hodowli tego ptactwa) film "Takva" w reż. Ozera Kiziltana, jako atak na religię muzułmańską i wyraziła swoje oburzenie śmiałymi scenami erotycznymi. Kiziltan jako pierwszy w kinie tureckim podejmuje temat sekt religijnych. Nie wszystkim trafiło do przekonania oświadczenie reżysera, że to nie jest atak na religię, ale wgląd w instytucję życia religijnego. Kiziltan nie demonizuje sekty, koncentruje się raczej na dramacie bohatera, który ulegając słabościom, traci wiarę w Boga. Według reżysera dziennikarz Ka z powieści Pamuka właśnie w Karsie uświadamia sobie, że jednym ze źródeł braku jego równowagi wewnętrznej jest ateizm. Ja myślę, że kryzys tradycyjnych wartości, o których mówi się w filmie "Takva" to z całą pewnością problem już nie turecki, ale uniwersalny. Tyle tylko, że świat i Europa już go "przerabiały". Wynikałoby z tego, że stary kontynent laicki, postępowy i nowoczesny, którego wartości Ka reprezentuje, niekoniecznie i nie przez wszystkich postrzegany jest jako dobrodziejstwo i jedynie słuszna droga dla szukającej własnej alternatywy Turcji.

Specjalne podziękowanie dla p. Patrycji Ozcan, dyrektor Wydziału Promocji i Kultury Ambasady RP w Ankarze oraz dla konsulatu RP w Stambule za pomoc i umożliwienie podróży.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto