Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Dystrykt 9", czyli inwazja krewetek na RPA

Kamil Ancygier
Kamil Ancygier
Neill Blomkamp
Neill Blomkamp EPA/JOSE HUESCA
Peter Jackson powraca. Tym razem w roli producenta, ale to nazwisko powinno zwiastować kolejny wielki hit. Czy tak jest rzeczywiście? Relacja z przedpremierowego pokazu.

Film rozpoczyna się serią wywiadów z ludźmi, którzy opowiadają jak to się wszystko zaczęło. Widz przez dłuższą chwilę ma wrażenie, że ogląda bardzo realistyczny film dokumentalny. A zaczęło się wszystko w 1990 roku kiedy nad Johannesburgiem (Republika Południowej Afryki) pojawił się olbrzymi statek kosmiczny, po prostu zawisł nad miastem i przez dłuższy czas nic się nie działo.

Ale ludzie, jak to ludzie, postanowili dowiedzieć się kim są goście z kosmosu nie czekając dłużej i wdarli się na statek siłą. W środku odkryli dużą grupę przybyszów z obcej planety, których ze względu na swój wygląd nazwali "krewetkami" i przetransportowali na Ziemię w specjalnie wydzielonego getta - tytułowego "Dystryktu 9".

Następnie akcja przenosi się 28 lat później. W gettcie jest już ponad milion "krewetek", rozwinął się olbrzymi czarny rynek pomiędzy obcymi, a gangami Nigeryjczyków, sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli. Właśnie wtedy organizacja zbrojeniowa MNU (Multi-Nation United) dostaje misję przymusowej eksmisji "gości" do Dystryktu 10, oddalonego setki kilometrów od miasta. Na czele grupy wyznaczony zostaje Wikus van der Merwe (Sharlto Copley) i to on staje się głównym bohaterem tej historii.

Podczas jednej z misji przypadkowo zostaje oblany dziwnym płynem i zapada na ciężką chorobę, która - jak się okazuje - modyfikuje jego kod genetyczny i powoli zmienia jego wygląd. Wikus staje się przez to bardzo cenny dla MNU, ponieważ posiadając nowe DNA potrafi obsługiwać broń obcych. Rozpoczyna się ucieczka, podczas której nie wiadomo kto jest większym sprzymierzeńcem - przybysze z obcej planety czy ludzie...

Dawno nie byłem tak ciekaw konkretnego filmu jak przed "Dystryktem 9". Zwłaszcza czytając zapowiedzi, że jest to najlepszy film science-fiction od czasów "Blade Runnera" i już jest kultowy. No i niestety się zawiodłem... Po pierwsze: nie trzyma w napięciu i jest momentami nudny. Po drugie: mocno średnia fabuła i beznadziejne dialogi. Po trzecie: kiepska gra głównego aktora. Na plus zasługują efekty specjalne, których nie jest za dużo i wplecione są w akcję naprawdę z wyczuciem. Muszę przyznać, że Blomkamp'owi udało się stworzyć niezły klimat i sceny w gettcie ogląda się bardzo fajnie, a to głównie za sprawą dobrych zdjęć i fantastycznej scenografii.

Inną sprawą jest przesłanie jakie ma nieść film i wyróżniać go od klasycznych pozycji s-f. Pokazane jest prawdziwe oblicze ludzi, którzy są okrutni i bezwzględni nawet wobec nieznanej cywilizacji. Bezustanne trzymanie "krewetek" pod bronią, brutalne eksperymenty naukowe, wyzysk finansowy i ciągłe szukanie sposobu jakby tu tylko na tym wszystkim zarobić - tak wygląda w filmie kontakt ludzi z przybyszami z innej planety. Trochę mocny osąd, ale być może bardzo bliski prawdy.

Film na pewno jest wart obejrzenia. Dla fanów postaci zmieniających się z ofermowatego urzędnika w superbohatera i ciekawych efektów specjalnych będzie to film bardzo dobry, ale niedosyt może pozostać. Dla kogoś kto szuka czegoś bardziej ambitnego będzie to po prostu pozycja średnia, z nie do końca niewykorzystanym potencjałem. Tak się niestety zazwyczaj kończy szukanie "złotego środka" w tego typu filmach.

Premiera w Polsce już 9. października.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto