Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Drogi i rozdroża wiary – „Głosy wewnętrzne” K. Zanussiego

Elżbieta Bednarz
Elżbieta Bednarz
Jerzy Radziwiłłowicz jako Ojciec
Jerzy Radziwiłłowicz jako Ojciec materiały promocyjne TVP1
Autorski spektakl Krzysztofa Zanussiego stawia przed wyborem – „czucie i wiara” czy „szkiełko i oko”, dowodząc również, iż problem wiary, jej sensu i istoty, pomimo swej wszechobecności w mediach i życiu, nadal zastanawia oraz intryguje.

„Głosy wewnętrzne” stanowią dowód, iż problem wiary wciąż intryguje, choć wydawać by się mogło, iż w dobie swoistego współczesnego religijnego boomu związanego z osobą Jana Pawła II czy szumu medialnego wokół „Kodu da Vinci” oraz podobnych produkcji, pytania o wiarę, jej sens i istotę, nieco okrzepły i spowszedniały.

Fiodor Dostojewski twierdził, iż pytanie o to, czy istnieje Bóg, to jedyne i najważniejsze pytanie, na które mają sobie odpowiedzieć ludzie. W świetle spektaklu Krzysztofa Zanussiego nie sposób nie zgodzić się z tą myślą. „Głosy wewnętrzne” stanowią bowiem próbę pokazania, jak abstrakcyjne dogmaty wiary przekładają się na życiowe konkrety, dzieląc czasami najbliższe sobie istoty. Spektakl stanowi studium sporu o wartości, o definicje wiary, miłości i zaufania, nie tylko w kontekście relacji człowiek – Bóg, ale także w kwestii kontaktów międzyludzkich; mówi o różnicach w pojmowaniu i ocenie tych wartości, które przekreślają niekiedy szanse na kontakt i porozumienie w rodzinie.

Historie, przestawione w sztuce, sprowadzają się w istocie do sporu o system wartości, odwiecznej walki „czucia i wiary” ze „szkiełkiem i okiem”. W dwunowelowej opowieści o pokoleniowych różnicach zdań, Zanussi prezentuje, z właściwym sobie kunsztem, dramat postaw, rozgrywający się w minimalistycznej inscenizacji, oparty na konflikcie o tle religijnym.

Część pierwsza sztuki, zatytułowana „Senne marzenie”, przywołuje historię pana Kiełbickiego (Jerzy Radziwiłowicz) i jego córki Joanny (Agata Buzek). Atrakcyjna, niemal kryminalna intryga, do końca trzyma widza w napięciu. Pierwsze sceny to niemal teatr sensacji – w mieszkaniu, w starej warszawskiej kamienicy, sprzątająca pani Zosia (Małgorzata Pritulak) odnajduje skrwawioną koszulę, pokrwawione chusteczki, torbę z pieniędzmi, zakrwawiony nóż na stole. Atmosferę nasyca dodatkowo mroczne wnętrze mieszkania, nagromadzenie dewocjonaliów – obrazów, figur.,, Przerażona kobieta dzwoni do córki właściciela, przebywającej chwilowo w Warszawie ze swym towarzyszem – Włochem (Riccardo Leonelli).

W tej sugerującej zbrodnię scenerii, której nie powstydziłby się niejeden twórca filmów grozy, pojawiają się kolejne osoby - ze strzępków informacji składa się powoli obraz sytuacji. Głęboko wierzący pan Kiełbicki, po śmieci żony popada w niemal obsesyjne przekonanie, że został wybrany przez Boga. Głos wewnętrzny, który mężczyzna uznaje za podszept Ducha Świętego, podpowiada mu, aby zainwestował na giełdzie pieniądze, zebrane od kilku parafii i klasztorów. Kiełbicki wierzy, iż to sam Bóg przekazał mu informacje, jak pomnożyć finanse, które mają być następnie przeznaczone na różne zbożne cele, pomoc innym. Córka – trzeźwo myśląca, chłodna realistka, próbuje odwieść ojca od tego ryzykownego planu, walczy z obsesją rodziciela, usiłując ocalić oszczędności tych, którzy mu zaufali. Ojciec i córka łapią się nawzajem za słówka, debatują nad subtelnościami teologicznymi, a w ogniu tych przekonań, w wojnie na argumenty i cytaty, zatraca się gdzieś troska i miłość, kierująca bohaterami.
Część druga – „Późne powołanie”, przedstawia zam

ożnego pułkownika z koneksjami, postkomunistę, który przyjeżdża do kraju na wieść o tym, iż jego córka porzuciła narzeczonego – Włocha Angelo, by wstąpić do klasztoru. Występuje z pozycji ojca, dbającego o dobro dziecka, jednak wraz z rozwojem akcji ujawnia zgoła egoistyczne pobudki, które skłoniły go do interwencji, a nawet opłacenia przyjazdu byłemu narzeczonemu córki. Uważa, że ładna, wykształcona dziewczyna dobrowolnie skazuje się na więzienie i popełni największy błąd w życiu, zamykając się za klasztornymi murami. Nie dopuszcza istnienia pierwiastka irracjonalnego, nie potrafi zrozumieć tego, co wymyka się logice. W powołaniu widzi szaleństwo, głupotę, ucieczkę przed światem, głuchy jest na argumenty córki, iż tylko ta droga da jej szczęście. Niezwykle dramatyczny w obu częściach spektaklu jest moment, gdy w ukochanej osobie widzi się już jedynie szaleńca, fanatyka; kiedy zdroworozsądkowe podejście doprowadza do zderzenia z własną bezsilnością i przerażeniem.

Historie tych postaci, walczących o niezależność sumienia w rzeczywistości ostatniego dwudziestolecia PRL, uwikłanych w skomplikowane uwarunkowania i dylematy moralne, są tylko jak gdyby pretekstem, tłem do snucia refleksji o wierze głębokiej, stanowiącej tajemnicę; do stawiania pytań w jakim stopniu religia powinna być rozumna, a kiedy staje się szaleństwem; do analizowania sensu, celu, prawdziwości wiary, powołania czy modlitwy; do dociekania istoty wolnej woli.

W obu częściach spektaklu przegrywa w owym sporze wartości racjonalizm, choć niezaprzeczalnie Zanussi stara się zachować w tym konflikcie obiektywizm, dawkować racje po równo i rozkładać je sprawiedliwie po obu stronach. Nie ucieka również od tematów trudnych czy kontrowersyjnych, frapujących opinię publiczną, jak kwestia prawdziwości objawień sióstr betanek z Kazimierza Dolnego, problem zakwestionowanej świętości ojca Pio, głośny skandal finansowy z udziałem „bankiera bożego” z lat 60. ubiegłego wieku, w który wmieszany był również Kościół czy wreszcie podejście katolików do spraw seksu przed ślubem. Autor nie waha się również sięgać, jakby dla równowagi, po religijne autorytety, jak choćby św. Augustyn czy ksiądz Tischner.

„Głosy wewnętrzne” prezentują bogatą gamę postaw ludzi względem religii: nieco zabobonna wiara w „wybranie” Kiełbickiego, cechująca panią Zosię; fanatyczna niemal wiara Kiełbickiego; bezgraniczna ufność księdza Bolesława (Tadeusz Bradecki) w „objawienia”; zdroworozsądkowe podejście Joanny; całkowity ateizm porucznika; żarliwość powołania córki z 2 części sztuki. Obie nowelki kończy migawka z planu, spojrzenie za kulisy i najazd kamery na lustro – jednoczesne umiejscowienie widowiska w kontekście rzeczywistości i współczesności, a zarazem niejako zaproszenie do spojrzenia wgłąb siebie – do tego, by każdy widz poczuł się przez moment jak bohater sztuki i podjął w świetle kamery refleksję, zabrał głos w tym sporze o wartości, wsłuchał się we własny głos wewnętrzny.

Spektakl daje wiele satysfakcji artystycznej, łącząc niebanalne treści z doskonałym aktorstwem. Zwłaszcza Agata Buzek pokazuje w tej sztuce swe całkowicie odmienne aktorskie oblicze – kojarzona zazwyczaj z raczej mdłymi i przeciętnymi kreacjami, objawia w „Głosach wewnętrznych” prawdziwy charakter i swoisty „pazur”. Z kolei Jerzy Radziwiłłowicz i jego gra aktorska przypominały mi momentami swoistą manierę Janusza Gajosa, ze złudzeniem co do fizycznego podobieństwa obu panów włącznie.

Klasyczna forma dramatu objawiła się zachowaniem jedności czasu, miejsca i akcji sztuki, a także wyrazistym nakreśleniem dwóch przeciwstawnych racji, zderzeniem odmiennych systemów wartości – fanatycznego niemal oddania z trzeźwym rozsądkiem oraz konsekwentnego ateizmu z żarliwym powołaniem. Język dialogów, zbliżony momentami do debat teologiczno – filozoficznych, odbiera jednak swoistą moc przekazu tych historii o bardzo osobistych i rodzinnych dramatach. Rozmowy postaci, jakkolwiek niezwykle wciągające, są momentami bardzo erudycyjne, nasycone teologicznymi subtelnościami, wywołujące wrażenie, że nie jest to zwyczajna wymiana zdań na temat Boga i wiary czy emocji, ale swoisty popis elokwencji, intelektualna potyczka.

U Zanussiego zachwycała mnie zawsze owa lekkość, z jaką wplata on kolejne tematy – w „Głosach wewnętrznych” prozaiczne palenie papierosa czyni on punktem wyjścia do dyskusji o prześladowaniu palaczy (sprawie głośnej obecnie w mediach) i niewierzących, w świecie, gdzie nie można prześladować mniejszości narodowych czy seksualnych. Zachwyciła mnie również idea przebiegu „objawienia” – zanotowane w widzeniu cyfry, oznaczające numery stron Ewangelii, tworzące określony ciąg cytatów, który daje w rezultacie określoną nazwę spółki - to pomysł rodem z filmów przygodowych z kręgu losów Indiany Jonesa.

Po raz kolejny Zanussi okazał się znakomitym obserwatorem rzeczywistości, kronikarzem ludzkich losów. Poprzez „Głosy wewnętrzne” powrócił do Teatru Telewizji w znakomitym stylu, jak zwykle skłaniając do refleksji, pozostawiając widza ze swoistą pracą domową do odrobienia, do zastanowienia się nad istotą wiary i prostowaniem tych wątpliwości, z których, jak rzekł kiedyś Nikos Kazantzakis, wiara jest złożona, niczym mozaika.

Premiera – 9 marca 2009, Program 1 TVP, godzina 20.20
Obsada:
Córka – Agata Buzek
Ojciec – Jerzy Radziwiłowicz
Ksiądz, Gospodarz – Tadeusz Bradecki
Sprzątaczka, Urzędniczka – Małgorzata Pritulak
Włoch – Riccardo Leonelli

Czas: 67’25’’
Autor: Krzysztof Zanussi
Reżyseria: Krzysztof Zanussi
Zdjęcia: Dariusz Kuc
Scenografia: Joanna Macha
Kostiumy: Ewa Helman-Szczerbic
Muzyka: Wojciech Kilar
Montaż: Wanda Zeman

TVP1

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto