Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dzieciństwo poza domem

Redakcja
Pośrodku ja, obok mama oraz wujek.
Pośrodku ja, obok mama oraz wujek. archiwum autora
Mimo że prawie całe dzieciństwo spędziłem poza domem, uważam iż były to najlepsze dni mojego życia.

Przyszedłem na świat w 1955 roku, w szpitalu położniczym w Warszawie, przy ulicy Karowej. Gdy się urodziłem, rodzicie dostali pierwsze mieszkanie. Urodziłem się z porażeniem mózgowym; po pewnym czasie rodzice nie mogli sobie poradzić z moim wychowaniem i oddali mnie do specjalistycznego domu dziecka. Później trafiłem do domu opieki społecznej w Bardzie Śląskim, ale dzięki interwencji wychowawczyni zakładu, zabrano mnie powrotem do domu i otoczono troskliwą opieką.

Jakiś czas potem przeszedłem operację stopy w Instytucie Matki i Dziecka. Mama dostała od dawnej przyjaciółki zaproszenie do ZSRR i tam byłem dalej leczony. Po powrocie do Warszawy, zamieszkaliśmy z mamą w nowym mieszkaniu na Ochocie.

Jakiś czas później ojciec dowiedział się o powstaniu nowego zakładu psychiatrycznego w Garwolinie i postanowił mnie w nim umieścić (miałem wtedy 7 lat). W budynku, w którym przebywałem, zobaczyłem rzeczy, jakich nie powinien oglądać mały człowiek - bardzo chore koleżanki i koledzy, poruszający się przy pomocy balkoników.

Ponieważ bardzo płakałem i tęskniłem za rodzicami, dano mi jakiś zastrzyk, który sprawił, że zostałem roślinką bez świadomości. Pamiętam, że robili mi jakieś badanie za pomocą drutu. Zostałem przeniesiony do nowego obiektu, a tam były o wiele lepsze warunki. W tym budynku mieszkał ze mną brat znanego aktora. Widziałem umierającego kolegę, inny kolega z własnej głupoty stał się kaleką do końca życia. W pokoju, w którym mieszkał, śmierdziało moczem, a gdy była kąpiel, to cztery kobiety niosły go do niej.

Szybko koledzy zapalili pierwszego papierosa. Któregoś dnia zrobili zabawę i wrzucili samochód elektryczny do basenu. Gdy rozrabiałem, musiałem potem klęczeć z rękoma do góry. Raz przyjechał fotograf i kazał mnie oraz moich kolegów rozebrać się do rosołu, żeby zrobić fotografię do książki medycznej dla studentów. Obok był dom dla najgorszych kolegów i koleżanek, jego drzwi pozbawione były klamek. Podobno jeden jego mieszkaniec wymordował całą rodzinę. Gdy ci ludzie wychodzili, byli ubrani na biało.

Gdy wybuchła epidemia żółtaczki, rodzicom zabroniono odwiedzin. Mnie rodzicie odwiedzali kilkakrotnie, bywało też, że ojciec zabierał mnie do Warszawy. Raz byłem na wystawie, na której zobaczyłem obrazy Nikifora oraz samego artystę, który chował się za ścianą. Kilkakrotnie też wyjeżdżałem na wakacje do Nowej Dęby, do obcej rodziny. Córka znajomych tej rodziny miała na inię Ewa i traktowała mnie jak brata. Miała takich braci, których wszyscy się bali. Chodziliśmy łowić kraby, do kina, a koledzy nazywali koleżanki "cytrynkami". W każdą niedzielę obowiązkowo musiałem iść do kościoła, chodziliśmy też do rodziny, która miała duży telewizor. Mieli zamontowany kolorowy ekran, żeby dało się udawać, że oglądamy kolorowy film. Gdy przywieźli do sanatorium wielki telewizor to pierwszym filmem, który obejrzałem, był serial "Święty" oraz film "Ewa chce spać".

Gdy nie chciałem jeść, byłem karmiony. Pamiętam, że dawali zupę mleczną z białego wiadra z kolorowymi wzorami. W sanatorium była terapia zajęciowa, podobno pierwsza taka terapia w Polsce. Ja robiłem dywaniki, szyłem serwetki, robiłem wisiorki do kluczy oraz paski do spodni. Na naszym oddziale była dziewczyna, która była bardzo ciekawa jak wygląda chłopak, dlatego gdy jakiegoś złapała to ściągała mu na siłę spodnie.

W sanatorium założono drużynę harcerską i dzięki temu zorganizowano wycieczkę w Góry Świętokrzyskie. Rodzicie przyjeżdżali do mnie oddzielnie, ponieważ byli w separacji. Ojciec znalazł nową kobietę. Pewnego razu ojciec przywiózł kompas. Myślałem, że to urządzenie pokazuje, jak mam chodzić. Gdy miałem 11 lat zacząłem chodzić do pierwszej klasy na terenie sanatorium.

W sanatorium przebywałem do 13. roku życia. Więcej historii o mnie można przeczytać na stronie http://www.mkrauss.com/ w dziale "Biografia".

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto